To ma być pierwszy od czasów II wojny światowej stuprocentowo polski czołg, który wyjedzie na poligony. Do realizacji projektu polskie firmy zbrojeniowe pod wodzą Bumaru zawiązały konsorcjum. Pytanie, czy się uda? Rozpoczęty kilka lat temu projekt czołgu Anders nie został dokończony.
Bumar zapowiada, że wiele nauczył się na projekcie Andersa i nie powtórzy tych samych błędów.
Konsorcjum chce zbudować dla wojska uniwersalną platformę gąsienicową, która może posłużyć jako podwozie zarówno dla nowego czołgu podstawowego, jak i dla bojowego wozu piechoty. Porozumienie w tej sprawie w ubiegłym tygodniu zawarły spółki z grupy Bumar (Ośrodek Badawczo-Rozwojowy Urządzeń Mechanicznych OBRUM, Zakłady Mechaniczne „Bumar – Łabędy”, Bumar Żołnierz S.A., Bumar Elektronika S.A.) oraz Huta Stalowa Wola, Wojskowe Zakłady Motoryzacyjne z Poznania, Wojskowy Instytut Techniki Pancernej i Samochodowej z Warszawy oraz Wojskowe Zakłady Mechaniczne z Siemianowic Śląskich.
Problem w tym, że kilka lata temu powstał już prototyp polskiego czołgu nazwanego Anders. Zbudowali go inżynierowie z OBRUM-u. – Niestety okazało się, że zawiera on rozwiązania, których wojsko nie potrzebuje, a brakowało tych, na których armii zależało – mówi wysoki rangą wojskowy. Konsorcjum zarzeka się jednak, że nie chce powtórzyć wpadki z czołgiem Anders, który powstał bez żadnych konsultacji z wojskiem. – Nie popełnimy drugi raz takiego samego błędu, że staramy się przekonać siły zbrojne do istniejącego już produktu – zapowiada Mariusz Andrzejczak, wiceprezes Bumaru. – Nauczyliśmy się bardzo dużo na Andersie, nie tylko od strony technologicznej i technicznej, ale również jeśli chodzi o zarządzanie programem i kontakty ze strategicznym klientem – podkreśla.
Nową platformę Bumar chce budować w ścisłej kooperacji z polską armią. – Z punktu widzenia resortu obrony cenne są wszystkie inicjatywy, które wpisują się w programy modernizacyjne i zmierzają do zwiększenia potencjału wytwórczego polskich przedsiębiorstw przemysłu obronnego – mówi Jacek Sońta, rzecznik prasowy MON.
Przedstawiciele holdingu unikają na razie deklaracji na temat specyfikacji technicznej projektu. Dopiero gdy wojsko opracuje dla niego wymagania operacyjne, konsorcjum przedłoży swoje propozycje.
To zaś, jak dowiedział się portal polska-zbrojna.pl, może stać się już niedługo. Sztab Generalny Wojska Polskiego kończy bowiem prace nad wspomnianymi wymaganiami operacyjnymi. Z naszych informacji wynika, że powinny one trafić do akceptacji przez szefa Sztabu do końca marca.
Jak szybko konsorcjum jest w stanie zbudować nowy czołg? Mariusz Andrzejczak zapewnia, że Bumar wraz z partnerami jest w stanie zaprezentować prototyp pięć lat od momentu rozpoczęcia prac badawczo-rozwojowych.
Polska armia posiada obecnie około 900 czołgów. Zdecydowana większość, ponad 500, to przestarzałe, pochodzące z lat siedemdziesiątych radzieckie T-72. Nieco nowsze, z początku lat dziewięćdziesiątych, są rodzime PT-91, których mamy ponad 200. Najnowocześniejszymi czołgami naszych sił pancernych są niemieckie Leopardy 2A4, tych mamy 128. Jednak nawet one zostały wyprodukowane pod koniec lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku.
W „Programie rozwoju Sił Zbrojnych RP w latach 2013-2022” zapisana jest m.in. modernizacja posiadanych przez armię czołgów Leopard 2A4. Więcej czytaj na portalu polska-zbrojna.pl.
Leopardy jak nowe
Gruntowna modernizacja czeka niemieckie czołgi będące w wyposażeniu polskiej armii. Na początku roku MON ogłosi przetarg na unowocześnienie 128 Leopardów 2A4. Wojsko chce, by maszyny miały lepsze urządzenia optoelektroniczne oraz armatę. Ulepszony ma zostać także pancerz, system kierowania ogniem i systemy łączności. |
autor zdjęć: Jan Brzozowski
komentarze