Rzecznik dyscypliny to jedna z najbardziej niewdzięcznych funkcji w wojsku. To on musi sprawdzić, czy żołnierz z jego jednostki zawinił i zaproponować dla niego karę. Choć rzecznikiem można być przez dwie kadencje, mało który z oficerów się na to decyduje. Pod Toruniem odbywa się właśnie dwudniowe szkolenie dla 150 wojskowych, których nie odstrasza konieczność sądzenia kolegów z pracy.
W każdej jednostce wojskowej jest od kilku do kilkunastu rzeczników dyscypliny. O tym, ilu ich ma być, decyduje dowódca. Bierze pod uwagę liczbę podległych żołnierzy oraz spraw dyscyplinarnych. A tych nadal jest sporo. – Oczywiście są jednostki, gdzie rzecznicy dyscypliny nie mają dużo pracy, ale niestety są również i takie, w których mają co robić – wyjaśnia płk Piotr Marks, szef Oddziału Wychowawczego Inspektoratu Wsparcia Sił Zbrojnych. Podkreśla jednak, że przejście armii na zawodowstwo niestety nie zmniejszyło przewinień, które dawniej popełniali głównie poborowi. Dziś szczególnie często mają je na sumieniu szeregowi zawodowi.
Wśród najczęściej popełnianych wykroczeń są samowolne oddalenia z jednostki, picie alkoholu i branie narkotyków (lub ich posiadanie). Ostatnią, nie mniej liczną grupą wykroczeń, są przestępstwa przeciwko mieniu. Według statystyk Żandarmerii Wojskowej, w 2011 r. stanowiły one jedną trzecią postępowań. Głównie chodziło o „wyłudzenia świadczeń finansowych”.
W trwającym od wczoraj pod Toruniem dwudniowym szkoleniu rzeczników dyscypliny bierze udział ponad 150 żołnierzy i pracowników wojska. To wojskowi z jednostek podległych Inspektoratowi Wsparcia Sił Zbrojnych. Każdy rodzaj Sił Zbrojnych powinien organizować taki kurs przynajmniej raz w roku. – Szkolenia rzeczników odbywają się regularnie nie tylko dlatego, że muszą oni poznawać aktualne przepisy, ale również dlatego, że w jednostkach jest spora rotacja na tych stanowiskach – komentuje płk Marks.
Wynika ona z kilku powodów. Pierwszym są przepisy dyscyplinarne, które dają obwinionemu sporo uprawnień, w tym również prawo do żądania zmiany rzecznika dyscyplinarnego rozpatrującego daną sprawę. – Wbrew pozorom to jest bardzo dobre rozwiązanie, gdyż nie możemy zapominać, że rzecznikami dyscypliny są żołnierze z jednostki, którzy – jakby nie patrzeć – muszą rozpatrywać przypadek kolegi z pracy – wyjaśnia ppłk Tomasz Różniakowski z Oddziału Wychowawczego Inspektoratu. Przyznaje on, że niestety oznacza to konieczność powoływania przez dowódcę danej jednostki nowego rzecznika dyscypliny.
Choć rzecznikiem można być dwie kadencje, mało który z oficerów lub podoficerów się na to decyduje. – To bardzo stresująca praca. Decyzją o trybie postępowania czy o wysokości kary możemy komuś złamać karierę. A przecież zawsze jest to ktoś, kogo mniej lub bardziej znamy – mówi jeden z rzeczników, proszący o anonimowość. – Trudno nie wspomnieć, że dodatki, jakie dostajemy, nie są imponujące. Jeden lub trzy procent najniższego wynagrodzenia żołnierza zawodowego za jedną sprawę to nie są żadne kokosy – komentuje.
Podczas dwudniowego szkolenia rzecznicy najwięcej czasu poświęcają na analizę i omówienie zmian w prawie karnym, zasad i przebiegu postępowania dyscyplinarnego.
autor zdjęć: Krzysztof Wilewski
komentarze