Na wojnie polsko-bolszewickiej piechota nie miała łatwo. Nieustanne marsze trwające niekiedy po dwadzieścia godzin na dobę dosłownie spędzały żołnierzom sen z powiek. Takie właśnie wyczerpujące zadanie stało przed 8 Dywizją Piechoty w trakcie pościgowego etapu Bitwy Warszawskiej. Wyznaczone odcinki osiągnęła po ośmiu dniach pościgu za ustępującymi czerwonoarmistami.
Stanowisko ciężkiego karabinu maszynowego Hotchkiss wz. 14 podczas ćwiczeń wojskowych, 1925. Z karabinów tego typu korzystali żołnierze 8 DP podczas walk w 1920. Narodowe Archiwum Cyfrowe
17 sierpnia 1920 roku 8 Dywizja Piechoty dowodzona przez pułkownika Stanisława Burhardta-Bukackiego zakończyła krwawy bój na przedmościu warszawskim pod Ossowem, Leśniakowizną i Okuniewem. Dzięki ogromnemu poświeceniu, przy stratach na poziomie około 1 tys. żołnierzy, 8 DP odparła wielokrotne i uporczywe ataki sowieckiej 17 i 27 Dywizji Strzelców. Utrzymanie odcinka miało niebagatelne znaczenie dla obrony 1 Armii gen. Franciszka Latinika, gdyż skuteczność 8 Dywizji zapobiegła wyjściu oddziałów bolszewickiej XVI Armii na prawą flankę 11 Dywizji Piechoty na odcinku wołomińsko-radzymińskim. Odrzucenie nieprzyjaciela od stolicy przy jednoczesnym kontruderzeniu grupy manewrowej Naczelnego Wodza Józefa Piłsudskiego znad Wieprza przechylało szalę zwycięstwa na polską stronę, ale nie kończyło Bitwy Warszawskiej.
Choć 8 DP poniosła duże straty, utrzymała stan bojowy na poziomie około 85 oficerów oraz 3 tys. podoficerów i szeregowych. W znacznej mierze było to możliwe dzięki wcieleniu do jednostki dużych uzupełnień, głównie młodzieży gimnazjalnej i studentów. Przed pójściem na front ci młodzi ludzie mieli wiele zapału, zdając sobie sprawę z powagi sytuacji. Jednak przy zetknięciu się z wrogiem, kiedy koledzy na ich oczach ginęli w morderczym ogniu sowieckiej artylerii i broni maszynowej, często tracili ducha walki. Na szczęście doświadczeni oficerowie wiedzieli, jak dowodzić podkomendnymi w taki sposób, aby w obliczu trwogi utrzymali oni pozycje. I choć sztuka ta się powiodła, przed żołnierzami stało kolejne wyzwanie – pogoń za ustępującym wrogiem.
Sierpniowy żar
Maszerowanie to dla piechura rzecz zwykła, lecz geograficzne i logistyczne uwarunkowania wojny nadają tej kwestii wyjątkową rangę. Przede wszystkim linie frontu były długie. Wojna z Rosją sowiecką miała charakter manewrowy, dochodziło do starć piechoty z jazdą, prowadzono częste kontrataki. Żołnierze musieli pokonywać ogromne odległości. Nieśli ze sobą plecak i broń, a mundur, podobnie jak buty, szybko ulegał zniszczeniu. Na podwody nie było co liczyć, gdyż chłopi zwykle mieli wozy jednokonne. Samochodów i ciężarówek było jak na lekarstwo. Z reguły każda dywizja dysponowała tylko jedną kolumną pojazdów służących do transportu newralgicznych materiałów, na przykład nafty i smarów, a także amunicji. Poza tym w czasie intensywnych działań zwykle brakowało czasu na to, aby żołnierze mogli zjeść coś ciepłego. Zmagano się z niedoborem wody, a było to uciążliwe zwłaszcza w sierpniu, gdy oddziały maszerowały w pełnym słońcu. W obawie przed dyzenterią dowództwo kategorycznie zabraniało żołnierzom pić ze strumieni i rzek. Ratowano się pijąc ze studni, lecz wody nie zawsze starczało dla wszystkich. W ciągu dnia podawano kawę, ale szybko się ona kończyła. Żołnierze maszerowali, zajadając tylko chleb: „Upał straszny. Samo południe. Pot leje się ze wszystkich. (…) Głód i pragnienie obezwładniają, kolumna batalionu maszeruje drogą, my zaś bez dróg, po wzgórzach. Źle iść. Wertepy. Zboża wysokie. (…) Żołnierze omdlewają, już kilku padło na ziemię. Leżą bez przytomności. Gdzie sanitariusz? Odprowadza zemdlonych na drogę, do taboru, do wozu sanitarnego. Zły przykład. Niektórzy umyślnie udają, że już nie mogą iść. Niektórzy kładą się do zboża, chcą zostać. Wszystko im jedno”.
