Od północy 30 grudnia w Syrii obowiązuje zawieszenie broni. W wyniku rozmów Turcji z Rosją i Iranem zakończono, przynajmniej w teorii, walki pomiędzy siłami Baszszara al-Asada a najważniejszymi ugrupowaniami opozycyjnymi. Ustalenia zaakceptowały m.in. Wolna Armia Syrii, Ahrar asz-Szam i Dżajsz al-Islam. Obecnie trudno przewidzieć trwałość porozumienia, ale dla organizacji humanitarnych nawet kilka dni wolnych od walk oznacza możliwość oszacowania skali dramatu oraz dotarcia do kolejnych potrzebujących. Niestety, wiele miejsc wciąż pozostaje poza ich zasięgiem. Szacuje się, że 13,5 milionów Syryjczyków potrzebuje natychmiastowej pomocy humanitarnej.
Według najnowszego raportu przygotowanego przez Biuro ds. Koordynacji Pomocy Humanitarnej ONZ (UN Office for the Coordination of Humanitarian Affairs – OCHA), ze wschodniego Aleppo zostało ewakuowanych niemal 35 tysięcy osób, a kolejne 54 tysiące rozmieszczono na terytorium kontrolowanym przez siły prezydenta Baszszara al-Asada. Jednocześnie instytucje podległe Biuru Wysokiego Komisarza ONZ ds. Uchodźców (United Nations High Commissioner for Refugees – UNHCR) zanotowały napływ ponad 26 tysięcy ludzi ze wschodniego Aleppo, którzy na własną rękę szukają schronienia u krewnych lub w obozach wewnątrz Syrii. Łącznie daje to około 115 tysięcy uchodźców potrzebujących pomocy na praktycznie każdym poziomie, począwszy od zapewnienia schronienia, poprzez dostarczenie pożywienia, po opiekę medyczną. Przy czym mówimy tu wyłącznie o sytuacji bezpośrednio związanej ze wschodnim Aleppo, do tego rozgrywającej się w ciągu ostatnich kilkunastu dni.
Niezależnie od działań wojennych ostatnich dni oraz ich następstw politycznych, warunki życia milionów ludzi pozostają bez zmian. Szacuje się, że 13,5 milionów Syryjczyków potrzebuje natychmiastowej pomocy humanitarnej. W wyniku działań zbrojnych ponad 6 milionów osób musiało opuścić swoje domy i pozostaje uchodźcami wewnętrznymi. Około 5 milionów żyje w miejscach, do których dostęp jest bardzo utrudniony, z czego 700 tysięcy w ścisłym oblężeniu. Kolejne 9 milionów głoduje, a 4,8 miliona znalazło schronienie poza swoją ojczyzną, m.in. w Turcji, Jordanii, Libanie, Arabii Saudyjskiej oraz w Europie. Statystyki te obejmują uchodźców zarejestrowanych przez agendy ONZ, w rzeczywistości mogą być znacznie wyższe.
W ostatnich latach duży nacisk kładzie się na pomoc niesioną bezpośrednio na miejscu. Takie fundacje, jak Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej, Caritas, Polska Akcja Humanitarna czy Wolna Syria, angażują się w działania humanitarne na Bliskim Wschodzie i trzeba przyznać, że mimo skromnych środków robią to sprawnie. Dodatkowo każda z nich skupia się na wybranym przez siebie segmencie pomocowym, dzięki czemu ich inicjatywy się nie dublują. Za to należą się im brawa. Nie jest jednak tak, że pomoc niesiona na miejscu trafia do wszystkich. Oprócz tego, że możliwości finansowe są ograniczone, do niektórych miejsc po prostu nie da się dotrzeć.
Ze względu na regulacje utrzymane przez syryjski rząd i obowiązujące blokady międzynarodowe nawet zakończenie walk w Aleppo i zawieszenie broni, mimo że bezcenne, tylko częściowo otwiera drogę do kolejnych potrzebujących. Nawet gdyby z czasem udało się dotrzeć do każdego człowieka przebywającego na terenach kontrolowanych przez siły Baszszara al-Asada i ugrupowania opozycyjne przestrzegające rozejmu, jest to jedynie wierzchołek góry lodowej. Z oczywistych względów z umowy zostało wyłączone Daesz, nie obowiązuje ona również bojowników Dżabat Fatah asz-Szam (dawna Dżabat an-Nusra) oraz kurdyjskich Powszechnych Jednostek Ochrony (Yekineyen Parastina Gel – YPG). To właśnie na obszarach zajmowanych przez te frakcje dojdzie teraz do najcięższych starć. Nie jest to równe z całkowitą izolacją żyjących w tych miejscach cywilów, ale jest raczej pewne, że dojdzie do pogorszenia i tak już dramatycznej sytuacji milionów Syryjczyków.
Opisując sytuację humanitarną w Syrii, nie wolno również zapominać, że Bliski Wschód to, kolokwialnie mówiąc, system naczyń połączonych. W chwili, w której kończy się oblężenie wschodnich dzielnic Aleppo, zaczyna się kolejna faza natarcia na Mosul. W ciągu ostatnich dwóch miesięcy podczas walk o zajęte przez Daesz miasto swoje domy musiało opuścić około 114 tysięcy Irakijczyków, a 50 tysięcy dzieci żyje w strefie działań zbrojnych. W Jemenie trwają saudyjskie naloty na Sanę, oblegane jest również kilkusettysięczne Ta'izz. W Libii odcięte pozostają Bengazi oraz Derna. To tylko przykłady miejsc, które wymagają natychmiastowej pomocy, ale przede wszystkim ogromnych zasobów finansowych i ludzkich, dzięki którym tę pomoc będzie można dostarczyć. Pod warunkiem, że zostanie wpuszczona.
autor zdjęć: Michał Zieliński
komentarze