Ppłk Łukasz Ciepliński miał żonę, syna i niewielki sklep galanteryjny. Starał się ułożyć sobie życie w trudnej powojennej rzeczywistości. A przy tym nie zrezygnował z walki, której perspektywy wydawały się beznadziejne. W styczniu 1947 roku stanął na czele zarządu WiN, największej w Polsce organizacji antykomunistycznego podziemia. Wpadł niespełna rok później.
„Kochana Wisiu! Jeszcze żyję, chociaż są to prawdopodobnie już ostatnie dla mnie dni. Siedzę z oficerem gestapo. Oni otrzymują listy, a ja nie. A tam bardzo chciałbym otrzymać choć parę słów Twoją ręką napisanych” – wspominał w jednym z grypsów do żony ppłk Łukasz Ciepliński. Była zima 1951 roku. Prezes Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”, największej organizacji podziemia antykomunistycznego w Polsce, przez trzy lata krążył pomiędzy celami i salami przesłuchań ubeckich aresztów. Był szantażowany, poniżany, bity. Stał się nieomal wrakiem człowieka. Tortury nie ustały nawet wówczas, kiedy nie mógł już poruszać się o własnych siłach. Jeden ze współwięźniów opowiadał po latach: „Cieplińskiego na przesłuchania wielokrotnie wynoszono na kocu, gdyż miał połamane kości rąk i nóg, a później przynoszono do celi pobitego”. Śledczy chcieli go złamać. Wyciągnąć z niego jak najwięcej informacji, zanim kat przystawi mu do potylicy pistolet i pociągnie za język spustowy. Bo zanim jeszcze proces przeciwko IV Zarządowi WiNw ogóle ruszył, wyrok na jego członków został już dawno wydany.
Order z generalskiego munduru
Ciepliński był doświadczonym żołnierzem. Służbę rozpoczął jeszcze przed wojną. Jesienią 1936 roku, jako świeżo upieczony podporucznik, został dowódcą kompanii przeciwpancernej 62 Pułku Piechoty w Bydgoszczy. Trzy lata później wziął udział w kampanii wrześniowej. Walczył nad Bzurą, a potem osłaniał odwrót Armii „Poznań” i „Pomorze”. Wówczas to wraz ze swoimi podwładnymi zniszczył sześć niemieckich czołgów, za co został odznaczony orderem Virtuti Militari. Legenda głosi, że podczas naprędce zorganizowanej uroczystości gen. Tadeusz Kutrzeba odpiął odznaczenie ze swojego munduru, by przypiąć je na piersi młodego oficera.
Po wrześniowej klęsce Ciepliński przedarł się na Węgry. Tam przez kilka miesięcy był przygotowywany do pracy w konspiracji. Kiedy jednak wrócił do okupowanej Polski, szybko został aresztowany. Trafił do więzienia w Sanoku, szczęśliwie jednak nie pozostał w nim długo. Wiosną 1940 roku udało mu się zbiec. Ostatecznie wylądował w Rzeszowie, gdzie niebawem stanął na czele tamtejszego Inspektoratu Rejonowego AK. Używał już wówczas kilku pseudonimów. Jednym z nich był „Pług”, pod którym przeszedł później do historii.
Konspiracyjna działalność przyniosła Cieplińskiemu kolejne sukcesy. To właśnie jego podwładni namierzyli tajną kwaterę Hitlera w Strzyżowie, przechwycili też fragmenty pocisków V2, które Niemcy testowali na poligonie w Bliźnie. Ciepliński jako dowódca Grupy Operacyjnej 24 Dywizji Piechoty AK wziął też udział w akcji „Burza”. Szybko jednak miał się przekonać, że współpraca z Sowietami to droga donikąd.
