W związku z sytuacją na Ukrainie sojusznikom ze wschodu Europy nadal potrzebne jest wsparcie. Wojska USA stacjonujące w Polsce pozostaną tak długo, jak będzie tego wymagało odstraszanie rosyjskiej agresji – mówi generał broni Frederick „Ben” Hodges, dowódca sił lądowych USA w Europie. I dodaje, że amerykańskie dowództwo zaplanowało już rotacje oddziałów na przyszły rok.
polska-zbrojna: W Niemczech podczas ceremonii przejęcia dowodzenia siłami lądowymi USA w Europie (USAREUR) nazwał Pan Rosję dużym i realnym zagrożeniem. Na czym ono polega?
Gen. Frederick „Ben” Hodges: Łatwiej byłoby nam zidentyfikować to zagrożenie, gdyby Rosja zaatakowała jeden z krajów Sojuszu. Wtedy sytuacja byłaby trudna, ale jasna. Zacząłby działać artykuł 5 „Traktatu Północnoatlantyckiego”, który mówi, że atak na jednego z członków Sojuszu jest atakiem na wszystkie państwa członkowskie. Putin jednak tego nie zrobi. Moim zdaniem jego celem jest skłócenie sojuszników i zasianie niepewności wśród członków NATO. Moskwa chce, aby kraje ze wschodniej flanki Sojuszu zaczęły się zastanawiać, czy pozostali sojusznicy w razie konieczności im pomogą. Jeśli pojawiłyby się wątpliwość czy artykuł 5, który jest istotą NATO, będzie spełniony, to niestety Sojusz przestaje istnieć. A Rosja chce poddać te zapisy w wątpliwość.
Jak możemy się przed tym bronić?
Na dwa sposoby. Jednym z nich jest pokazanie, że Moskwa nas nie skłóci, a NATO działa w takich sytuacjach razem. Nie widziałem zresztą nigdy tak silniej jedności NATO, jak po szczycie w Newport. Musimy nadal pracować nad budowaniem poczucia bezpieczeństwa. Chcemy, aby kraje ze wschodniej Europy czuły się pewnie i wiedziały, że pozostali członkowie im pomogą w razie potrzeby. USA udzieliło wsparcia Polsce i krajom bałtyckim natychmiast po tym, jak Rosja w marcu dokonała aneksji Krymu. W ramach rozpoczętej wiosną operacji „Atlantic Resolve” wysyłaliśmy żołnierzy, aby wzmocnić sojuszników w związku z trudną sytuacją na Ukrainie.
A jaki jest ten drugi element obrony?
To przygotowywanie się na potencjalną agresję Rosji. W tym celu przeprowadzamy wspólne ćwiczenia, między innymi takie jak wrześniowa „Anakonda”, w której brali też udział żołnierze z USA. Budujemy też natowskie struktury dowodzenia i doskonalimy współdziałanie naszych wojsk. Chcemy być gotowi na każdą ewentualność, a zwłaszcza na powstrzymanie potencjalnego zagrożenia. Ponadto każdy z członków NATO powinien sam inwestować w środki odstraszania, prowadzić szkolenia i modernizować armię przeznaczając na obronność 2 procent PKB.
Wspomniał Pan generał o Newport. Jak wygląda wdrażanie nowej strategii NATO przyjętej podczas tego szczytu?
Rezultatem szczytu w Walii było przyjęcie „Planu działań na rzecz gotowości”. Wdrożenie go ma dać gwarancję, że struktury dowodzenia Sojuszu są przygotowane na zagrożenia. Częścią planu jest decyzja o utworzeniu grupy natychmiastowego reagowania, tak zwanej szpicy. Prace nad jej składem trwają w ministerstwach obrony państw członkowskich i dowództwach natowskich na czele z Naczelnym Dowództwem Sojuszniczych Sił Europy (SHAPE). W ramach zmian w Sojuszu widzę też nową rolę dla szczecińskiego Wielonarodowego Korpusu Północno-Wschodniego.
Na czym miałaby ona polegać?
Chcielibyśmy, aby na bazie korpusu powstało dowództwo operacyjne obejmujące region bałtycki. Należałyby do niego, tak jak teraz do korpusu – Polska, RFN i Dania, ale też warto by zaprosić kraje bałtyckie i skandynawskie. Decyzję w tej sprawie muszą jednak podjąć trzy kraje ramowe tworzące korpus. Jeśli się na to zdecydują, jestem pewien, że amerykańska armia zwiększy udział swoich żołnierzy w tym dowództwie. Teraz służy w Szczecinie siedmiu naszych żołnierzy, a moglibyśmy mieć tam 25–30 oficerów, w tym jednego w randze generała brygady.
Skoro mowa o amerykańskich wojskach – miały one pozostać w Polsce i krajach bałtyckich do końca tego roku, ale niedawno zapowiedział Pan generał, że misja będzie kontynuowana jeszcze co najmniej rok…
Wojska USA będą stacjonowały u naszych sojuszników tak długo, jak będzie tego wymagało odstraszanie rosyjskiej agresji. Amerykańskie dowództwo zaplanowało już rotacje kolejnych oddziałów na przyszły rok.
Jak liczne będą te rotacje?
Co najmniej tak, jak obecnie. Teraz w Drawsku Pomorskim ćwiczy 227 czołgistów z 1 Brygadowej Grupy Bojowej 1 Dywizji Kawalerii Pancernej z Teksasu. W styczniu zmienią ich żołnierze 2 Pułku Kawalerii USA z Niemiec, a wcześniej było w Polsce około 150 spadochroniarzy 173 Brygady Powietrznodesantowej. Możemy jednak zwiększyć kilkukrotnie tę liczbę na czas ćwiczeń. Na pewno armia USA zaoferuje duży udział naszych żołnierzy w kolejnych manewrach „Anakonda” w 2016 roku, ponieważ takie wspólne szkolenia są korzystne dla wojsk obu stron.
Gen. broni Frederick „Ben" Hodges objął funkcję dowódcy sił lądowych USA w Europie na początku listopada, zastępując na tym stanowisku przechodzącego na emeryturę gen. broni Donalda M. Campbella. Wcześniej gen. Hodges stał na czele Sojuszniczego Dowództwa Sił Lądowych NATO w tureckim Izmirze. Podczas wizyty w Polsce generał spotkał się z dowódcą generalnym gen. broni pil. Lechem Majewskim, dowódcą operacyjnym gen. broni Markiem Tomaszyckim i gen. Mieczysławem Gocułem, szefem Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. W Drawsku Pomorskim spędził też Święto Dziękczynienia razem z ćwiczącymi tam żołnierzami amerykańskimi.
autor zdjęć: st. chor. mar. Arkadiusz Dwulatek/ Combat Camera DORSZ
komentarze