moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Wilkołak uderzył nocą

Regularne wojsko, siły policyjne, a nawet lotnictwo – w nocy z 23 na 24 czerwca 1943 roku Niemcy rozpoczęli największą akcję pacyfikacyjno-wysiedleńczą w okupowanej Europie. Operacja „Werwolf” miała pomóc w opanowaniu chaosu, który nastał po pierwszych deportacjach z wiosek w okolicach Zamościa. Zakończyła się jednak fiaskiem.

Schemat działania za każdym razem był niemal identyczny. Wieczorem niemieckie wojsko szczelnym kordonem otaczało kilkanaście wiosek. O świcie wkraczały do nich wyznaczone do akcji oddziały. Żołnierze szli od domu do domu i komunikowali mieszkańcom, że mają kilkadziesiąt minut na spakowanie 30-kilogramowego bagażu i zabranie ze sobą 20 złotych gotówką. „Widziałem straszny ból i bezsilną wściekłość malującą się na ustach chłopów, którzy zmuszeni byli zostawić cały dorobek swojego życia i iść za druty obozu” – wspominał Jerzy Karliński, świadek tamtych wydarzeń. Mieszkańcy w istocie niewiele mogli zrobić, bo najlżejsze oznaki sprzeciwu były surowo karane. Niemcy organizowali doraźne egzekucje, nierzadko też puszczali z dymem całe obejścia. Latem 1943 roku Zamojszczyzna po raz kolejny w krótkim czasie przeobraziła się w piekło.

 

REKLAMA

Przestrzeń dla Niemca

„Naszym celem nie jest wcale germanizowanie wschodu w starym znaczeniu tego słowa, to jest przez nauczanie ludów tam zamieszkałych języka i prawa niemieckiego, lecz doprowadzenie do tego, by na wschodzie żyła tylko ludność czysto niemieckiego pochodzenia” – tłumaczył Heinrich Himmler, Reichsführer SS, a zarazem Komisarz Rzeszy ds. Umacniania Niemczyzny. To właśnie pod jego kierunkiem powstał Generalny Plan Wschodni. Projekt zakładał, że w kolejnych dekadach z rozległych obszarów pomiędzy wschodnimi granicami Rzeszy a Morzem Czarnym i jeziorem Ładoga znikną wszyscy Słowianie. Ich miejsce mieli zająć osadnicy z Niemiec. W ten sposób naziści zamierzali zrealizować rojenia o zdobyciu życiowej przestrzeni, niezbędnej do rozwoju „rasy panów”.

Wysiedlenia ruszyły krótko po wybuchu wojny. Jako pierwsi z domów zostali wypędzeni mieszkańcy dawnych polskich ziem, które po kampanii wrześniowej znalazły się w granicach Rzeszy. Następna w kolejce była Zamojszczyzna, położona w obrębie Generalnego Gubernatorstwa. – Niemcy zainteresowali się tym regionem z kilku powodów – tłumaczy prof. Jacek Wołoszyn, historyk z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. – Gleby w okolicach Zamościa były żyzne i sprzyjały rozwojowi rolnictwa. Już kilka wieków wcześniej dotarli tam osadnicy z Niemiec. Co prawda zdążyli się spolonizować, ale nazistowskiej propagandzie to nie przeszkadzało. Chętnie mówiła o germańskiej historii tych ziem – dodaje naukowiec. Na tym oczywiście nie koniec. Zamojszczyzna była stosunkowo gęsto zaludniona, a przy tym dobrze skomunikowana. Sieć kolejowa pozwalała łatwo dotrzeć do wielu miejscowości, a potem przetransportować polskich mieszkańców do pobliskich obozów koncentracyjnych. – Przeprowadzeniem wielkiej akcji wysiedleńczej na Zamojszczyźnie mocno interesował się zwłaszcza Odilo Globocnik, dowódca SS i policji w dystrykcie lubelskim, który w ten sposób chciał wkraść się w łaski Himmlera – podkreśla prof. Wołoszyn. Snuł plany, przekonywał, wreszcie dostał od swoich zwierzchników zielone światło.

Ukraiński kordon

Projekt został opracowany w każdym detalu. Niemcy chcieli, by Zamość stał się wzorcowym miastem dla esesmanów i wysokich rangą urzędników partyjnych. Prowincję postanowili oddać osadnikom, którzy w ramach akcji „Powrót do Rzeszy” zostaną sprowadzeni z Rumunii i krajów bałtyckich. Wokół niemieckich wiosek naziści zamierzali czasowo osiedlić Ukraińców, w których widzieli tanią siłę roboczą. Jednocześnie ich osady pełniłyby rolę kordonu ochraniającego Niemców przed ewentualnymi atakami polskich partyzantów. Zamojszczyzna miała stanowić swego rodzaju wzorzec. Model osadniczy, który później będzie powielany na wschodzie.

