Każdy tęskni za poligonem, jednak od oficera z moim doświadczeniem powinno się wymagać czegoś więcej: rozumienia zależności między polityką, dyplomacją, ekonomią i informacją – mówi gen. bryg. Andrzej Reudowicz. Niedawny dowódca 12 Dywizji obejmuje dziś prestiżowe stanowisko w NATO – dowódcy Połączonego Centrum Działań Bojowych w Stavanger w Norwegii.
W krótkim czasie rozmawiamy po raz drugi na temat nowego stanowiska, jakie pan obejmuje. Ponad pół roku temu zaczynał Pan przecież dowodzenie 12 Szczecińską Dywizją Zmechanizowaną...
Generał brygady Andrzej Reudowicz, dowódca Połączonego Centrum Działań Bojowych NATO – Joint Warfare Centre w Stavanger w Norwegii: To chyba najlepsze świadectwo naszych czasów – permanentne i burzliwe zmiany. Dziś żołnierz o stabilności może myśleć wyłącznie w kontekście otrzymywanych świadczeń, bo miejsce służby i czas kadencji mogą zmienić się dnia na dzień. I to nie tylko w odniesieniu do stanowisk w kraju, lecz również do służby w strukturach międzynarodowych czy też czekających nas misji. Mój przypadek jest tego najlepszym przykładem.
21 lipca generał Denis Mercier, stojący na czele Allied Command Transformation, czyli Sojuszniczego Dowództwa ds. Transformacji, podczas uroczystej ceremonii powierzy Panu obowiązki dowódcy Joint Warfare Centre (JWC). Zapewne jest to znacznie trudniejsze wyzwanie niż dowodzenie dywizją?
To zupełnie inne wyzwania. Z psychologicznego punktu widzenia, patrząc na otaczające mnie środowisko, czułem się lepiej i pewniej jako dowódca dywizji. W tym kręgu spędziłem większość swojego życia wojskowego, obserwując dywizję z zewnątrz i od środka. Ale praca w otoczeniu międzynarodowym też nie jest mi obca, choć dotychczas nie doświadczyłem służby w typowych dla NATO instytucjach, takich jak JWC. Zasadniczo różni się ona od innych tym, że oddziałuje na znaczące w Sojuszu struktury: dowodzenia (NATO Command Structure – NCS) i sił (NATO Force Structure – NFS). Mam tu na myśli przede wszystkim oddziaływanie poprzez prowadzenie ćwiczeń wspomnianych struktur.
Czym zatem zajmuje się Centrum, którym będzie Pan dowodzić?
W strukturze NATO jest ono usytuowane wysoko. Mówiąc w sposób uproszczony o strukturze NATO, zauważymy, że pod najważniejszy organ polityczny, czyli sekretarza generalnego, podlegają dwa strategiczne dowództwa sojusznicze: operacyjne (Allied Command Operation – ACO) oraz transformacji (Allied Command Transformation – ACT). Pierwsze przygotowuje się do dowodzenia w sytuacjach różnych zagrożeń i dowodzi operacjami. Drugie z kolei koncentruje się na procesie transformacji militarnych struktur i sił Sojuszu, na zwiększaniu jego zdolności, implementacji doktryn, identyfikacji przyszłych wyzwań i możliwości, które w wymierny sposób przełożą się na efektywność działania NATO. I my podlegamy właśnie pod ACT. Tak jak dwa inne ośrodki: Centrum Szkolenia Sił Połączonych NATO w Bydgoszczy (Joint Force Training Centre – JFTC) oraz Joint Allied Lessons Learned Centre – JALLC w Lizbonie. Są one narzędziem ACT do wdrażania „transformacyjnych” rozwiązań do organizacji ćwiczeń i szkoleń prowadzonych przez struktury dowodzenia i sił NATO, tak by były one zdolne sprostać obecnym i przyszłym zagrożeniom.
A dokładnie czym będzie się Pan zajmować i nowi podwładni?
Połączone Centrum Działań Bojowych odgrywa zasadniczą rolę w opracowywaniu scenariuszy ćwiczeń. Korzystają z nich nie tylko struktury dowództw NATO, lecz także poszczególne kraje członkowskie. Ponadto Centrum jest odpowiedzialne za przygotowanie ćwiczeń dla dowództw z NCS i w mniejszym zakresie dla NFS, bo z nim pracuje głównie JFTC z Bydgoszczy. Pomagamy dowódcom osiągnąć założone cele szkoleniowe, ale też –między innymi przez odpowiednie przygotowanie listy zdarzeń i incydentów, do jakich dochodzi podczas ćwiczeń – niejako zmuszamy ich do wdrażania określonych koncepcji czy rozwiązań. Będę też wielokrotnie występował w roli kierownika ćwiczeń, starając się – wraz z całą obsadą JWC i z pomocą mentorów, doradców cywilnych i wojskowych z wielu dziedzin – stworzyć jak najbardziej złożone i całościowe, czyli realne środowisko działań. Niezwykle ważne jest również współuczestniczenie JWC w procesie formułowania, a potem wdrażania wniosków ze zdobywanych doświadczeń (lessons learned), jak też wspieranie rozwoju koncepcji i doktryn (support concept and doctrine development) oraz koordynacja prowadzonych eksperymentów na szczeblu operacyjnym (synchronize experimentation).
Jak rozumiem, Pana placówka zajmuje się głównie ćwiczeniami i szkoleniem dowództw, ale z wykorzystaniem wirtualnych symulacji, bez rzeczywistego udziału wojsk. Czy zatem Panu, dowódcy polowemu lubiącemu czuć spalony proch i kurz poligonowy, nie będzie żal, że musi siedzieć za biurkiem?
Każdy z nas w jakiś sposób tęskni za przeszłością. Jednak trzeba się rozwijać. Jeśli ktoś nie może żyć bez zapachu prochu, to powinien zostać podoficerem, z całym szacunkiem dla tego korpusu, albo myśliwym. Dziś od oficera w moim stopniu i z moim doświadczeniem powinno się wymagać czegoś więcej: rozumienia zależności między polityką, dyplomacją, ekonomią i informacją. Od dawna przecież mówimy o tzw. comprehensive approach. Rozpatrywanie czysto wojskowych problemów na tym szczeblu mogłoby nie przynieść oczekiwanych efektów.
Które z wcześniejszych stanowisk zajmowanych w armii najlepiej przygotowało Pana do nowych obowiązków?
W jakimś stopniu każde. Widząc treningi z różnych perspektyw – ćwiczącego, autora, dowódcy, kierownika – łatwiej jest poznać i zrozumieć relacje między poszczególnymi funkcjami. Jednak chyba okres tuż przed naszym wstąpieniem do NATO, gdy służyłem w Dowództwie Wojsk Lądowych, był najbardziej owocny. Zderzenie innych sposobów widzenia świata i rozwiązywania problemów, pierwszy udział w ćwiczeniach NATO, pierwsze polskie ćwiczenia według procedur Sojuszu – to wszystko dało mi niezwykłe doświadczenie.
Nowoczesne systemy dowodzenia i wsparcia w misjach bojowych poznawał Pan już w 2001 roku, pracując w zespole łącznikowym dowództwa NATO w Tampie na Florydzie. Czy obecne stanowisko będzie podobne do tamtego służbowego epizodu?
To są dwa diametralnie różne stanowiska. W Tampie zajmowaliśmy się rozwiązywaniem istniejących problemów, wynikających z realnych działań, a w Stavanger będę raczej dywagował o przyszłym, hipotetycznym konflikcie.
Porównując pracę na Florydzie pod względem systemów dowodzenia i stylu pracy z tym, jak funkcjonowała wówczas nasza armia, określił Pan te różnice jako przeskok cywilizacyjny. Obejmowane obecnie obowiązki nie niosą już ze sobą chyba tak dużych różnic w jakości sprzętu i charakterze służby?
Dziś mamy zdecydowanie inną sytuację. Korzystanie w codziennej służbie z nowoczesnych technologii i zdobyte doświadczenie pozwalają nam płynnie wejść w środowisko międzynarodowe i bezstresowo w nim funkcjonować. Przynajmniej ja nie czuję z tego tytułu żadnego dyskomfortu. A wręcz sądzę, że niewielu oficerów w tym otoczeniu ma podobne do mojego doświadczenie „bojowe”. Przypomnę, że niewiele krajów NATO było zdolnych wystawić brygadowe zespoły bojowe do misji ISAF w Afganistanie. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że moje natowskie doświadczenie nie jest zbyt duże i wiele jeszcze będę musiał się nauczyć. Lecz dotyczy to bardziej procedur niż merytorycznej strony rozpatrywanych problemów.
Po generale broni Januszu Adamczaku, który jest szefem Sztabu Sojuszniczego Dowództwa Sił Połączonych (Joint Force Command – JFC) w Brunssum, będzie Pan drugim Polakiem, który pełni tak ważne stanowisko w NATO?
Tak, ale należy pamiętać, że wielu polskich generałów zajmuje w strukturach NATO prestiżowe stanowiska. Obejmuję stanowisko dowódcy JWC w pionie transformacji podległym dowódcy ACT, natomiast gen. Adamczak zajmuje stanowisko szefa Sztabu JFC w Brunssum, podległym dowódcy ACO. Mam nadzieję, że znowu będziemy mogli wspólnie, bo już kiedyś to robiliśmy w Dowództwie Wojsk Lądowych, pracować nad ćwiczeniami. Oba wspomniane stanowiska z punktu widzenia sił zbrojnych są bez wątpienia prestiżowe. Nie sądzę przy tym, by z racji ich umiejscowienia w strukturze NATO były one porównywalne pod względem ważności.
Czy zna Pan Norwegię? Jest pan przygotowany do życia w innym klimacie, wśród ludzi innej mentalności?
Nie znam dobrze Polski, żyjąc tu ponad pół wieku, więc nie mogę powiedzieć, że znam Norwegię. Znam pewne dane historyczne, polityczne, ekonomiczne i geograficzne. Poznałem też paru Norwegów i spędziłem dwa dni w Stavanger. Nie mogę więc powiedzieć, że znam Norwegię w ogóle, ale nie boję się, bo wiem dokąd jadę, widziałem jak tam żyją i zachowują się ludzie. I cieszę się, bo każde takie nowe doświadczenie wzbogaca człowieka. Przygotowując się do misji, uczymy się o różnicach kulturowych, nie dostrzegając, że w samym NATO mamy między krajami dość wyraźne różnice kulturowe. Wspólne wartości nie są równoznaczne ze wspólnymi zachowaniami. A w nawiązaniu do klimatu to odpowiada mi on bardziej niż ten w Iraku czy Afganistanie. W Norwegii są latem przyzwoite temperatury, nie jest za gorąco, a zimy w Stavanger – choć to może dziwnie zabrzmi, gdy mowa o Skandynawii – są bardzo łagodne. I do tego tylko około dwóch godzin lotu do Polski, jak zatęsknię. A jeśli chodzi o mentalność, to po pierwsze NATO jest inne niż Norwegia, ale wciąż bliżej mi do norm zachodnich niż wschodnich. Wybieram bowiem „serve the troops instead of abuse the troops”. Zainteresowani wiedzą, co mam na myśli.
Lubi Pan czytać. Jakie książki zabierze Pan ze sobą?
Filozofii nigdy dość, aczkolwiek tym razem zabiorę coś z historii, psychoanalizy, socjologii, socjotechniki. Autorów ze względu na własne bezpieczeństwo nie zdradzę.
Generał brygady Andrzej Reudowicz od 20 lipca oficjalnie zajmie prestiżowe stanowisko w strukturach NATO jako dowódca Joint Warfare Centre w Stavanger w Norwegii. Do maja 2016 roku dowodził 12 Szczecińską Dywizją Zmechanizowaną. Wcześniej był m.in. zastępcą dowódcy 15 Brygady Zmechanizowanej, szefem Zarządu Operacji Lądowych w Dowództwie Wojsk Lądowych, dowódcą 10 Brygady Kawalerii Pancernej, szefem Zarządu Wojsk Aeromobilnych i Zmotoryzowanych w Inspektoracie Wojsk Lądowych Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych.W latach 2010–2011 dowodził VIII zmianą Polskiego Kontyngentu Wojskowego w Afganistanie.
Urodził się 19 listopada 1961 roku w Piszu. Jest absolwentem Wyższej Szkoły Oficerskiej Wojsk Zmechanizowanych we Wrocławiu. Ukończył studia wyższe i podyplomowe w Akademii Obrony Narodowej oraz International Capstone Course w Rzymie oraz wiele kursów i szkoleń. Uprawia wiele dyscyplin sportowych. Lubi czytać. Jest żonaty, ma dwóch synów.
autor zdjęć: arch. 12DZ
komentarze