Dlaczego służba w Jednostce Wojskowej Agat wpłynie destrukcyjnie na twoje życie? – m.in. na takie pytanie muszą odpowiedzieć w środku nocy ci, którzy chcą zostać żołnierzami gliwickiej jednostki specjalnej. O odporności psychicznej kandydatów, ich motywacji, silnej woli i świadomym podejmowaniu decyzji opowiada Magda, psycholog z JW Agat.
Polska Zbrojna: Kandydaci na specjalsów opowiadają o szlifowaniu kondycji, treningach, diecie… A czy można się przygotować mentalnie do selekcji?
Magda: Oczywiście. Pierwszy krok, to uświadomienie sobie, że selekcja to ekstremalnie trudne wyzwanie oraz to, że instruktorzy doprowadzą kandydata do granicy ich możliwości. Jeżeli kandydaci nam zaufają i przejdą z nami tę próbę, to wyjdą z niej wzbogaceni o wyjątkowe doświadczenia. Zyskają większą świadomość swojego ciała, psychiki i potrzeb,
ale też wiarę we własne możliwości. Dowiedzą się, że jeśli raz dokonali pozornie niemożliwego, to prawdopodobnie kiedyś znów przesuną granicę swoich możliwości.
Jak zadbać o psychikę przed selekcją?
Już podczas kwalifikacji mówię kandydatom, że podstawową sprawą jest uświadomienie sobie własnych cech: zalet i wad. Dopóki krytycznie nie ocenią swojej wiedzy i zdolności, dopóty nie będą wiedzieli, z czego powinni się przygotowywać. Jak sami zrozumieją, gdzie są braki, to będą wiedzieli, co nadrabiać. Nie polecam liczenia na łut szczęścia, bo podczas selekcji może się to nie udać w sposób, na który liczą. Niektórym kandydatom pomagają rozmowy z tymi, którzy przeszli selekcję. Założenie jest co prawda takie, że nie powinno się zdradzać wszystkich szczegółów selekcji, by każdy z uczestników przeżył ją po swojemu. Ale nie jest tajemnicą, że w internecie na różnego
rodzaju forach można poczytać o selekcji do każdej jednostki specjalnej. Pośród kandydatów są też tacy, którzy do sprawdzianu podchodzą drugi raz, bywa, że uczestniczą w selekcjach do innych jednostek, mają więc doświadczenie.
Co jeszcze może zrobić kandydat przed wyjazdem na selekcję w góry?
Komfort psychiczny daje wiedza. Polecam więc wszystkim przygotować się też merytorycznie. Sprawdzić rejon, w który się jedzie, dowiedzieć się maksymalnie dużo o jednostce, do której się aplikuje, poczytać o wojskach specjalnych. I jeszcze jedno. Trzeba sobie uświadomić, że nie da się przygotować na wszystko, co szykują instruktorzy, ale jednocześnie trzeba znaleźć tyle siły, by poradzić sobie z tym, co obce i zaskakujące.
Czytają o selekcjach, uczą się historii jednostki, życiorysu patrona, miesiącami kompletują sprzęt, ćwiczą… A jednak się nie udaje. Dlaczego?
Odpowiem przykładem. Mieliśmy kandydata, który miał już za sobą dwa podejścia do selekcji. I wiedzieliśmy, że choćby wystartował trzeci, czwarty czy piąty raz, to nic z tego nie będzie. Bo on sam nie wierzył w to, że da radę i ukończy ten sprawdzian. Podchodził do selekcji, miał wiarę w to, że może spróbować, ale nie w to, że może dojść do końca. Według mnie bardzo pomaga wyznaczanie sobie drobnych celów: jak przeszedłem dwie godziny, to dam radę kolejne dwie. Jak przetrwałem dzień, to dam radę kolejny dzień. Jak mam już za sobą trzy dni, to dotrwam do końca selekcji. Nie można myśleć zbyt ogólnie, bo wtedy cel jest zbyt odległy i nierealny. Zwłaszcza gdy boli cię każdy fragment ciała.
Jakich cech charakteru szukasz u kandydatów?
Od etapu kwalifikacji poprzez preselekcję aż do selekcji w górach ważna dla mnie i instruktorów jest motywacja kandydata. Interesuje nas to, dlaczego oni w ogóle podchodzą do selekcji: czy robią to ze względu na rozwój osobisty, ze względów finansowych, a może ambicjonalnych. I wszystkie te motywacje są dobre, bo wynikają z charakteru kandydata. Gorzej, gdy idą na selekcję, bo chcą komuś coś udowodnić. Patrzymy, czy kandydaci się uczą, czy widzą swoje błędy, czy potrafią wyciągać wnioski. Czy stosują się do reguł i narzuconej dyscypliny. Czy potrafią pracować w grupie, czy się angażują. Podczas dni spędzonych w górach wiele można się dowiedzieć o kandydatach.
Jakie zadania wykonuje psycholog w trakcie selekcji?
Przeprowadzam różnego rodzaju testy psychologiczne. Sprawdzam ich zdolności poznawcze, oceniam, jak pracują, gdy są skrajnie zmęczeni, na ile przyswajają wiedzę. To ważne, bo być może w przyszłości, zmęczeni, zziębnięci i głodni, będą musieli wykonywać realne zadania. Moim zadaniem jest także obserwowanie kandydatów pod nieco innym kątem niż robią to instruktorzy. Doskonale wiemy, że każdego można złamać, a znalezienie czułego punktu jest tylko kwestią czasu. Jako psycholog szukam czynników, które pozwalają oddziaływać na każdego z kandydatów indywidualnie i w całości na grupę.
