To były intensywne cztery lata. Zorganizowaliśmy wiele imprez. Nadal będziemy reprezentować środowisko weteranów przed władzami państwowymi i wojskowymi oraz działać na rzecz poprawy życia weteranów poszkodowanych – mówi Tomasz Kloc, prezes Stowarzyszenia Rannych i Poszkodowanych w Misjach poza Granicami Kraju.
Pod koniec 2019 roku na zjeździe stowarzyszenia wybraliście nowe władze oraz podsumowaliście działalność w minionej kadencji. Jak wypadł ten bilans?
Tomasz Kloc: To były intensywne cztery lata. Zorganizowaliśmy wiele imprez, które nie tylko wymagały środków finansowych, ale także zaangażowania wielu osób. Niektóre były realizowane za granicą, inne z udziałem zagranicznych gości. Na naszych turnusach rehabilitacyjnych pojawili się weterani z Mołdawii oraz Stanów Zjednoczonych oraz – po raz pierwszy – rodzice poległych żołnierzy. Podczas takich turnusów ważna jest nie tylko rekonwalescencja, ale także wsparcie psychologiczne i integracja środowiska poszkodowanych.
Jakie inne przedsięwzięcia organizowaliście?
Promujemy wszelkie działania związane ze sportem. Wiosłowanie, jazda rowerem czy marsz nordic walking wpływają na poprawę funkcjonowania organizmu. W ramach rehabilitacji poprzez sport organizowaliśmy spływy kajakowe, piesze rajdy górskie oraz rajdy rowerowe. W maratonie w Waszyngtonie uczestniczyło pięciu naszych kolegów. Wspieraliśmy także specjalistyczną, indywidualną rehabilitację najciężej rannych członków stowarzyszenia. Kontynuowaliśmy program „Rower dla weterana”, w ramach którego do poszkodowanych weteranów trafiło już 81 rowerów. W sytuacjach zdarzeń losowych staraliśmy się wpierać naszych członków zapomogami finansowymi. Do klubów START dla osób niepełnosprawnych dołączyli weterani poszkodowani, którzy grają w siatkówkę na siedząco. Tak jest w Szczecinie, Warszawie czy Katowicach. To pokłosie naszego udziału w igrzyskach Invictus Games na jesieni 2018 roku.
Co dała wam znowelizowana w 2019 roku ustawa o weteranach?
Przede wszystkim kompleksową opiekę medyczną dla najciężej poszkodowanych weteranów, a także bezpłatne turnusy rehabilitacyjne. Od kilku lat zabiegaliśmy o tę nowelizację. Teraz czekamy na rozporządzenia ministra obrony narodowej, które doprecyzują uchwalone przepisy. Mamy nadzieję, że zostanie także uaktualniona pochodząca sprzed kilku lat decyzja MON nr 463, która mówi o organizacji i funkcjonowaniu systemu pomocy poszkodowanym żołnierzom i pracownikom wojska.
Stowarzyszenie działa od 12 lat. Jak pozyskujecie środki na działalność?
Poszukujemy sponsorów. Dostajemy też środki w ramach akcji przekazywania 1 procenta podatku. W ubiegłym roku było to 140 tysięcy złotych. Korzystamy także z dotacji na zadania zlecone, zarówno z urzędów centralnych, jak i samorządów. Szczególnie ważne jest dla nas wsparcie MON. Stowarzyszenie organizuje zbiórki publiczne oraz przedsięwzięcia charytatywne. Staramy się być widoczni, dlatego bierzemy udział w konferencjach, wystawach i targach, m.in. w Międzynarodowym Salonie Przemysłu Obronnego w Kielcach. Wśród naszych darczyńców są firmy związane z produkcją na rzecz wojska oraz firmy cywilne.
Jakie plany ma stowarzyszenie na 2020 rok?
W dalszym ciągu chcemy reprezentować środowisko weteranów przed władzami państwowymi i wojskowymi oraz działać na rzecz poprawy życia weteranów poszkodowanych. Pierwszą imprezą, jaką zorganizujemy w 2020 roku, będzie Karnawałowy Bal Charytatywny, z którego dochód zasili konto naszego stowarzyszenia. W ubiegłym roku było to blisko 100 tysięcy złotych. Planujemy także zorganizowanie pieszej pielgrzymki weteranów szlakiem św. Jakuba w Hiszpanii oraz wyjazdu do Hagi, gdzie w maju odbędą się kolejne igrzyska Inviuctus Games. Będziemy kibicować naszym kolegom, którzy wezmą w nich udział. Chcemy także ponownie wystawić reprezentację weteranów poszkodowanych w Maratonie Korpusu Piechoty Morskiej w Waszyngtonie. Będziemy kontynuować przedsięwzięcia, które się już sprawdziły. W czerwcu zorganizujemy m.in. rajd rowerowy w Barlinku, w lipcu i sierpniu turnusy rehabilitacyjne oraz spływ kajakowy i warsztaty psychologiczno-terapeutyczne ,,Razem łatwiej”. Chciałbym także, aby stowarzyszenie nawiązało kontakt z rodzinami tych żołnierzy, którzy byli naszymi członkami, ale zmarli lub zginęli w wypadkach. Takich rodzin jest kilka, a w przeciwieństwie do rodzin żołnierzy poległych, nie obejmuje ich system pomocy.
autor zdjęć: Michał Niwicz
komentarze