Rabunek dzieci polskich podczas niemieckiej operacji wysiedleńczej na Zamojszczyźnie (19431944). Źródło zdjęcia: Józef Fajkowski: Wieś w ogniu. Eksterminacja wsi polskiej w okresie okupacji hitlerowskiej. Warszawa, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, 1972/ Wikipedia

Pierwsze wysiedlenia w okolicach Zamościa Niemcy przeprowadzili jeszcze pod koniec 1941 roku. Wyrzucili ludność z sześciu wsi, na ich miejsce zaś sprowadzili osadników z Besarabii. Wszystko przebiegło po ich myśli, więc postanowili pójść na całość. 12 listopada 1942 roku Himmler podpisał rozporządzenie o utworzeniu na Zamojszczyźnie pierwszego obszaru kolonizacyjnego, do akcji wkroczyły całe zastępy niemieckich żołnierzy i policjantów. Okolice Zamościa stanęły w ogniu, a obozy przejściowe zaczęły pękać w szwach. Polacy poddawani byli tam skrupulatnej selekcji. Niewielką część wysiedlanych, przede wszystkim dzieci, Niemcy przeznaczali do germanizacji. Część mogła się osiedlić w innych wsiach Generalnego Gubernatorstwa. Większość trafiała jednak na przymusowe roboty do Rzeszy albo wprost do obozów koncentracyjnych. Niemcy uznali, że natychmiastowej eksterminacji należy poddać 21% ludności.

Szybko jednak okazało się, że Polacy nie zamierzają biernie czekać na swój los.

Gospodarstwa pod ostrzałem

Duża część mieszkańców po prostu uciekła ze swoich wiosek, zanim jeszcze pojawili się tam Niemcy. Wielu zasiliło partyzantkę. Zygmunt Klukowski, zamojski lekarz, we wspomnieniach z czasów okupacji pisał: „W lasach gromadzi się coraz więcej mężczyzn z wysiedlonych wsi, z przewagą byłych wojskowych. Uzbrojeni są w karabiny i ręczne granaty. Wszyscy oni opanowani są żądzą zemsty. Rwą się do jakiejś roboty”. Na okazję nie musieli czekać długo. W okolicach Zamościa mnożyły się akcje inicjowane przez Armię Krajową i Bataliony Chłopskie. Partyzanci uderzali w niemieckie wojska, ale też w nowo przybyłych osadników. Po latach historycy określą te wydarzenia mianem powstania zamojskiego. – Skala oporu zaskoczyła Niemców. W okolicach Zamościa zapanował chaos. Wreszcie w marcu 1943 roku postanowili przerwać wysiedlenia – zaznacza prof. Wołoszyn. Pomysłu jednak nie porzucili.

Przez kolejne miesiące Globocnik gromadził dodatkowe siły, a jego podwładni układali kolejne plany. Wreszcie w nocy z 23 na 24 czerwca 1943 roku zaatakował jeszcze raz. Tak rozpoczęła się akcja „Werwolf” (niem. wilkołak). – Globocnik miał do dyspozycji dwie dywizje rezerwowe Wehrmachtu, znaczące siły policyjne, a nawet lotnictwo – wylicza prof. Wołoszyn. – Była to sytuacja bez precedensu. „Werwolf” stał się największą tego typu akcją w okupowanej Europie – dodaje. Niemcy postępowali z niespotykaną wcześniej brutalnością. Prowadzili wysiedlenia, a jednocześnie walczyli z partyzantką. Oporne wsie były bombardowane z powietrza. Mnożyły się egzekucje, podpalenia, gwałty i rabunki. Zbrodnicza fala przetoczyła się łącznie przez 171 wsi w powiatach zamojskim, hrubieszowskim, biłgorajskim oraz tomaszowskim. Niemcy wysiedlili od 30 do 60 tysięcy osób. Wkrótce jednak jeszcze raz zdecydowali o przerwaniu operacji. Powód? Sytuacja na froncie. W sierpniu Wehrmacht przegrał wielką bitwę z Sowietami na Łuku Kurskim. Armia Czerwona parła na zachód. Wkrótce alianci mieli wylądować na południu Włoch. W dodatku mimo skali działań podjętych na Zamojszczyźnie, polskie podziemie nie dało za wygraną i cały czas nękało niemieckie oddziały. Ślepy upór Globocnika zaczął wywoływać opór nawet wśród jego mocodawców. Wkrótce też został odwołany z Lublina i przeniesiony na stanowisko dowódcy SS i policji nad Adriatykiem. Jego następca, Jakob Sporrenberg, nie zarzucił całkowicie pacyfikacji i wysiedleń, ale ich skala była nieporównanie mniejsza niż wcześniej. Niemcy uznali, że realizację projektu osadniczego dokończą po wojnie. Ciągle jeszcze bowiem wierzyli w zwycięstwo...

