Trzy tysiące osób odwiedziło okręty, które wezmą udział w ćwiczeniu „Steadfest Jazz 2013”. Goście mogli z bliska obejrzeć między innymi holenderską jednostkę dowodzenia HNLMS „De Ruyter”, niszczyciel rakietowy z Włoch ITS „Duilio” oraz okręt dowodzenia zespołem przeciwminowym ORP „Kontradmirał Xawery Czernicki”.
Taka okazja zdarza się nadzwyczaj rzadko. Przez kilka ostatnich dni turyści i mieszkańcy Trójmiasta mogli zwiedzić aż dziesięć okrętów z ośmiu państw NATO. Zawinęły do Gdyni, by wziąć udział w ćwiczeniach „Steadfest Jazz 2013”. Prócz „De Ruytera” i „Duilio”, swoje pokłady dla gości otworzyły okręt dowodzenia zespołem przeciwminowym ORP „Kontradmirał Xawery Czernicki” oraz pięć podlegających mu niszczycieli min. Dodatkowo w porcie można było obejrzeć dwie inne jednostki tej klasy: polski ORP „Czajka”, a także brytyjski HMS „Ledbury”. – Jeśli chodzi o okręty zespołu i „De Ruytera” zwiedzający mogli obejrzeć pokłady otwarte. Na ITS „Duilio” goście byli oprowadzani m.in. po siłowni i lądowisku dla helikoptera – wyjaśnia kpt. mar. Piotr Wojtas z 3 Flotylli Okrętów w Gdyni, który pełni też obowiązku oficera prasowego w natowskim zespole obrony przeciwminowej.
Otwieranie pokładów dla zwiedzających ma stosunkowo niedługą tradycję. – Załogi okrętów zaczęły to robić kilka lat temu. Mniej więcej wówczas, kiedy z obiektów wojskowych zaczęły znikać tabliczki „zakaz fotografowania” – tłumaczy kpt. mar. Wojtas. Wyposażenie jednostek, jak też samych okrętów w większości nie stanowi dziś tajemnicy. – Oczywiście zwiedzający nie mogą wejść wszędzie i usłyszeć odpowiedzi na wszystkie pytania. Nie wprowadzimy ich do pomieszczeń, gdzie przetwarzane są dane posiadające klauzulę wyższą niż „jawne” – wyjaśnia kpt. mar. Wojtas. – Bo tajny jest nie sam sprzęt, lecz informacje. Odwołując się do prostego przykładu: osoba postronna może zobaczyć rakietę, ale nie ma prawa poznać kodów startowych do niej – dodaje.
Okręty zespołu przeciwminowego, na którego czele stoi ORP „Czernicki” podczas już blisko rocznej misji odwiedziły ponad 20 portów północnej Europy. – Takie wizyty to obok ćwiczeń i operacji bojowych, które polegają na oczyszczaniu dna morskiego ze starej amunicji, jeden z trzech filarów funkcjonowania zespołu – podkreśla kpt. mar. Wojtas. – Chodzi o demonstrację bandery NATO i bander narodowych, pokazanie: jesteśmy tutaj, działamy dla was, w waszym interesie – tłumaczy.
Ale okręty zespołu mają za sobą wizyty nie tylko w państwach należących do Sojuszu Północnoatlantyckiego. – Nasza wizyta największe zainteresowanie wywołała w Sankt Petersburgu. Tam w ciągu czterech dni okręty zwiedziło aż 15 tysięcy osób. To absolutny rekord. Ludzie, by dostać się na pokład, stali w kolejkach po siedem godzin – wspomina kpt. mar. Wojtas.
Bywa, że wizyty okrętów w obcych portach mają też wartość sentymentalną. Na własnej skórze poczuli to marynarze z ORP „Czernicki”. – Kiedy zawinęliśmy do Reykjaviku, zjawiła się u nas duża grupa miejscowej Polonii. Dla emigrantów możliwość postawienia stopy na polskim okręcie, który formalnie jest przecież częścią terytorium Rzeczpospolitej stanowiła ogromne przeżycie – wspomina kmdr ppor. Czesław Cichy, który był oficerem prasowym zespołu podczas pierwszej części misji.
Oczywiście okręty otwierają swoje pokłady nie zawsze, i nie wszędzie. Wiele zależy od stosunków z państwem, do którego zawijają, postawy i zwyczajów miejscowych władz, a także kwestii technicznych. – W Kłajpedzie okręty zespołu stanęły przy nabrzeżu stoczniowym, a w Karlskronie w porcie wojennym. Zaproszenie tam zwiedzających byłoby trudne – tłumaczy kpt. mar. Wojtas.
Okręty pod obcymi banderami stosunkowo często mają też okazję zwiedzać mieszkańcy Gdyni i przyjeżdżający do tego miasta turyści. W ostatnim czasie największe poruszenie wywołała wizyta trzech jednostek z Japonii, które odbywały kurs szkoleniowy dookoła świata. Swój pokład otworzył dawny niszczyciel, a dziś okręt szkolny JS „Shirayuki”. W ciągu kilku dni odwiedziło go aż sześć tysięcy osób. Ze sporym zainteresowaniem spotkała się też wizyta żaglowca meksykańskiej Marynarki Wojennej ARM „Cuauthemoc”. Jednostka brała udział w regatach The Tall Ships Races, a do Gdyni przypłynęła na zaproszenie władz miasta. – W przyszłym roku planujemy zorganizować zlot żaglowców. Chcemy w ten sposób upamiętnić 40. rocznicę regat, w których zwyciężył „Dar Pomorza”. Wówczas będzie można obejrzeć i zwiedzić wiele jednostek. Wśród nich będą pewnie i takie, które należą do marynarek wojennych – zapowiada Joanna Grajter, rzecznik Urzędu Miasta w Gdyni. Przyznaje ona, że dni otwarte różnego rodzaju jednostek cumujących w gdyńskim porcie to ogromna atrakcja, a zarazem doskonałe narzędzie promocji. – Mamy najlepszy dostęp do Bałtyku z wszystkich polskich miast. Nabrzeże znajduje się w ścisłym centrum. To nasz ogromny atut. Dzięki niemu możemy pokazać, że Gdynia jest otwarta zarówno na morze, jak i na ludzi – podsumowuje Grajter.
autor zdjęć: Michał Franczyk / aviateam.pl
komentarze