Wiele podobnych opinii można znaleźć w pamiętnikach uczestników tamtych wydarzeń. Sierpniowy żar dawał się we znaki także żołnierzom 8 DP, której dowództwo 18 sierpnia o piątej nakazało nacierać w kierunku rzeki Liwiec i zająć Łochów oraz Pogorzelec siłami XV i XVI Brygady Piechoty. W ten sposób wykonywano dyrektywę Naczelnego Dowództwa Wojska Polskiego, w której stwierdzano, że zadaniem polskich wojsk, operujących przeciwko armiom bolszewickim, jest najenergiczniejszy pościg, zwłaszcza na prawym skrzydle, celem odcięcia nieprzyjacielowi odwrotu na Brześć, Białystok i Osowiec.
Niekończące się tabory
Akcja pościgowa 8 DP ruszyła planowo. Tak moment ten opisał ochotnik z 13 Pułku Piechoty Bolesław Sylwester Kołakowski: „Tyraliery szły obok naszych stanowisk, polem wzdłuż lasu, tak że widzieliśmy je doskonale. Był to widok niezwykły, wzruszający, niezapomniany. Krzyczeliśmy: Hurra! Hurra! Niech żyją! Nieprzyjaciel nie stawiał oporu. Tyraliery szybko posuwały się naprzód, aż zniknęły nam z oczu. Zwycięstwo! Zwycięstwo! Front został przełamany! (...) Rozpoczęła się nasza kontrofensywa”.
Pierwsze patrole 21 Pułku Piechoty dotarły do rzeki Liwiec 19 sierpnia o dziewiątej. Następnie XVI BP rozpoczęła dalszy marsz na Łochów, a XV BP po przejściu przez Pogorzelec zmierzała w stronę Wyszkowa, gdzie miała przejść przez most na Bugu i skierować się na drogę wiodącą do Ostrowi Mazowieckiej. Jak wspominał Kołakowski, widok zniszczonego Wyszkowa był przygnębiający: „Niekończące się tabory, oddziały konnicy i piechoty, ciężkie automobile ze sprzętem wojennym utrudniały nam posuwanie się w kierunku Wyszkowa. Po kilku godzinach czekania, które dla mnie były czasem upragnionego odpoczynku, przekroczyliśmy Bug i weszliśmy do zniszczonego i splądrowanego Wyszkowa. Część kompanii pomaszerowała w kierunku Ostrowi Mazowieckiej, a reszta, w której ja się znajdowałem, czekała na dalsze rozkazy”.
Wymarsz z Wyszkowa w kierunku północno-wschodnim rozpoczął się nocą. W roli oddziału pościgowego wysłano dwa bataliony 13 Pułku na Ostrów Mazowiecką z zadaniem zamknięcia dróg wiodących z tej miejscowości. W rejonie Trzcianki trafiono na oddział czerwonoarmistów w sile sześciuset bagnetów i trzech dział, szybko jednak rozproszony. Po osiągnięciu przez główne siły 8 DP miejscowości Budykierz dowództwo jednostki nakazało forsowny marsz nocny z 20 na 21 sierpnia celem jak najszybszego zajęcia Łomży i Nowogrodu. Żołnierze mocno odczuli skutki tego rozkazu, zwłaszcza będąca nieco w tyle XVI BP, która najpierw pokonała 18 km w ciągu 20 sierpnia do Budykierza, a następnie nocą kolejne 22 km w ogólnym kierunku na Długosiodło błotnistymi drogami z powodu intensywnego deszczu: łącznie 42 km w ciągu około 26 godzin!
Po całonocnym marszu XVI BP znalazła się przed południem w rejonie Wąsewa, a XV BP osiągnęła rejon Jelenie. Żołnierze zatrzymali się tutaj na odpoczynek i przygotowanie do dalszego marszu. Zmęczenie było tak ogromne, że zdarzały się często omdlenia, niekiedy zawały serca, a także desperackie przypadki samopostrzału, aby uzyskać zgodę na odejście z frontu. Żołnierzom doskwierał również głód, co barwnie, choć dramatycznie opisał Władysław Kocot: „(...) Zastukałem w szybę [chałupy] i zawołałem: ‘Wody’. Krzyk powstał w chałupie jeszcze większy. Znów wołam u drzwi zamkniętych: ‘Wody! Dajcie wody! Pić!’. Nareszcie drzwi się otworzyły i stary gospodarz, cały trzęsąc się ze strachu, stanął w progu. Na powtórne żądanie podał kubeł z wodą. Piję. W domu lament cichnie. Rozlegają się szepty: ‘To nasi już! Nasi! Polskie wojsko!’. Stary się pyta, czy nie napiłbym się mleka. ‘Dawaj!’ – krzyczę. Baba podaje mleko z całą dzieżką. Piję dzieżką. We wsi jeszcze są bolszewicy i strzelają do naszych. Ja piję. Wypiłem ze dwa litry. A ponieważ przed chwilą wypiłem już z litr wody, przeto tak jestem pełny, że omal stoję na nogach. Tak uczułem się ciężki, pełny i wściekle głodny. Zobaczyłem uciekających tuż drogą kozaków na koniach, klękam i otwieram na nich ogień. Oni uciekli. Zbliżam się pod drzewo. Leżą pierzyny i pościel. Jest i kosz. W nim widzę suche kawałki zamolałego chleba. Obok leżą zgniłe ulęgałki. Łapię chleb, jem go i aż dym idzie z pleśni. Zagryzam zgniłymi ulęgałkami. Ogromnie to smaczne jedzenie, taki chlebek, dar Boży! Zjadłem go tak chciwie, że nie miałem czasu na strzelanie”.
