Uspokajamy mieszkańców i wyjaśniamy, że widzą i słyszą żołnierzy Wojska Polskiego, którzy są tam, by zapewnić im bezpieczeństwo – mówi gen. bryg. Maciej Klisz. Z zastępcą dowódcy wojsk obrony terytorialnej rozmawiamy o wsparciu samorządowców oraz mieszkańców z rejonu Podlasia i Lubelszczyzny, współpracy ze Strażą Graniczną i przeciwdziałaniu nielegalnej imigracji.
Żołnierze wojsk obrony terytorialnej od ponad miesiąca prowadzą operację „Silne wsparcie”. Co jest celem tych działań?
Bezpośrednim powodem rozpoczęcia operacji „Silne wsparcie” była publikacja na początku września postanowienia pana prezydenta Andrzeja Dudy o wprowadzeniu stanu wyjątkowego w części województw podlaskiego i lubelskiego. Celem tej operacji jest przede wszystkim udzielenie wsparcia społecznościom lokalnym w rejonie przygranicznym. I myślę tu zarówno o mieszkańcach, jak i władzach samorządowych.
Na jakim terenie działają terytorialsi?
Mówimy tu o terenach wzdłuż granicy z Białorusią, czyli o odcinku mierzącym 418 km. Ścisły teren przygraniczny to jednak nie wszystko. Zgodnie z zasadą działania WOT-u nasze jednostki operują w tzw. stałych rejonach odpowiedzialności, a więc w przypadku 1 Brygady OT mówimy o całym województwie podlaskim, a w przypadku 2 Brygady OT o województwie lubelskim. Żołnierze działają zatem na terenie dobrze sobie znanym, co jest olbrzymią zaletą WOT-u.
Ilu ludzi i jakiego rodzaju sprzęt do udziału w tej operacji skierowało Dowództwo WOT?
Każdego dnia zaangażowanych jest 800 żołnierzy, z czego 470 jest w tzw. odwodzie i czeka na rozkaz do podjęcia działań. Pozostali biorą czynny udział w operacji i wykonują różnego rodzaju zadania. Nasi żołnierze dysponują wyposażeniem indywidualnym typowym dla lekkiej piechoty. Posługują się przede wszystkim lornetkami, termo- i noktowizją, czyli wszystkim, co służy do obserwacji terenu w dzień i w nocy. Po raz pierwszy operacyjnie wykorzystujemy łodzie płaskodenne, które służą do patrolowania Bugu. Świetnie sprawdzają się też platformy bezzałogowe FlyEye. Ponadto żołnierze korzystają z różnych pojazdów: motocykli, quadów, ciężarówek czy terenowych fordów rangerów. Także po raz pierwszy w działaniach operacyjnych terytorialsi używają zestawów oświetleniowych. Wcześniej tego rodzaju sprzęt był wykorzystywany podczas akcji kryzysowych, np. przeciwpowodziowych, a teraz na prośbę Straży Granicznej czy samorządowców oświetlamy rejony szczególnie zagrożone.
Żołnierze WOT-u w czasie operacji „Silne wsparcie” nie działają w oderwaniu od innych służb. Z kim współpracujecie?
Cały czas obowiązują nas dwa postanowienia prezydenta: z września 2021 roku o wprowadzeniu stanu wyjątkowego oraz z marca 2020 roku, kiedy pododdziały Sił Zbrojnych RP zostały skierowane do patrolowania granic w związku z pandemią COVID-19. Oznacza to, że wojska obrony terytorialnej są częścią operacji kierowanej przez gen. broni Tomasza Piotrowskiego, dowódcę operacyjnego rodzajów sił zbrojnych. Na terenie objętym stanem wyjątkowym współpracujemy zatem z jednostkami operacyjnymi, a także ze Strażą Graniczną oraz Policją. Z tymi dwiema służbami łączą nas też szczególne relacje, które wynikają z podpisanych porozumień na poziomie Dowództwa WOT, Komendy Głównej SG i KG Policji oraz porozumień lokalnych zawieranych przez dowódców naszych brygad z oddziałami podlaskim i nadbużańskim Straży Granicznej.
Początkowo zadania terytorialsów dotyczyły głównie wspierania samorządowców, burmistrzów, radnych i liderów z terenów objętych stanem wyjątkowym. Działali wówczas żołnierze zespołów oceny wsparcia. Czemu to miało służyć?
Rzeczywiście w pierwszej kolejności do działania skierowaliśmy zespoły oceny wsparcia, czyli pododdziały, które w przypadku różnego rodzaju sytuacji kryzysowych mają rozpoznać problem, zidentyfikować potrzeby mieszkańców i określić, jakiej pomocy możemy im udzielić. Rozmowy z lokalnymi liderami, burmistrzami czy wójtami były też manifestacją naszej obecności. To przekaz: jesteśmy z wami i pomożemy wam, jeśli będziecie czegoś potrzebowali. I tak też się stało, z czasem uruchomiliśmy np. infolinię czy szkolenia z cyberbezpieczeństwa.
Kto korzysta z takich szkoleń?
Zaproponowaliśmy udział w bezpłatnych zajęciach pracownikom urzędów gmin i powiatów. Chcemy za pomocą krótkich szkoleń pokazać ludziom, jakie zagrożenia są możliwe w tej sferze. Z zajęć prowadzonych przez ekspertów z Zespołu Działań Cybernetycznych skorzystało już kilkanaście różnych podmiotów. To projekt długoterminowy i na pewno nie skończy się wraz ze stanem wyjątkowym. W swoich szeregach mamy specjalistów w tej dziedzinie i chcemy dzielić się wiedzą. Bazujemy na przykładach z życia wziętych – mówimy np. o zagrożeniach wynikających z nadmiernego dzielenia się życiem prywatnym w mediach społecznościowych lub tych dotyczących kradzieży tożsamości, czyli tzw. phishingu, a także o fake newsach na temat wojska. Uczymy, jak odróżnić prawdę od manipulacji.
