Będą pokonywać lodowate górskie potoki i strome zbocza. Niewiele jeść i spać. Blisko czterdziestu kandydatów na komandosów wyruszyło w morderczy marsz po Beskidach. Chętnych było więcej, ale niektórzy wystraszyli się… pogody. – Już po drugiej dobie odpadło siedmiu – przyznaje szef selekcji do Jednostki Wojskowej Nil.
Pierwsze 48 godzin przesądza przeważnie, czy kandydat na komandosa zda egzamin. – Wtedy już widać, kto się nadaje do służby, a kto nie. Bo pięciodniowy, ekstremalny wysiłek przejdą tylko najlepsi – mówi mjr Krzysztof Łukawski, rzecznik prasowy Nila. Komandosi tej jednostki zajmują się logistyką i wsparciem informacyjnym jednostek Wojsk Specjalnych.
W Beskidzie Średnim, gdzie są sprawdzani przyszli specjalsi, ciągle utrzymuje się minusowa temperatura. Ale żołnierze zabierają w góry tylko podstawowe wyposażenie. Najważniejsze są dobre buty, śpiwór, karimata, kompas, nóż i zapałki. Nie mogą mieć dodatkowej żywności, słodyczy i różnego rodzaju odżywek.
Trasa selekcji co roku jest modyfikowana tak, by była zaskoczeniem nawet dla tych żołnierzy, którzy do weryfikacji stawali już kilka razy. W tym roku ekstremalny test rozpoczął się na Zarabiu w Myślenicach.
Przez najbliższe dni żołnierze będą wędrować po Beskidach pod okiem najlepszych instruktorów z krakowskiej jednostki specjalnej. Niektórzy z nich mają doświadczenie np. ze służby w GROM-ie.
Dziennie będą pokonywać kilkadziesiąt kilometrów. Przeprawią się przez przeszkodę wodną i strome zbocza gór. – Chcemy sprawdzić nie tylko kondycję fizyczną żołnierzy, ale także ich zachowanie w trudnych warunkach i zdolność do współdziałania w grupie – mówi instruktor z JW Nil. Podczas blisko tygodniowego testu żołnierze będą mało jeść (dostaną tylko wojskowe suche racje) i niewiele spać. A w ostatnim dniu, gdy będą maksymalnie wyczerpani, czekają ich jeszcze testy psychologiczne. Mają sprawdzić ich spostrzegawczość i zdolności analityczne, nawet w stresie i po ekstremalnym wysiłku.
To pierwsza selekcja do JW Nil w tym roku. Kolejna próba dla kandydatów odbędzie się jesienią. Poprzednie pomyślnie przeszło zaledwie 30 procent kandydatów. Na selekcję zgłaszają się głównie żołnierze z jednostek powietrznodesantowych i rozpoznawczych.
Zanim jednak żołnierze wyjadą w góry, wstępną kwalifikację przechodzą jeszcze w jednostce. Zdają egzaminy sprawnościowe według norm ustalonych dla Wojsk Specjalnych, a psycholog przeprowadza z nimi rozmowę.
Tym razem na wiosenną selekcję do Nila stawiło się też dwóch cywili. Zaproszenie wygrali podczas ostatniego finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Nie mają co prawda szans na służbę w jednostce, ale chcą się sprawdzić. Jeden z mężczyzn zrezygnował z marszu dzisiaj rano.
O tym jak ćwiczą komandosi z jednostki NIL dowiesz się z materiałów portalu polska-zbrojna.pl.
Komandosi w Tatrach
Jak przewidzieć zejście lawiny, a potem znaleźć i uratować zasypanych? Komandosi ze wszystkich jednostek Wojsk Specjalnych ćwiczyli w Tatrach pod okiem ratowników TOPR-u. – Operatorzy działają w każdych warunkach. Oprócz przeciwnika muszą czasami pokonać np. ośnieżone górskie szczyty – mówi mjr Krzysztof Plażuk z Dowództwa Wojsk Specjalnych. |
||
Komandosi trenują w amazońskiej dżungli
Kilkunastogodzinne marsze w strugach deszczu i duchocie, bezsenne noce i drastyczna dieta. Komandosi z trzech elitarnych polskich jednostek specjalnych rozpoczynają w południowoamerykańskiej dżungli morderczy kurs pod okiem instruktorów Legii Cudzoziemskiej. |
autor zdjęć: mjr Krzysztof Łukawski
komentarze