Latem 1944 roku Armia Czerwona wkroczyła do Rzeszowa. Od wysokiego rangą sowieckiego wojskowego Ciepliński usłyszał, że polskie podziemie powinno czym prędzej wypowiedzieć posłuszeństwo rządowi w Londynie. Wiedział, co to oznacza. Jan Łopuski, jeden z ówczesnych podwładnych „Pługa”, tak wspominał ich przypadkowe spotkanie na ulicy: „Podszedł do mnie z twarzą posępną i powiedział: »Mariusz«, niech pan zdejmie opaskę, konspiracja obowiązuje nadal, a najgorsze jeszcze przed nami”. Wkrótce ruszyły aresztowania członków polskiego podziemia. Blisko 300 z nich trafiło do więzienia urządzonego w rzeszowskim zamku. Ciepliński postanowił ich odbić. Na próżno. Niebawem Armia Krajowa przestała istnieć. Ale „Pług” zdecydował, że pozostanie w konspiracji.
Walka po walce
– Wielu członków konspiracji wierzyło, że powojenny ład w Europie jest tymczasowy. Obserwowali narastającą różnicę zdań, a z czasem otwartą wrogość pomiędzy ZSRS a Wielką Brytanią i USA. Mocno liczyli przy tym na to, że Zachód nie pozwoli, by Sowieci w tak brutalny sposób narzucali swoje porządki na tak znacznych obszarach kontynentu – podkreśla dr Bartosz Kapuściak, historyk z Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL. Na fali tych przekonań już 2 września 1945 roku powstała organizacja „Wolność i Niezawisłość”. Jej kierownictwo postawiło na walkę polityczną. WiN miał informować Polaków, ale też opinię publiczną na Zachodzie o komunistycznych represjach, bezprawiu i nadużyciach. Chciał też wspierać PSL – jedyną partię opozycyjną, która ciągle jeszcze mogła legalnie działać. Nowa organizacja ostatecznie nie zrezygnowała do końca z walki zbrojnej. Działania tego typu nastawione były jednak przede wszystkim na samoobronę.
Ciepliński w WiN-ie działał od samego początku. Najpierw został prezesem wydziału krakowskiego, potem całego Okręgu Południe. Organizacja funkcjonowała jednak w coraz trudniejszych warunkach. Terror wobec podziemia się wzmagał. Bezpieka coraz głębiej infiltrowała opozycyjne środowiska, zaś nadzieja na rychłą zmianę układu sił w Europie gasła z każdym miesiącem. Do stycznia 1947 roku komuniści zdołali rozbić trzy zarządy WiN-u i właśnie przygotowywali wyborcze fałszerstwo, które miało im przynieść pełnię władzy w Polsce. W takich oto okolicznościach „Pług” podjął się misji formowania IV Zarządu.
– Zadanie było piekielnie trudne – przyznaje dr Kapuściak. – Ciepliński postanowił przede wszystkim skonsolidować rozbitą organizację. Chciał skupić się na działalności wywiadowczej i kontrwywiadowczej – dodaje. Wykonał tytaniczną pracę, ale szanse na przetrwanie struktur były nikłe. Tym bardziej że po sfałszowanych wyborach komuniści ogłosili amnestię, a spora część członków podziemia zdecydowała się na ujawnienie. „Pług” znalazł się w ślepym zaułku. W jego przypadku dekonspiracja wcale nie musiała oznaczać spokojnego życia. Przyszłość miała pokazać, że co bardziej znaczący członkowie podziemia nie mogli liczyć na łaskę. Bezpieka niezmiennie ich nękała. Byli tacy, których dosięgły kule „nieznanych sprawców”. – Ciepliński jako żołnierz czuł się związany przysięgą. Nie można też wykluczyć, że cały czas wierzył w powrót Andersa na białym koniu. Nawet jeśli miał się on odsunąć w czasie na bliżej nieokreśloną przyszłość… – przyznaje historyk.
Tymczasem nawet działając w konspiracji, starał się jakoś ułożyć sobie życie. Przeprowadził się na Śląsk. W 1947 roku urodził mu się syn. Wspólnie z żoną prowadził też w Zabrzu niewielki sklep z galanterią. Bezpieka deptała mu jednak po piętach.
