Przetarg na dostawę Zintegrowanego Systemu Szkolenia Zaawansowanego AJT będzie jednym z pierwszych kontraktów dla polskiej armii, realizowanym na podstawie znowelizowanego prawa o zamówieniach publicznych. Do walki o niego mogą stanąć firmy z całego świata. I nie będzie już można od nich wymagać, by inwestowały w naszym kraju.
Amerykanie, Koreańczycy, Włosi, Czesi, a może ktoś jeszcze? Do rywalizacji o umowę na dostawę dla naszej armii ośmiu samolotów, systemu szkolenia i pakietu logistycznego przystąpią firmy z całego świata. Tak zdecydowało Ministerstwo Obrony Narodowej. To konsekwencja wejścia w życie 20 lutego br. nowych przepisów o zamówieniach publicznych, które wymuszają ogłaszanie otwartych przetargów, nawet gdy w grę wchodzi zaawansowane uzbrojenie lub sprzęt wojskowy. Firmy zainteresowane umową mają czas do 2 kwietnia br. na składanie swoich ofert.
Czy to oznacza, że każdy wojskowy przetarg będzie dostępny dla firm z całego świata? Nie. Nowa ustawa przewiduje, że w oparciu o art. 346 Traktatu o Funkcjonowaniu Unii Europejskiej, zamawiający może zdecydować, iż ze względu na „podstawowy interes bezpieczeństwa państwa” zaprosi do składania ofert np. jedynie rodzime przedsiębiorstwa. Takie ograniczenie wolnej konkurencji może być jednak stosowane jedynie w wyjątkowych przypadkach.
– Każda decyzja o zastosowaniu art. 346 Traktatu musi opierać się na indywidualnej ewaluacji każdego przypadku, która określa zagrożony podstawowy interes bezpieczeństwa i ocenia konieczność zastosowania konkretnego środka, biorąc pod uwagę zasadę proporcjonalności oraz potrzebę ścisłej interpretacji art. 346 TFUE – tłumaczy płk Kryspin Trych, radca prawny podsekretarza stanu ds. uzbrojenia i modernizacji.
Strażnikiem zasadności stosowania art. 346 i tak jest Komisja Europejska. Jeśli uzna, że któreś z państw powinno ogłosić w danym przypadku otwarty przetarg, może nawet nakazać wypowiedzenie podpisanej już umowy. W przypadku AJT, MON nie będzie musiało się z niczego tłumaczyć, gdyż przetarg jest otwarty dla firm z całego świata.
Obowiązywanie nowej ustawy o zamówieniach publicznych ma jeszcze inne konsekwencje. – Nie mają już zastosowania przepisy ustawy z dnia 10 września 1999 r. o niektórych umowach kompensacyjnych zawieranych w związku z umowami dostaw na potrzeby obronności i bezpieczeństwa państwa – wyjaśnia ppłk Małgorzata Ossolińska, rzecznik prasowy Inspektoratu Uzbrojenia. Oznacza to, że nie możemy domagać się od firm, które chcą nam sprzedać AJT, zobowiązań offsetowych, czyli np. w zamian za kontrakt zainwestowania w Polsce konkretnej sumy.
Nie oznacza to, że polski przemysł zbrojeniowy straci na nowych rozwiązaniach. – Możemy kupić sprzęt dla wojska oferowany przez zagraniczne koncerny, ale na zasadzie takiej, że następuje transfer technologii, producent przenosi część produkcji do Polski, daje nam know-how – tłumaczył niedawno w rozmowie z portalem polska-zbrojna.pl wiceminister Waldemar Skrzypczak.
Zakup nowych samolotów szkolnych pozwoli uzyskać samowystarczalność w szkoleniu kandydatów na pilotów wielozadaniowych samolotów F-16. Więcej o tym przetargu czytaj na portalu polska-zbrojna.pl.
Ruszył przetarg na samolot szkoleniowy
Armia kupi osiem lekkich samolotów odrzutowych do szkolenia zaawansowanego AJT. Będą na nich trenować m.in. piloci F-16. Resort obrony ogłosił właśnie przetarg na zakup tych maszyn. W ramach tej procedury chce też kupić pakiet szkoleniowy i serwisowy dla tych samolotów. Kontrakt wart jest ok. 1,5 mld zł. |
Na portalu polska-zbrojna.pl zastanawiamy się, jaka będzie przyszłość polskiego przemysłu zbrojeniowego bez offsetu. Zapraszamy do dyskusji.
Nie będzie płaczu po offsecie
Jeśli MON wykorzysta każdy paragraf nowego prawa o zamówieniach publicznych, aby miliardowe zamówienia lokować w naszej rodzimej zbrojeniówce albo przynajmniej pozyskać technologię od zachodnich koncernów, to nikt, poza kilkoma „ekspertami”, za offsetem płakać nie będzie – pisze Krzysztof Wilewski, publicysta portalu polska-zbrojna.pl. |
autor zdjęć: Piotr Łysakowski
komentarze