O godz. 3.30 w nocy 21 sierpnia Naczelny Wódz osobiście skorygował bieżący kierunek natarcia 8 DP i wyznaczył jej zadanie zakrycia wraz z VII Rezerwową BP zachodniego skrzydła 4 Armii od Ostrołęki wzdłuż Narwi na północ, w celu flankowania sowieckiej IV Armii od południa. Wieści o nadchodzeniu pododdziałów 8 DP do Ostrołęki wywołały panikę wśród czerwonoarmistów. I batalion 21 Pułku Piechoty 23 sierpnia zdołał opanować miasto bez większego trudu, biorąc pokaźny łup: dwanaście karabinów maszynowych, siedemset sztuk karabinów ręcznych i wagon amunicji artyleryjskiej. Przechodząc na prawy brzeg Narwi, nieprzyjaciel podpalił ostrołęcki most, lecz dzięki szybkiej reakcji żołnierzy 21 Pułku i miejscowej ludności przeprawa nie spłonęła.
Przeciwnik umknął
Dywizja obsadziła odcinek od długości około 12 km wzdłuż Narwi między Ostrołęką i Łomżą, sąsiadując na prawym skrzydle z 14 DP. Następnie przed południem 24 sierpnia rozpoczynała natarcie na północ w rejon na wschód od Myszyńca: XV BP w kierunku na Świnię (ob. Charubin), a XVI BP na Serafin. Dywizja przygotowywała się do przejścia przez Narew. Pułki koncentrowały się na drodze z Rydzewa do Ostrołęki, a następnie przeprawiły się pod nadzorem kompanii technicznych. Jednocześnie organizowano improwizowane oddziały kurpiowskie, pomagające wyłapywać czerwonoarmistów w tym regionie. „Po drodze spotkaliśmy Kurpi” – wspominał Kołakowski, dalej: „Pytani, jak daleko do granicy pruskiej, niezmiennie odpowiadali: ‘Nila z hakiem, panoczku’. ‘Nila’ – jak mila – była wymierna, ale ten ‘hak’ nie miał końca. Coraz częściej mijaliśmy rozbite tabory bolszewickie, trupy końskie, jeszcze z uszkodzonymi kołami. Zbliżaliśmy się do granicy Prus Wschodnich, nie spotykając nieprzyjacielskich żołnierzy”.
Pomimo bliskości granicy pruskiej, na dopadnięcie uciekających sił sowieckich, zwłaszcza Korpusu Konnego Gaja Bżyszkiana, który dopuścił się licznych zbrodni wojennych, szans właściwie nie było. Wróg przeszedł bowiem granicę niemiecką w celu internowania. Dopiero późnym wieczorem 24 sierpnia XV BP osiągnęła Świnię, a XVI BP wieś Wyki, gdzie zatrzymała się na nocny odpoczynek po przejściu 30 km.
Rankiem następnego dnia pułki 8 DP mocno zmęczone maszerowały w deszczu ku granicy niemieckiej. Dywizja nie miała wówczas styczności z oddziałami wroga, a najwyżej z pojedynczymi grupami czerwonoarmistów, którzy nie zdążyli z jakichś powodów zbiec do Prus Wschodnich. Dywizja osiągnęła wyznaczone odcinki 25 sierpnia około osiemnastej. W ciągu ośmiu dni działań pościgowych między 17 a 25 sierpnia pokonała odległość 160 km, biorąc do niewoli 3526 jeńców, zdobywając 12 dział i 57 karabinów maszynowych. Zwycięska Bitwa Warszawska dobiegła końca, choć wojna trwała.
Źródła cytatów:
CAW-WBH, Wojskowe Biuro Badań Historycznych, sygn. IX.1.2.122, B.S. Kołakowski, Rok 1920, mps, b.d., s. 13, 14, 16.
W. Kocot, Pamiętnik zroku 1920, „Krasnosielcki Zeszyt Historyczny” 2015, nr 23, s. 9.
Maciej A. Pieńkowski doktor historii, specjalizuje się w dziejach nowożytnych i wojnie polsko-bolszewickiej. Kierownik Sekcji Badań nad Wojskiem do 1945 r. wWojskowym Biurze Historycznym. Współpracownik Fundacji Zakłady Kórnickie.
autor zdjęć: Narodowe Archiwum Cyfrowe, Domena publiczna
komentarze