Czy to znaczy, że kandydaci na komandosów rozwiązują testy psychologiczne w czasie górskich marszów?
Wykorzystujemy krótsze i dłuższe przerwy w marszach, by z nimi rozmawiać, a czasem także sprawdzać z wykorzystaniem specjalnych zadań. Ale tak naprawdę cała selekcja stanowi próbę ich charakteru i psychiki. Kładziemy duży nacisk na spostrzegawczość, zwracamy uwagę na to, czy np. zapamiętują szczegóły tras, którymi się poruszają. Analizujemy, jak działają przy deficycie snu, co jest stanem bardzo destrukcyjnym. Zakłócamy celowo ich rytm dobowy, by testować ich zachowania. Sprawdzamy na przykład, czy gdy są zmęczeni, nie stają się agresywni, czy się łatwo irytują, czy są w stanie dostrzec potrzeby innych, czy dbają tylko o siebie.
Ale obserwuję też kandydatów z dłuższej perspektywy niż tylko kilka dni. Spotykam ich kilka miesięcy wcześniej, podczas kwalifikacji. Zdarza się, że kandydata poznałam przy okazji selekcji, która odbyła się kilka lat wcześniej. Właśnie teraz mieliśmy takiego uczestnika. Pierwszy raz widziałam go trzy lata temu. Wówczas przyszedł do nas jako młody chłopak i odpadł. Teraz wrócił, jako już doświadczony, ułożony mężczyzna. I tym razem selekcję przeszedł pozytywnie. Proces kwalifikacji i selekcji do jednostki porównuję czasem do tworzenia obrazu. Podczas kwalifikacji robimy szkic, na selekcji wypełniamy go treścią, a na „bazówce” dajemy obrazowi ramę.
Podczas prowadzonej niedawno selekcji mogłyśmy podejrzeć jedno z ćwiczeń psychologicznych. W nocy wyrwani ze snu kandydaci musieli odpowiedzieć na pytanie: „Jak służba w Agacie wpłynie negatywnie na twoje życie?”. Spodziewałyśmy się czegoś odwrotnego: by zachwalali służbę i przekonywali, że chcą być w waszych szeregach. Dlaczego tak przewrotnie postawiłaś pytanie?
Już od kwalifikacji nie ukrywam, że służba w jednostkach wojsk specjalnych jest bardzo wymagająca. Chcę, by kandydaci byli świadomi decyzji, którą podejmują. By wiedzieli, z czym to się będzie wiązało dla nich i ich bliskich. To zadanie miało im uzmysłowić, jakie wartości życiowe wyznają i czy są w stanie je poświęcić, by zostać żołnierzami wojsk specjalnych. Jeśli mówią, że wiedzą, iż w jakiś sposób ucierpią ich relacje z bliskimi, że nie będą mieli czasu na swoje pasje – to ja wiem, że mam przed sobą dorosłego człowieka, który jest świadomy wyzwania, a nie rozentuzjazmowanego zapaleńca, który na fali marzeń idzie w nieznane. Celowo pewne pytania stawiamy przed nimi, gdy mają czas na regenerację. Potem zostawiamy kandydatów z przemyśleniami. Jeśli rano podejmą wysiłek i staną na zbiórce, to znaczy, że warto w nich inwestować. Zdarzyło się już, że po tym ćwiczeniu ludzie rezygnowali. I o to chodzi, czasami trzeba coś powiedzieć głośno, by usłyszeć. My wiemy, że selekcja to dopiero początek, procent wysiłku, jaki włożą później np. w szkolenie bazowe. Ten wysiłek trzeba podejmować świadomie.
Czy mówiąc o trudach służby, koloryzujecie trochę rzeczywistość?
Nie. Uważam, ze powinniśmy z kandydatami grać w otwarte karty, by mogli podjąć przemyślaną decyzję. My ich nie straszymy, ale też niczego nie koloryzujemy. Rzeczywiście mówimy, że to wymagająca służba dla nich samych i bliskich, ale jednocześnie podkreślamy, że ta służba daje ogrom satysfakcji.
Czy podczas selekcji coś Cię negatywnie zaskoczyło?
Niezmiennie roszczeniowość ludzi i niechęć do zaangażowania. Ale takich kandydatów staramy się eliminować już na etapie kwalifikacji. Ostatnio zauważyłam też, że przychodzą do nas ludzie po odbytym w sposób powierzchowny treningu mentalnym. Mają włożone do głowy wyuczone zdania i nawet nie są tego świadomi, jak bardzo sztucznie to brzmi. Gdy są zmęczeni, obserwujemy ich mimikę, ich oczy. I te mówią zupełnie coś innego niż usta. Powtarzają slogany, w które sami nie wierzą. A ja chcę ich widzieć autentycznymi, bo przecież możemy później nad takim kandydatem pracować, ale dobrze wiedzieć, z kim ma się do czynienia. Spotkanie człowieka z człowiekiem to ważny element realizowanego przez nas w trakcie selekcji zadania.
Zdarzają się też kandydaci, którzy przychodzą na selekcję, by się dowartościować. Bo choć jest mu ona do niczego niepotrzebna, bo nie chce zostać żołnierzem, to traktuje ją jako kolejny punkt w CV, jako wyzwanie. Coś więcej niż Runmageddon, triatlon itp. Takich ludzi nie chcemy, bo Agat to nie zawody sportowe. Szukamy takich, dla których selekcja jest przepustką do nowego życia, bo jak to powiedział jeden z kandydatów: „służba to nie tylko sposób na życie, to po prostu życie”.
autor zdjęć: EK, MKS
komentarze