Wspomniał Pan także o infolinii. Od kilku tygodni pod numerem 800 100 115 przez całą dobę dyżurują żołnierze wojsk obrony terytorialnej. Z jakimi pytaniami dzwonią ludzie i jak wygląda system udzielania pomocy potrzebującym?
Mieliśmy zgłoszenia od osób starszych, które potrzebowały pomocy w transporcie do lekarzy czy wsparcia w codziennym funkcjonowaniu, np. zakupach. Część z tych próśb przekazujemy miejskim ośrodkom pomocy społecznej albo naszym jednostkom. Na infolinię dzwonią także mieszkańcy zaniepokojeni obecnością żołnierzy w terenie, ruchem wojsk, a także komunikatami, które słyszą w różnych językach. Uspokajamy ich i wyjaśniamy, że widzą i słyszą żołnierzy Wojska Polskiego, którzy są tam, by zapewnić im bezpieczeństwo. Przyznam jednak, że ponad połowa telefonów, które odbierają nasi żołnierze, dotyczy obecności nielegalnych imigrantów.
I co wtedy? Sprawdzacie w jakiś sposób te informacje?
Nie. Zebrane dane przekazujemy funkcjonariuszom Straży Granicznej, bo my jako WOT nie możemy wykonywać żadnych czynności prawnych.
Działalność WOT-u sami określacie czterema słowami: lokalizuj – izoluj – zabezpiecz – przekaż. Jak zatem wygląda praca żołnierzy w terenie przygranicznym?
Wspomniane przez panią hasła przygotowaliśmy, by w prosty sposób wyjaśnić, co robimy. Każdy terytorials ma wiedzieć, że – po pierwsze – lokalizujemy ludzi, którzy w nielegalny sposób przekraczają granice RP. Po drugie, izolujemy ich, by nie zniknęli nam z oczu i nie wtopili się w tłum. Po trzecie, dbamy o ich stan zdrowia – dajemy jedzenie, picie i gdy trzeba, udzielamy przedlekarskiej pomocy medycznej. I po czwarte, finalnie przekazujemy te osoby odpowiednim służbom. Zgodnie z prawem dalsze czynności mogą prowadzić jedynie Policja, Straż Graniczna lub Żandarmeria Wojskowa.
Na swojej stronie internetowej i w mediach społecznościowych opublikowaliście nagrania z kamer bezzałogowców, które demaskują koczowiska ludzi po białoruskiej stronie granicy, oraz filmy pokazujące próby wtargnięcia na teren RP.
Obraz rejestrowany przez bezzałogowce jest bardzo przydatny. Wszystkimi materiałami dzielimy się oczywiście z wojskami operacyjnymi oraz ze Strażą Graniczną. Z pogranicznikami wykonujemy także patrole na Bugu. Już niejeden raz nasi żołnierze zdejmowali mosty linowe, zabezpieczali łodzie, którymi na teren Polski mieli być przerzucani imigranci. Jesteśmy także zadowoleni z efektów pracy Grupy Poszukiwawczo-Ratowniczej K9 z psami oraz patroli konnych. Ten ostatni pomysł, czyli wykorzystanie zwierząt jucznych w służbie, zaczerpnęliśmy z wojsk specjalnych. Okazuje się, że są miejsca, gdzie nie da się wjechać motocyklem czy quadem, a koń sobie świetnie poradzi.
Czy efekty pracy terytorialsów są w jakiś sposób policzalne?
Powiem tak: śledzimy statystyki, które podaje codziennie Straż Graniczna. W ciągu tygodnia nasi żołnierze raportują zwykle o wskazaniu lokalizacji kilkuset osób, w tym tych przebywających poza granicą Polski. Trzeba pamiętać, że nie jesteśmy jedyną służbą zaangażowaną w tę operację. Historia uczy nas jednak, że żadna przeszkoda, nawet mur, nie zagwarantuje stuprocentowej szczelności granicy. Postawienie w 1961 roku muru berlińskiego nie zahamowało przepływu ludzi z Niemiec Wschodnich do Zachodnich.
W naszym wypadku sytuacja jest szczególna i rozumiem, że może budzić niepokój. Zapewniam jednak, że obecność osób w mundurach – czy to Straży Granicznej, Policji, czy wojska – stabilizuje sytuację w regonie. Widzimy, ile osób jest po białoruskiej stronie granicy i ile próbuje się do nas dostać. To, że udaje się nielicznym, świadczy o skuteczności prowadzonych działań.
A jak na Waszą obecność reagują ludzie? Czy to, co robicie, spotyka się ze zrozumieniem?
Mieszkańcy Podlasia i Lubelszczyzny odczuwają niepokój, rozumieją więc, że jesteśmy tam dla nich. Spotykamy się z przejawami sympatii, otrzymujemy podziękowania. Żaden z naszych żołnierzy nie doświadczył negatywnych emocji ze strony mieszkańców, którzy czują, że to ich wojsko, ludzie z tych terenów. Zgodnie z myślą przewodnią dowódcy WOT-u: im mniejsza miejscowość, tym większa obecność wojska, bo w tych właśnie najmniejszych miejscowościach najbardziej są potrzebni żołnierze stabilizujący sytuację oraz niosący pomoc w razie potrzeby.
Gen. bryg. Maciej Klisz jest zastępcą dowódcy wojsk obrony terytorialnej.
Tekst pochodzi z najnowszego numeru miesięcznika „Polska Zbrojna” 11/2021.
Wydawnictwo można kupić w naszym sklepie.
autor zdjęć: DWOT
komentarze