„Nie cofają się przed żadną zbrodnią”…
„Pług” wpadł 27 listopada 1947 roku. Funkcjonariusze UB zatrzymali go w drodze do urzędu miasta. Ciepliński został tam wezwany pod pozorem wyjaśnienia nieścisłości administracyjnych, które wiązały się z prowadzonym przez niego sklepem. Trafił do aresztu w Katowicach, niebawem przewieziono go do Krakowa, wreszcie znalazł się w Warszawie przy ulicy Rakowieckiej, gdzie mieścił się osławiony areszt śledczy Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Przesłuchujący go oficerowie starali się stworzyć wrażenie, że o WiN-ie wiedzą bardzo wiele i rozbicie resztek struktur organizacji pozostaje tylko kwestią czasu. Chcieli jednak, by Ciepliński oszczędził im czasu i sam ujawnił sekrety podziemia. – Ten najpewniej początkowo zgodził się mówić w zamian za życie swoich podwładnych. Kiedy jednak zorientował się, że śledczy wbrew zapewnieniom o honorze żołnierza po prostu go oszukali, przestał zeznawać. Wtedy też niejako automatycznie został skazany na śmierć – wyjaśnia dr Kapuściak. Rozpoczęły się długotrwałe i bezlitosne tortury. W grypsie do żony Ciepliński pisał: „Wydaje mi się czasem, że giną moje siły, nie mogę już patrzeć na to, co się dzieje, słuchać jęku zamordowanych, na to królestwo szatana”.
Na początku października 1950 roku „Pług” stanął przed sądem. Wraz z nim na ławie oskarżonych zasiadło siedmiu współpracowników z IV Zarządu WiN oraz dwie łączniczki. Prokurator oskarżył Cieplińskiego m.in. o szpiegostwo i próbę obalenia przemocą legalnej władzy. Po kilkudniowym procesie „Pług” został skazany na pięciokrotną karę śmierci. Podobny wyrok usłyszało też sześciu innych oskarżonych. Wobec pozostałych sąd orzekł długoletnie więzienie. „Wszyscy oskarżeni są typowymi przedstawicielami obozu reakcji i wstecznictwa, złożonego z ludzi wyzbytych wszelkich skrupułów i pozbawionych jakichkolwiek ideowych pobudek działania, ludzi, którzy w zaciekłej, ślepej nienawiści do Związku Radzieckiego, Polski Ludowej i całego obozu demokracji i postępu nie cofają się przed żadną zbrodnią” – uzasadniał płk Aleksander Warecki, przewodniczący składu sędziowskiego.
Wyrok na „Pługu” wykonano 1 marca 1951 roku. W piwnicy mokotowskiego więzienia st. sierż. Aleksander Drej, pełniący funkcję kata, strzelił mu z pistoletu w potylicę. Potem Ciepliński został wrzucony do bezimiennego grobu. Najpewniej spoczywa na warszawskiej „Łączce”. Jego szczątków do dziś nie udało się jednak odnaleźć. W chwili śmierci miał 38 lat.
Rozbicie IV Zarządu oznaczało faktyczny koniec WiN-u. Co prawda, kiedy Ciepliński wraz ze współpracownikami przebywał w więzieniu, powstał zarząd numer pięć, był on jednak w pełni kontrolowany przez bezpiekę. Stanowił element operacji „Cezary”, która miała rozbić resztki antykomunistycznego podziemia i doprowadzić do kompromitacji zachodnich służb wywiadowczych.
Podczas pisania korzystałem z następujących źródeł: Zbigniew K. Wójcik, „Łukasz Ciepliński – między legendą a rzeczywistością”, „Biuletyn IPN” 3/2018; Elżbieta Jakimek-Zapart, „Nie mogłem inaczej żyć. Grypsy Łukasza Cieplińskiego z celi śmierci”, Kraków 2008; „Atlas Polskiego Podziemia Niepodległościowego 1944–1956”, Warszawa-Lublin 2007.
autor zdjęć: AIPN
komentarze