Kabul to miasto, w którym na każdym kroku stoją betonowe ściany. Aby się dostać do otoczonej betonowym murem restauracji, trzeba przejść kilka checkpointów. Mimo to zdarza się, że wystrzelona przez rebeliantów rakieta niszczy na przykład gabinet ministra. Bo tu zagrożenie czuje się na każdym kroku – pisze Magdalena Rochnowska, zastępca dyrektora Biura Rektora Akademii Obrony Narodowej, która niedawno wróciła z Afganistanu.
W przyszłym roku większość koalicjantów zakończy swój udział w natowskiej operacji ISAF. Być może będzie to także koniec misji dla samych Amerykanów. Koalicjanci mają teraz problem z dobrym przygotowaniem planów i kontraktów dotyczących wycofania wojsk i sprzętu. To bardzo trudne zadanie. O wiele łatwiej jest włączyć się do operacji niż z niej powrócić.
Już dzisiaj wiadomo, że nie uda się przywieźć całego sprzętu do kraju. Ten najcenniejszy musi wrócić, ale co zrobić z kontenerami, częściowo zużytymi pojazdami czy innym wyposażeniem wojskowym? Jego wycofanie to ogromny koszt. A poza tym prosta kalkulacja podpowiada, że przez lata nagromadzono go tyle, że nie ma najmniejszych szans, aby wszystko przewieźć w ciągu kilku miesięcy.
Są dwa wyjścia: albo przekazać sprzęt Afgańczykom, albo go zniszczyć. Sądzę, że i jeden, i drugi wariant zostaną zastosowane. Być może setki MRAP-ów trzeba będzie zniszczyć, a nie przekazać. Wszyscy bowiem zadają sobie pytanie, co w Afganistanie będzie się działo po 2014 roku.
Odpowiedzi nie znają – co wyraźnie widać – nawet prezydenci USA i Afganistanu. Nikt dzisiaj nie wie, czy w kraju tym nadal pozostaną amerykańscy żołnierze. A jeśli tak, to ilu ich będzie.
Sytuację dodatkowo komplikuje fakt, że w kwietniu 2014 roku w Afganistanie powinny odbyć się wybory. Może to będzie klucz do rozwiązania sytuacji? Choć wcale tak być nie musi. Główne siły polityczne tego kraju nie kwapią się do rozpoczęcia rozmów o przyszłości państwa. Wiele zależy od roli, jaką będzie chciał odegrać prezydent Hamid Karzaj. Jeśli wybory się odbędą, Karzaj przestanie być prezydentem, ale w kampanii wyborczej wystartuje jego brat. Mówi się także, że obecny prezydent może zostać premierem.
Tymczasem talibowie, którzy nie wykluczają udziału w rozmowach na temat przyszłości Afganistanu, stawiają warunek: chcą negocjować tylko z Amerykanami. Tłumaczą, że to z nimi prowadzą wojnę, i to USA jest dla nich partnerem. O rozmowach z Karzajem nie chcą słyszeć, nazywając go marionetką w rękach Stanów Zjednoczonych.
Sytuacja w kraju sprawia, że większość Afgańczyków, gdyby tylko mogła dostać wizę, natychmiast by wyemigrowała. Najchętniej do Niemiec. To kierunek, który od lat wybiera wielu emigrantów. Na każdym kroku można spotkać ludzi pytających, jak załatwić wizę, także polską. Afganistan zamierza opuścić spora część elity władzy, generalicja, policjanci i oficerowie Departamentu Bezpieczeństwa. Korupcja, która stanowi podstawę funkcjonowania tysięcy urzędników państwa, od góry do dołu przenika Afganistan i długo jeszcze będzie zżerać jego organizm. Sytuację w tym kraju komplikuje jeszcze jeden problem. Choć Afgańczycy mają łącznie 350 tysięcy wojska, służb i policji, całkiem nieźle wyszkolonych żołnierzy i funkcjonariuszy, wciąż nie są w stanie samodzielnie zapewnić bezpieczeństwa kraju.
Wojny nękają Afganistan od 35 lat. Mieszkańcom brakuje wiary w przyszłość, motywacji i determinacji do budowy praworządnego państwa. Koalicja ISAF co mogła zrobić, już zrobiła. Zrealizowano mnóstwo projektów. I nie chodzi tu tylko o szkolenie wojska i policji, lecz także o projekty pomagające zwykłym ludziom, takie jak budowa szkół czy rozwój opieki medycznej. Wydano na nie naprawdę duże pieniądze. Ale nie ukrywajmy – było też wiele niewykorzystanych szans wynikających choćby z niezrozumienia specyfiki Afganistanu.
Operacja ISAF przedłużana w obecnej formule niczego już nie zmieni. To powtarzają i koalicjanci, i Afgańczycy. Czas wracać do domu. Trwa przedostatnia faza operacji. Wojska koalicji szkolą i jedynie wspomagają Afgańczyków. Ale w niektórych prowincjach wzrosło zagrożenie. Giną nasi żołnierze oraz setki Afgańczyków. W Kabulu na każdym kroku stoją wysokie ściany z betonu mające chronić przez atakiem. Aby się dostać do renomowanej restauracji, otoczonej oczywiście betonowym murem, trzeba przejść kilka checkpointów. A i tak bywa, mimo tych środków ostrożności, że wystrzelona przez rebeliantów rakieta niszczy gabinet ministra obecnego rządu. Tu zagrożenie czuje się na każdym kroku.
Przyszłość Afganistanu, mimo heroicznego trudu wojsk koalicji, pozostaje niejasna i niepewna. Obecny obraz tego kraju pokazuje, że dziś nie osiąga się już ważnych celów jedynie za pomocą wojska. Bez równoczesnego działania polityków, dyplomatów i ekonomistów albo świata biznesu można osiągnąć sporo, ale to nadal zdecydowanie za mało.
komentarze