Jeśli nie wykorzystamy programu modernizacji armii do aktywizacji polskiej nauki, to transfer technologii do przemysłu obronnego w ramach polonizacji da jedynie efekt krótkofalowy – pisze Krzysztof Wilewski, dziennikarz portalu polska-zbrojna.pl.
O programie unowocześnienia armii mówi się zwykle przez pryzmat rodzimego przemysłu obronnego. Słusznie podkreślając, że drugiej takiej szansy, w postaci dziesiątek miliardów na zakupy nowego sprzętu i uzbrojenia wojskowego, długo nie będzie. I nie ma w tym cienia fałszu. Jeżeli przyjmiemy, że cykl życia czołgów, samolotów i armat trwa mniej więcej czterdzieści lat, to do kolejnej „modernizacyjnej ofensywy” przejdziemy mniej więcej wtedy, gdy szeregi wojska opuszczą dwa pokolenia żołnierzy.
Nie możemy jednak zapominać również o tym, że w projekt modernizacji sił zbrojnych poza przemysłem musi być w jak największym stopniu zaangażowana również krajowa nauka. I mam tu na myśli nie tylko pracujące na rzecz wojska instytucje naukowo–badawcze, lecz także, a może nawet przede wszystkim, uczelnie wyższe.
Dlaczego one szczególnie? Bo instytucje, takie jak chociażby Instytut Techniczny Wojsk Lotniczych czy Wojskowy Instytut Techniczny Uzbrojenia, są już z racji swoich kompetencji częścią wielu projektów modernizacyjnych. Uniwersytety i politechniki nadal muszą „uczyć” się współpracy z wojskiem i prowadzenia na jego rzecz prac badawczo-rozwojowych. A nie jest to wcale takie proste, jak się wielu osobom wydaje.
Pamiętam, jak kilka lat temu zapytałem jednego z czołowych polskich naukowców akademickich, czy jego projekt – duży rozpoznawczy dron, będzie spełniał wojskowe normy w zakresie komunikacji i ochrony informacji niejawnych. Jego odpowiedz była rozbrajająca – my jesteśmy naukowcami, nie myślimy jeszcze o takich rzeczach.
Czemu tak ważna jest aktywizacja uczelni wyższych i politechnik? Bo to tam uczą się (lub za parę lat będą się uczyć) młodzi inżynierowie, którzy za dekadę będą tworzyć potencjał nie tylko innych placówek badawczych, takich jak wspomniane wojskowe instytuty, lecz również przemysłu obronnego. Mamy miliardy na zbrojenia, ale musimy jeszcze zadbać o ambitne, międzynarodowe akademickie projekty naukowe. Musimy zbudować nowoczesne laboratoria badawcze na politechnikach i uniwersytetach oraz finansować drogie i czasochłonne badania. Bez tego, gdy do firm w ramach polonizacji trafi nowoczesna technologia, będziemy mieli deficyt kadry potrafiącej zrobić z niej użytek.
Doskonałym przykładem może być dla nas Norwegia. Tam rząd pilnuje, aby w każdy większy projekt badawczo-rozwojowy nad nową bronią były zaangażowane nie tylko krajowe firmy i instytucje, lecz także w miarę możliwości środowisko akademickie. U nas powinniśmy zastosować podobny mechanizm, najlepiej ubrany w jasne i czytelne normy prawne.
komentarze