Cieszą mnie zapowiedzi, że obrona terytorialna będzie reaktywowana jako część Sił Zbrojnych RP. Warto przypomnieć, że wszystkie armie NATO mają żołnierzy OT. Nie bez powodu – to przecież niezwykle ważny, w strukturze militarnej, element obrony kraju. Formacja ta jest doceniana ze względu na skuteczność działania zarówno w warunkach pokoju, jak i kryzysu czy wojny.
Istniejące w Polsce oddziały obrony terytorialnej, zwane „koniakowym wojskiem” od barwy beretu, zostały jakiś czas temu zlikwidowane. Jak słusznie zauważył dziennikarz polski-zbrojnej.pl, Bogusław Politowski, w komentarzu „Nowocześni partyzanci” likwidacja obrony terytorialnej okazała się błędem, który osłabił potencjał obrony terytorium naszego kraju.
Dlatego obecny pomysł powołania i zbudowania od podstaw struktur obrony terytorialnej złożonej z ochotników jest dobrym posunięciem. Planowane 15 tysięcy ochotników w ramach nowego rodzaju sił zbrojnych wzmocni potencjał obronny naszego państwa. Odziały mają docelowo liczyć około 200 kompanii OT. To dużo, zważywszy na ogrom prac organizacyjno-logistycznych, które mają towarzyszyć temu przedsięwzięciu. Poseł Michał Jach, przewodniczący Komisji Obrony Narodowej, w wywiadzie dla polski-zbrojnej.pl zapowiedział, że sprzęt oraz wyposażenie mają być nowoczesne i zgodne z charakterem realizowania celów i zadań przez ten rodzaj sił zbrojnych.
Pierwsze oddziały powstaną na wschodnich rubieżach naszego kraju, wzmacniając tym samym system obrony naszych sił zbrojnych. Dobrze by było, gdyby lokalizacja poszczególnych oddziałów obrony terytorialnej obejmowała też tereny zagrożone m.in. klęskami żywiołowymi. Uważam, że część tych oddziałów powinna stacjonować w miastach wojewódzkich oraz miastach ważnych z punktu widzenia strategicznego. Oddziały terytorialne spełniałyby oprócz funkcji obronnych także i funkcje związane z działaniami niemilitarnymi. Wspierałyby system ochrony i obrony infrastruktury krytycznej, która może być celem ataków terrorystycznych czy dywersyjnych. Ponadto, obecność wojska – w tym przypadku oddziałów OT – w poszczególnych aglomeracjach podniosłaby poziom bezpieczeństwa obywateli mieszkających na tych obszarach.
Mam nadzieję, że do tworzenia oddziałów obrony terytorialnej zostaną zaangażowani weterani rezerwiści, specjaliści wywodzący się zarówno z sił specjalnych, jak i innych rodzajów sił zbrojnych. Chodzi tu m.in. o saperów, chemików, łącznościowców czy medyków. Ponadto, tworząc nowy rodzaj sił zbrojnych, warto nawiązać współpracę ze służbami mundurowymi podległymi MSW, szczególnie z policyjnymi oddziałami antyterrorystycznymi.
Na współczesnym polu walki oddziały obrony terytorialnej nie powinny posługiwać się jedynie taktyką zieloną, ale także taktyką czarną. Jak pokazuje konflikt na wschodzie Ukrainy, duża część działań wojennych prowadzona jest w mieście. Dlatego elementem szkolenia przyszłych pododdziałów obrony terytorialnej powinna być także możliwość przekształcenia charakteru działań OT z działań regularnych na nieregularne, czyli partyzanckie. Oddziały OT powinny móc działać w różnych warunkach. I tu, przy szkoleniu, przydałaby się pomoc weteranów będących już w rezerwie. Mogliby przekazać swoją wiedzę i doświadczenie jako cywilni instruktorzy.
Ostatnie konflikty zbrojne na świecie udowodniły, że działanie mobilnych pododdziałów – przechodzących w zależności od sytuacji z działań regularnych do nieregularnych – prowadzi do sukcesów taktycznych. Część wojskowych taktyków uważa nawet działania oddziałów obrony terytorialnej za podstawowy środek odstraszający. Jej żołnierzy, szkolonych do działań partyzanckich, naprawdę niewiele dzieli od wojskowych z pozostałych rodzajów sił zbrojnych.
komentarze