6-letni Filip ma skomplikowaną wadę serca. Kosztowną operację ratującą życie zdecydowali się przeprowadzić lekarze z Bostonu. W zbiórkę pieniędzy na ten cel zaangażowały się tysiące osób. Okazało się jednak, że chłopiec nie może podróżować rejsowym samolotem. Wtedy pomoc zadeklarowało MON. Dziś Filip wyleciał na Bostonu na pokładzie rządowego Gulfstreama.
Sześciolatek z Brwinowa od urodzenia zmaga się ze skomplikowaną wadą serca. Dzielny malec ma za sobą już siedem operacji na otwartym sercu. Potrzebna jest kolejna, ratująca życie. Jej przeprowadzenia podjęli się lekarze z Boston’s Children Hospital. Potrzebną kwotę rodzina uzbierała na portalu crowdfundingowym.
Termin operacji lekarze wyznaczyli na 7 października. Okazało się jednak, że ze względu na swój stan zdrowia Filip nie może lecieć za ocean rejsowym samolotem. Wtedy swoją pomoc zadeklarowało wojsko. Gdy Mariusz Błaszczak, minister obrony narodowej dowiedział się z mediów o sytuacji chłopca, postanowił zaangażować się w organizację specjalistycznego, medycznego przelotu do USA.
Dziś rano Filip razem ze swoimi rodzicami poleciał do Bostonu rządowym Gulfstreamem. Razem z nim na pokładzie są lekarze, pielęgniarka anestezjologiczna i ratownik medyczny z Wojskowego Zespołu Ewakuacji Medycznej z Krakowa. Dzięki temu w trakcie lotu chłopiec ma zapewnioną najlepszą, fachową opiekę medyczną.
Maszynę pilotują woskowi piloci z 1 Bazy Lotnictwa Transportowego w Warszawie. – Samolot służy na co dzień do przewozu dorosłych pasażerów. Dziś, specjalnie dla Filipa jeden z foteli wyposażyliśmy w specjalną matę, dzięki której nasz mały pasażer może czuć się wygodnie i bezpiecznie – mówi płk pil. Stanisław Kondrat, dowódca 1 Bazy Lotnictwa Transportowego w Warszawie.
Ale to nie jedyne, co zrobili piloci, by uprzyjemnić Filipowi lot. By zmniejszyć jego niegodności związane z długą podróżą, rządowa maszyna leci na niższym niż zazwyczaj pułapie. – Dla zdrowego człowieka dyskomfort związany z panującym w kabinie ciśnieniem nie jest aż tak bardzo odczuwalny. Inaczej wygląda sytuacja, gdy pasażerem jest osoba chora. By Filip jak najmniej odczuwał te niegodności, dziś piloci lecą na wysokości 11-12 tysięcy metrów – dodaje płk Kondrat.
Lot za ocean ma potrwać około 9 godzin. Według planu maszyna powinna wylądować w Bostonie o 12.15 czasu miejscowego (w Polsce będzie wtedy 16.15). Po operacji Filip tym samym samolotem wróci do Polski.
– Chcę wszystkim podziękować za zaangażowanie, wsparcie, tysiące dobrych słów. Dzięki Wam największe marzenie Filipka o zdrowiu, już niebawem się spełni. W tym wypadku każde dziękuję to za mało. Uratowaliście życie mojego dziecka! – napisała na stronie zbiórki mama Filipa.
Wojsko pomaga w różnych sytuacjach, nie tylko tych związanych stricte z obronnością. Żołnierze chętnie wspierają społeczne akcje i współpracują z fundacjami pomagającymi małym pacjentom. Angażują się też w oddawanie krwi, akcje rejestracji dawców szpiku kostnego, zbiórki środków pieniężnych na rehabilitację czy specjalistyczne leczenie. Od wielu lat wojskowi lotnicy wykonują loty na rzecz polskiej transplantologii, pełniąc dyżury w ramach „Akcji Serce”. Ostatnio, dzięki decyzji premiera Mateusza Morawickiego piloci z 1 Bazy Lotnictwa Transportowego mogli zapewnić przelot siatkarzy polskiej reprezentacji na półfinał Mistrzostw Europy do Lublany.
autor zdjęć: MON
komentarze