Z punktu widzenia Pekinu tocząca się od roku wojna w Ukrainie jest wstępem do wojny hegemonicznej, która ma utrwalić amerykańską globalną hegemonię. Ukraina jest w takim ujęciu narzędziem służącym osłabieniu Rosji, tak aby ta nie liczyła się w momencie rozpoczęcia ewentualnego konfliktu amerykańsko-chińskiego. Rok po wybuchu wojny w Ukrainie Chiny przedstawiły swój plan pokojowy, czy ma on jakiekolwiek szanse na realizację?
Ostatni rok był dla Chin i Rosji okresem zacieśnienia relacji gospodarczych. Wedle szacunków CNN, od marca do grudnia 2022 roku chiński import ropy naftowej z Rosji zwiększył się o 45 procent w porównaniu do analogicznego okresu w 2021 roku, import węgla wzrósł o 54 procent, zaś import gazu o 155 procent. Jeśli dołożymy do tego wzrost importu surowców energetycznych ze strony Indii czy państw regionu Zatoki (Arabia Saudyjska, Zjednoczone Emiraty Arabskie) łatwo będzie zrozumieć, dlaczego rosyjska gospodarka, dotknięta przecież sankcjami, nie odnotowuje takiego spadku, jak spodziewano się na Zachodzie. Warto w tym miejscu dodać, że np. udział chińskich smartfonów na rosyjskim rynku zwiększył się z 40 do 95 procent, zaś udział juana w rosyjskim rynku walutowym wzrósł z 1 procenta do 48 procent w okresie od stycznia do listopada 2022 roku. Chiny stały się dla Rosji niezwykle ważne zarówno jeśli chodzi o eksport surowców energetycznych, import technologii, jak i rynek walutowy, dzięki któremu możliwe jest uniknięcie transakcji dolarowych czy też rozliczanych w euro na korzyść juana. Chiny zapewniają też Federacji Rosyjskiej wsparcie polityczne, wstrzymując się od głosu podczas głosowań w ONZ. Wbrew amerykańskim oskarżeniom najpewniej nie oferują jednak Moskwie bezpośredniego wsparcia militarnego, co zresztą przyznaje również strona ukraińska.
Dla Chin kluczowy jest nie sam toczący się konflikt, a jego kontekst. A tu ChRL nie ma dobrych wieści dla Ukrainy. Z punktu widzenia Pekinu tocząca się od roku wojna jest wstępem do wojny hegemonicznej, która ma utrwalić amerykańską globalną hegemonię. Ukraina jest w takim ujęciu narzędziem służącym osłabieniu Rosji, tak aby ta nie liczyła się w momencie rozpoczęcia ewentualnego konfliktu amerykańsko-chińskiego. I to z tej perspektywy należy patrzeć na chińskie stanowisko, niezależnie od tego co zostałoby powiedziane i jakiego rodzaju deklaracje by padły.
Chiński plan pokojowy skupia się bardziej na budowie porządku międzynarodowego niźli bezpośrednio na toczącym się konflikcie. Wynika to jednak z tego, co zostało zaznaczone wcześniej, że Pekin patrzy na system międzynarodowy inaczej niż państwa zachodnie. I jeśli w pierwszym punkcie planu mowa jest o poszanowaniu suwerenności państw, prawa międzynarodowego, karty Narodów Zjednoczonych, to należy pamiętać, że odnosi się to również do kwestii Tajwanu. Gdy zaś w kolejnym punkcie Chiny wzywają do porzucenia zimnowojennej mentalności i konieczności wzięcia pod uwagę uzasadnionych interesów bezpieczeństwa wszystkich państw, to słowa te są skierowane do USA. Wezwanie do zaprzestania stosowania jednostronnych sankcji, niesankcjonowanych przez ONZ czy do pełnego wdrożenia wynegocjowanych rozwiązań dotyczących eksportu ukraińskiego zboża, utrzymywania łańcuchów dostaw, wynikają z chińskich interesów gospodarczych oraz obaw, że również i ChRL może w innych okolicznościach zostać podobnymi sankcjami dotknięta. Oczywiście w planie jest również mowa o korytarzach humanitarnych dla uchodźców ze strefy działań wojennych, bezpieczeństwie obiektów nuklearnych czy bezwzględnej konieczności zapobieżenia wojnie nuklearnej. Dokument jest jednak bardziej wizją porządku międzynarodowego niźli konkretnym planem pokojowym.
Ukraina zapewnia, że docenia chińskie wysiłki i weźmie pod uwagę stanowisko Pekinu dotyczące zakończenia konfliktu. Ale słowa te mają wyłącznie wymiar polityczny, Kijów nie chce bowiem pogarszać relacji z drugim mocarstwem i drugą gospodarką świata. Nie chce również, aby beneficjentem ich ewentualnego pogorszenia okazała się Federacja Rosyjska. Przedstawienie chińskiego planu niczego jednak nie zmienia, konflikt ukraiński pozostaje na razie nierozwiązywalny.
autor zdjęć: Ludovic MARIN/ POOL/ AFP/ East News
komentarze