Ponad 30 tysięcy niewybuchów, m.in. półtonowe bomby lotnicze znaleźli saperzy na terenie przeznaczonym pod budowę pasa startowego w Pyrzowicach pod Katowicami. Żołnierze z Gliwic osiem miesięcy oczyszczali lotnisko – w czasie II wojny światowej Luftwaffe miała w tych okolicach swój poligon doświadczalny.
Zanim na międzynarodowym lotnisku w Pyrzowicach ruszyła budowa nowego pasa startowego, teren musieli oczyścić żołnierze z dwóch patroli rozminowania. W ciągu ośmiu miesięcy saperzy z 6 Batalionu Powietrznodesantowego interweniowali 61 razy. Wśród znalezisk, które podjęli i zniszczyli, było 18 tysięcy bomb lotniczych do 5 kg, blisko 4 tysiące bomb około 100 kg, 17 bomb o wadze do 350 kg. Największe powojenne niewybuchy ważyły nawet pół tony.
Saperzy zniszczyli także kilka tysięcy pocisków artyleryjskich, amunicję strzelecką i granaty moździerzowe. – Nie byliśmy tym wszystkim zaskoczeni. Podczas każdego z etapów rozbudowy lotniska trafiały się takie odkrycia – mówi Cezary Orzech, rzecznik Międzynarodowego Portu Lotniczego.
Znaleziony w Pyrzowicach „arsenał” pochodzi z II wojny światowej i jest pozostałością po Luftwaffe, która w tej okolicy miała swoje lotnisko i poligon doświadczalny – testowano na nim nowe niemieckie samoloty i uzbrojenie. Lotnisko było też wielokrotnie bombardowane.
Procedura oczyszczania lotniska przebiegała w kilku etapach. Najpierw obszar przeczesywali pracownicy cywilnej firmy minerskiej. Gdy znajdowali niewybuch lub niewypał, informowali o tym policję. Policjanci z kolei wzywali na interwencję wojskowych saperów. Przepisy nie dają bowiem prywatnym firmom uprawnień do przewożenia lub niszczenia niewybuchów. Taką pracę mogą wykonać tylko saperzy.
– Żołnierze są doskonale wyszkoleni i potrafią dobrze ocenić znaleziony w ziemi ładunek. Klasyfikując znalezisko mogą oszacować ryzyko, jakie istnieje w chwili podjęcia niewybuchu – mówi ppor. Mateusz Pytlas, dowódca plutonu saperskiego z 6 Batalionu Powietrznodesantowego.
Saperzy wyjaśniają, że część znalezionych materiałów była niebezpieczna. W ziemi znaleziono bowiem m.in. bomby zapalające z fosforem, który reaguje na wysokie temperatury. – Większość prac wykonywano w lipcu podczas upałów, trzeba więc było bardzo uważać, żeby nie doszło do samozapłonu – opowiada ppor. Pytlas. Dodaje, że ryzykowne było także podejmowanie największych, półtonowych bomb. – Istniało niebezpieczeństwo, że w każdej z nich jest ponad 100 kilogramów materiału wybuchowego – mówi.
Mniejsze ładunki i niewielkie bomby lotnicze saperzy niszczyli na miejscu. Większe były wywożone i niszczone na terenie Ośrodka Szkolenia Poligonowego w Nowej Dębie.
– Oczyszczanie tego lotniska to była ciężka i czasochłonna praca. Nieraz zaczynaliśmy o 6 rano, a kończyliśmy po 22. Podjęcie półtonowej bomby i przewiezienie jej 300 km dalej na poligon zajmuje sporo czasu – opowiadają saperzy.
W 6 Brygadzie Powietrznodesantowej w gotowości są zawsze trzy zespoły saperów: dwa w Gliwicach (odpowiadają za woj. śląskie) i jeden w Krakowie (odpowiadają na wezwania z Małopolski). Podczas oczyszczania lotniska w Pyrzowicach saperom-spadochroniarzom pomagali również saperzy z Brzegu i Kielc.
autor zdjęć: P. Adamczak / Pyrzowice, 6 bpd
komentarze