Nie ma nic piękniejszego niż ratowanie ludzkiego życia. Jesteśmy dumni, że jako wojskowe lotnictwo transportowe reprezentujemy siły zbrojne w „Akcji Serce” – mówi płk pil. Sławomir Byliniak, dowódca 8 Krakowskiej Bazy Lotnictwa Transportowego. Dziś jego podwładni zrealizowali setny w tym roku lot w ramach „Akcji Serce”.
W zeszłym roku piloci z Balic byli dumni z wykonania 69 lotów dla „Akcji Serce”. W tym roku jednak znacznie poprawili ten wynik – a dziś to im przypadł zaszczyt wykonania jubileuszowego – setnego lotu w tym roku na rzecz polskiej transplantologii. To w historii akcji rekordowa liczba lotów w ciągu roku. Dowódcą załogi M-28 B/PT, która wykonała jubileuszowy lot, był „Janek”. Wojskowa Bryza przewiozła z Katowic do Warszawy zespół transplantacyjny. Akcję przeprowadzono dla warszawskiej Kliniki Kardiochirurgii i Transplantologii Instytutu Kardiologii.
W sumie w tym roku w „Akcji Serce” uczestniczyło 54 pilotów, a rekordzista aż 12 razy transportował narządy do przeszczepu.
„Mały trybik w wielkiej misji”
– Bardzo się cieszymy, że w tym roku udało nam się zrealizować już 100 lotów w ramach „Akcji Serce” – mówi płk pil. Sławomir Byliniak, dowódca 8 Bazy Lotnictwa Transportowego. Oficer zastrzega jednak, że wojskowi lotnicy są jedynie „małym trybikiem w wielkiej misji”. – Do przygotowania jednego lotu w ramach „Akcji Serce” niezbędny jest udział nawet około stu osób – przyznaje płk. pil. Byliniak. – To osoby, które wysyłają zapotrzebowanie na transport organów, służby zabezpieczające misję w powietrzu i na ziemi, załogi samolotu i jego obsługi, służby: inżynieryjno-lotnicza, meteorologiczna, ruchu lotniczego, ubezpieczenia lotów, łączności, obsługi lotnisk, a także oficer dyżurny oraz medycy: transplantolodzy i zespół karetki pogotowia – wylicza dowódca.
Płk Byliniak zaznacza, że w loty na rzecz pacjentów jest zaangażowana nie tylko jego baza, ale także 33 Baza Lotnictwa Transportowego z Powidza oraz 43 Baza Lotnictwa Morskiego w Gdyni-Babich Dołach. – Choć przyznam, że około 80% lotów o statusie „hospital” wykonuje nasza jednostka – dodaje oficer. On sam ma na koncie kilkanaście takich misji. Najbardziej utkwił mu w pamięci lot sprzed ponad 20 lat, kiedy na pokładzie samolotu An-26 przewoził pacjenta i serce, które miało mu zostać wszczepione. – Pamiętam, że mężczyzna był bardzo przejęty i smutny. Wtedy jeden z członków naszej załogi powiedział mu, że gdy z sercem leci nasza załoga, to wszystkie przeszczepy się przyjmują. Tymi słowami bardzo pocieszył pacjenta. Po wylądowaniu wyściskaliśmy go, dodaliśmy mu otuchy, a potem otrzymaliśmy wiadomość od lekarzy, że wszystko się udało – wspomina dowódca 8 Bazy Lotnictwa Transportowego.
Takie sygnały od lekarzy do pilotów stały się niepisaną tradycją. Najczęściej to SMS-y z dobrymi informacjami. – To bardzo miłe. Na odprawach odczytujemy wiadomości, że pacjent żyje i nam dziękuje. My odpisujemy lekarzom, że polecamy się na przyszłość i także im dziękujemy – opowiada pułkownik.
O tym, jak bardzo budujące są wiadomości od osoby, która koordynuje dany przeszczep, co stało się z pacjentem, opowiada także Marcin, pilot z bazy w Balicach. – My rozsyłamy informacje od lekarzy do członków załogi, czasami nawet na forum wszystkich pilotów. Po to, aby pokazać, że nasza praca ratuje życie – tłumaczy. Marcin do dyżurów w ramach „Akcji Serce” dołączył osiem lat temu, ale przez pierwsze siedem tylko raz trafił mu się wylot na rzecz polskiej transplantologii. Natomiast ten rok jest dla niego szczególny, gdyż w sumie siedem razy transportował narządy do przeszczepu.
Pod presją czasu
Jak wyglądają tego rodzaju misje? Marcin opisuje to na przykładzie akcji, w której wykonał dwa z trzech lotów, które wojskowi musieli zrealizować w ciągu jednej operacji. – Trzeba było przewieźć organ z Wrocławia do Warszawy. We Wrocławiu ekipa transplantologów miała lekkie opóźnienie przy operacji i wszystko się przesunęło w czasie. Do stolicy przylecieliśmy więc później. Na Okęciu przyszło nam z kolei czekać na serce, które miało przylecieć z Białegostoku policyjnym śmigłowcem. W końcu wylądował opóźniony, ale nie z Białegostoku, a bodajże z Ostrołęki. Policjanci z powodu złych warunków atmosferycznych nie mogli dolecieć do Białegostoku i wylądowali najbliżej tego miasta, gdzie mogli. Natomiast serce musiała im dowieźć karetka. Potem polecieli z nim do Warszawy. Dosłownie wylądowali koło nas. My oczywiście byliśmy gotowi do natychmiastowego startu i lotu do Wrocławia. Zdążyliśmy przetransportować serce poniżej tych newralgicznych trzech godzin – opisuje.
Wojskowi piloci przekonują, że udział w „Akcji Serce” przygotowuje pilotów do tego, aby potrafili działać szybko o każdej porze dnia i nocy w różnych warunkach. – Te loty są też dobrym treningiem do bojowego latania – zaznacza pilot z bazy w Balicach.
Zielone światło od koordynatorów i kontrolerów
Marcin jest pod wrażeniem pracy koordynatorów odpowiadających za poszczególne akcje. –Taka osoba musi skoordynować transport, port lotniczy wojskowy czy cywilny, bo z obydwu rodzajów operujemy w przypadku „Akcji Serce” i on musi te wszystkie elementy spiąć. My jesteśmy tym środkowym ogniwem, który się przemieszcza z punktu A do punktu B i dzięki tej koordynacji jesteśmy w stanie być gotowi do szybkiego podjęcia załogi medycznej z organem na pokład – wyjaśnia pilot i wspomina też o istotnej roli jaką w całym przedsięwzięciu odgrywają kontrolerzy ruchu lotniczego. – Oni nas mocno wspierają. Nie muszą dawać nam pierwszeństwa do startu i lądowania, a dają. Dla „Akcji Serce” są w stanie ten ruch tak układać, że jesteśmy prowadzeni praktycznie po sznurku, po prostej do lotniska, traktują nas priorytetowo – zaznacza Marcin.
Płk Byliniak podkreśla, że wojskowi lotnicy są dumni z tegorocznego rekordu i szykują się na kolejne wyzwania. – Jesteśmy gotowi na ponad sto lotów w roku – zapewnia dowódca 8 Bazy.
autor zdjęć: 8 Baza Lotnictwa Transportowego
komentarze