Ten kontyngent był dla nas jednym z najważniejszych nie tylko pod względem wojskowym, ale też politycznym – podkreślał dziś w Świnoujściu minister obrony narodowej Antoni Macierewicz. Szef MON przyjechał nad morze, by wziąć udział w powitaniu okrętu ORP „Czernicki”, który powrócił do macierzystego portu po półrocznej misji NATO na Morzu Śródziemnym i Czarnym.
Do portu w Świnoujściu ORP „Kontradmirał Xawery Czernicki” zawinął wczesnym popołudniem. Na marynarzy czekały już rodziny. – Stęskniłem się strasznie. Wprawdzie codziennie rozmawialiśmy przez telefon satelitarny, ale mieliśmy zaledwie kilka minut. Na okręcie było nas siedemdziesięciu, więc do takich rozmów ustawiała się spora kolejka – przyznaje st. mar. Piotr Kotowski z załogi okrętu. W porcie witała go żona i dwie córeczki.
Pierwsze spotkanie z rodzinami też nie trwało dłużej. Marynarze jeszcze na chwilę wrócili na okręt, bo czekał tam na nich minister obrony. – Pozycję okrętu sprawdzałem każdego dnia. Czasem, przyznaję, miałem obawy, czy nie stało się coś złego. Zwłaszcza, kiedy okręt przebywał na tych samych akwenach, co siły rosyjskie, albo w rejonach, przez które przelewały się fale imigrantów – mówił Antoni Macierewicz. Bo choć, jak szef MON przypominał, ORP „Czernicki” wyruszył na misję pokojową, marynarze przez cały czas musieli być gotowi do podjęcia działań ratowniczych lub bojowych. – Ten kontyngent był dla nas jednym z najważniejszych nie tylko pod względem wojskowym, ale też politycznym – zaznaczył minister. – Polska potrzebowała wsparcia NATO na wschodniej flance, ale podczas związanych z tym negocjacji podkreślałem, że sami będziemy czynnie wspierali Sojusz na flance południowej. „Czernicki” miał być tego koronnym przykładem – podkreślał Antoni Macierewicz i dodawał, że marynarze spisali się doskonale.
ORP „Czernicki” rozpoczął misję na początku stycznia. Po raz pierwszy w historii został okrętem flagowym drugiej grupy Stałego Zespołu Sił Obrony Przeciwminowej NATO (SNMCMG2). Na jego pokładzie zaokrętowany został sztab pod polskim dowództwem, który kierował poczynaniami niszczycieli min i trałowców z kilku państw. Ich zadaniem było monitorowanie kluczowych dla żeglugi szlaków na Morzu Śródziemnym, Czarnym i Egejskim, udział w ćwiczeniach z sojusznikami z NATO, ale też siłami państw, które z Sojuszem współpracują, choć do niego nie należą, wreszcie – dyplomatyczne wizyty w portach na południu Europy. – Od początku wiedzieliśmy, że misja będzie trudna. Niektóre zadania wydawały się wręcz niemożliwe do zrealizowania. Ale dziś, po przepłynięciu blisko 14 tysięcy mil, udziale w licznych ćwiczeniach i odwiedzeniu 20 portów w dziewięciu krajach, śmiało możemy powiedzieć: udało się – przyznaje kmdr por. Aleksander Urbanowicz, dowódca SNMCMG2.
Kierowany przez Polaków zespół zaznaczył swoją obecność choćby podczas manewrów „Mare Aperto” (organizowała je włoska marynarka, a wzięły w nich udział m.in. tamtejsze lotniskowce), „Spanish Flotex” (największe ćwiczenia sił morskich Hiszpanii), czy „Posejdon” (ćwiczenie na Morzu Czarnym, którego organizatorem była Rumunia). Na 181 dni misji aż 130 marynarze spędzili na morzach. Okręty demonstrowały również banderę NATO i bandery narodowe między innymi w ukraińskiej Odessie, czy Barze – głównym porcie Czarnogóry, nowego członka NATO. Misja formalnie zakończyła się 5 lipca w Portsmouth. Tam Polacy, w obecności przedstawicieli Dowództwa Morskiego NATO (MARCOM) przekazali dowodzenie Brytyjczykom. Po „Czernickim” okrętem flagowym drugiego z zespołów przeciwminowych będzie HMS „Enterprise”.
NATO ma cztery zespoły okrętów. Dwa tworzą okręty przeznaczone do prowadzenia wojny minowej, dwa kolejne fregaty i niszczyciele. Połowa z tych sił strzeże bezpieczeństwa na Bałtyku, Morzu Północnym i w północnej części Atlantyku, połowa zaś na Morzu Śródziemnym, Czarnym i Egejskim. Polski sztab ulokowany na ORP „Czernicki” miał już okazję dwukrotnie kierować poczynaniami SNMCMG1, czyli pierwszego ze stałych zespołów przeciwminowych.
autor zdjęć: mon.gov.pl
komentarze