Najnowszy raport szwedzkiego instytutu SIPRI poświęcony stu największym firmom zbrojeniowym na świecie w 2023 roku pokazuje dobitnie, jak bardzo w ostatnich latach wzrosły obroty tych firm, szczególnie amerykańskich. Ich przychody wyniosły w zeszłym roku ponad 300 mld dolarów, czyli tyle, ile pozostałych firm z zestawienia razem wziętych. Raport jest niestety również przykrym dowodem nie najlepszej kondycji rodzimej zbrojeniówki. Jedyny krajowy podmiot w tym zestawieniu Polska Grupa Zbrojeniowa, owszem, awansowała w tegorocznym rankingu o dziewięć pozycji, ale to wciąż dopiero 64. miejsce.
Istniejący od połowy lat sześćdziesiątych Sztokholmski Międzynarodowy Instytut Badań nad Pokojem – SIPRI to instytucja, która wyspecjalizowała się w analizie światowych wydatków na obronność, rozpatrując je zarówno pod względem państwowych budżetów, jak i firm specjalizujących się w produkcji sprzętu i uzbrojenia wojskowego.
Od sześciu dekad SIPRI publikuje każdego roku dwa wyczekiwane przez analityków i ekspertów raporty – wiosną (na przełomie marca i kwietnia) dotyczący wydatków na broń państw z całego świata oraz wczesną zimą (na początku grudnia) poświęcony 100 największym firmom zbrojeniowym z całego globu.
Oba raporty są świadectwem zachodzących zmian geopolitycznych i gospodarczych. Pierwszy pokazuje rosnące aspiracje poszczególnych państw, a także wskazuje regiony targane konfliktami, które mogą przerodzić się w wojny. Drugi raport o 100 największych firmach zbrojeniowych pokazuje, mówiąc nieco kolokwialnie, kto na tym zarabia.
Dane SIPRI z ostatnich lat nie pozostawiają złudzeń co do tego, który kraj jest liderem produkcji obronnej. To bezapelacyjnie Stany Zjednoczone. Na początku XXI wieku koncerny europejskie walczyły o miejsce w pierwszej piątce światowych gigantów zbrojeniowych, jednak od kilku lat pierwsze pięć pozycji przypada podmiotom z USA.
Tegoroczna odsłona raportu tylko potwierdza dominację USA. Amerykańskie firmy odnotowały w 2023 roku przychody w wysokości 317 mld dolarów. Czy to dużo? Odpowiedzią niech będzie fakt, że wszystkie pozostałe podmioty z listy, nawet razem nie zarobiły aż tyle. To nie jest przewaga, to przepaść.
Jedynym biało-czerwonym akcentem w zestawieniu SIPRI jest Polska Grupa Zbrojeniowa. Niestety, trudno jest cieszyć się jej pozycją. Owszem, awansowała ona w tegorocznym rankingu o dziewięć pozycji (na 64. miejsce). Jednak w 2018 roku PGZ również była w podobnym miejscu, by trzy lata później spaść w okolice połowy siódmej dziesiątki.
Przyznam, że mocno mnie irytuje, iż polska zbrojeniówka nie potrafiła wykorzystać w pełni szans na zdobycie nowych rynków zbytu, jakie przyniosły ostatnie lata i wzrost napięcia geopolitycznego w Europie. Ktoś powie, że to okrutne widzieć biznes w wojennej zawierusze i ludzkich tragediach, ale fakty są takie – że skoro Europa, w tym my, musimy się zbroić wobec agresywnej polityki Rosji, to ktoś musi przecież wyprodukować i dostarczyć niezbędną broń i sprzęt wojskowy. I w tym miejscu naprawdę nie możemy sobie nie zadać pytania, dlaczego nie mają to być polskie firmy? Mogą, a nawet powinny!
Zestawienie SIPRI pokazuje dobitnie, jak sytuację wykorzystały firmy z Korei Południowej. Koncern Hanwha awansował z pozycji 42. na 24. Nie inaczej jest z firmą lotniczą KAI, która przesunęła się z miejsca 75. na 56., a Hyundai Rotem z 107. na 87. Bądźmy szczerzy, to polskie miliardy złotych napędziły w znacznej mierze ten koreański wzrost.
Nie chcę zaczynać kolejnej dyskusji o sensowności zakupów w Korei Południowej, szczególnie zaś bronić pozyskania sprzętu, który jest produkowany w Polsce przez nasze firmy. Bardzo liczę jednak na to, że raport SIPRI za rok 2030 pokaże, iż polskie zakłady uruchomiły produkcję licencyjną koreańskiej broni – czołgów i rakiet – i nieźle radzą sobie z ich sprzedażą, wchodząc do pierwszej pięćdziesiątki największych firm zbrojeniowych na świecie.
autor zdjęć: Leszek Kujawski/FoxTwo.pl
komentarze