W sumie od jesieni 1942 roku do sierpnia 1943 roku Niemcy deportowali z Zamojszczyzny prawie 110 tysięcy mieszkańców z blisko 300 wsi. Na ich miejscu osiedlili od 10 do 13 tysięcy Niemców, sprowadzonych głównie z Rumunii, a także około siedmiu tysięcy Ukraińców.

Podczas pisania korzystałem z: Zygmunt Klukowski, „Zamojszczyzna”, t. 1, wyd. Ośrodek Karta 2007; materiały Instytutu Zachodniego w Poznaniu; Czesław Madajczak, „Zamojszczyzna – Sonderlaboratorium SS”, Warszawa 1977.

Łukasz Zalesiński

autor zdjęć: AIPN, Wikipedia

dodaj komentarz

komentarze


Rosomaki w rumuńskich Karpatach
 
Zmiana warty w PKW Liban
Druga Gala Sportu Dowództwa Generalnego
Wstępna gotowość operacyjna elementów Wisły
Podziękowania dla żołnierzy reprezentujących w sporcie lubuską dywizję
Żaden z Polaków służących w Libanie nie został ranny
„Nie strzela się w plecy!”. Krwawa bałkańska epopeja polskiego czetnika
Sukces za sukcesem sportowców CWZS-u
Świadczenie motywacyjne także dla niezawodowców
Opłatek z żołnierzami PKW Rumunia
Polska i Kanada wkrótce podpiszą umowę o współpracy na lata 2025–2026
Łączy nas miłość do Wojska Polskiego
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Chirurg za konsolą
Kluczowa rola Polaków
W drodze na szczyt
W Toruniu szkolą na międzynarodowym poziomie
Miliardowy kontrakt na broń strzelecką
Świąteczne spotkanie w POLLOGHUB
Podchorążowie lepsi od oficerów
Wiązką w przeciwnika
W obronie Tobruku, Grobowca Szejka i na pustynnych patrolach
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Nowe łóżka dla szpitala w Libanie
Polskie Pioruny bronią Estonii
Rehabilitacja poprzez sport
Zimowe wyzwanie dla ratowników
Prawo do poprawki, rezerwiści odzyskają pieniądze
Awanse dla medalistów
Rosomaki i Piranie
Rekord w „Akcji Serce”
Ryngrafy za „Feniksa”
Fiasko misji tajnych służb
Więcej powołań do DZSW
Czworonożny żandarm w Paryżu
Operacja „Feniks” – pomoc i odbudowa
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Zrobić formę przed Kanadą
Wyścig na pływalni i lodzie o miejsca na podium mistrzostw kraju
W hołdzie pamięci dla poległych na misjach
Wigilia ‘44 – smutek i nadzieja w czasach mroku
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
21 grudnia upamiętniamy żołnierzy poległych na zagranicznych misjach
Posłowie o modernizacji armii
Ustawa o zwiększeniu produkcji amunicji przyjęta
Srebro na krótkim torze reprezentanta braniewskiej brygady
Olimp w Paryżu
Polacy pobiegli w „Baltic Warrior”
Jak Polacy szkolą Ukraińców
Ochrona artylerii rakietowej
Estonia: centrum innowacji podwójnego zastosowania
„Niedźwiadek” na czele AK
Jeniecka pamięć – zapomniany palimpsest wojny
Nowa ustawa o obronie cywilnej już gotowa
Wkrótce korzystne zmiany dla małżonków-żołnierzy
Świąteczne spotkanie pod znakiem „Feniksa”
Cele polskiej armii i wnioski z wojny na Ukrainie
Opłatek z premierem i ministrem obrony narodowej
Kosmiczny zakup Agencji Uzbrojenia
Wybiła godzina zemsty
Kluczowy partner
Miliardy dla polskiej zbrojeniówki
Olympus in Paris
Poznaliśmy laureatów konkursu na najlepsze drony

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO