Polskie firmy w ostatnich latach pokazały, że potrafią, mimo kryzysu finansowego na świecie, zdobywać zagraniczne rynki swoimi produktami. Naprawdę trudno mi zrozumieć, czemu nie potrafi tego zrobić nasza branża zbrojeniowa, która choć utyskuje na zacofanie technologiczne ma sporo do zaoferowania – pisze Krzysztof Wilewski, publicysta portalu polska-zbrojna.pl.
Jak mamy sprzedawać za granicę, skoro nasza armia jeszcze nie kupiła naszych produktów? Przecież na całym świecie biznes zbrojeniowy wygląda tak, że wojskowi decydenci kupują to, co inni mają w służbie – tak, w dużym skrócie, najczęściej tłumaczą się przedstawiciele rodzimej zbrojeniówki od lat pytani przeze mnie, czemu nie potrafią zawojować zagranicznych rynków.
Kiedy jednak próbuję się od nich dowiedzieć, jak idzie im sprzedaż tego, co już nasza armia kupuje, to także nie słyszę o kontraktach wartych setki milionów euro (lub dolarów). Rozumiem doskonale, że czasem pewnych umów się nie ujawnia. Tak jest na przykład z dronami, których producent eksportuje swoje lotniczo-bezzałogowcowe technologie, ale oficjalnie nie piśnie słówka gdzie i za ile. Jednak zdecydowanie najczęściej przyczyną milczenia jest to, że nie bardzo jest się czym pochwalić.
Bezwzględnym miernikiem są dane MSZ dotyczące eksportu uzbrojenia. Wynika z nich niezbicie, że w 2013 roku nasza zbrojeniówka, gdy odejmiemy to, co wysyłają za granicę należące do branżowych gigantów rodzime firmy z branży lotniczej, sprzedała towar o wartości nieprzekraczającej siedemdziesięciu milionów euro. To przerażająco słaby wynik.
Choć wszystko wskazuje, że mijający rok będzie zdecydowanie lepszy, bo m.in. Litwini kupili od nas Gromy, to do optymizmu jeszcze mi daleko.
Nie będę ukrywał, że sporą nadzieję na poprawę wyników eksportowych naszej zbrojeniówki pokładam w nowym, narodowym holdingu, czyli PGZ. Naprawdę liczę na to, że scalone w jedną grupę wszystkie państwowe firmy obronne przestaną wreszcie wzajemnie gryźć się po kostkach i nie tylko stworzą razem nowe, innowacyjne produkty, których pożądać będzie świat.
Mocno trzymam kciuki również za to, że dzięki połączonym siłom zaczniemy skutecznie sprzedać to, co już ma w swojej ofercie nasz przemysł zbrojeniowy. Artyleryjskie radary Liwiec, nowe moździerze automatyczne Rak, kołowe transportery opancerzone Rosomak, modułowe karabinki MSBS – to nowoczesny sprzęt, który budzi zazdrość u żołnierzy z innych armii. Skoro tak jest, a wiem to na pewno, to SPRZEDAJMY go im!
Jeśli będą chcieli inwestycji – inwestujmy. Technologii – dajmy je. Będziemy musieli kupić coś w zamian – kupmy. Tak robi świat i tak musimy robić my, aby zbrojeniówka odbiła się od eksportowego dna.
komentarze