Jestem pewien, że przyjadę na kolejne targi. Co więcej, przyjadą ze mną eksperci, którzy przyjrzą się dokładnie prezentowanemu tutaj sprzętowi – mówi polsce-zbrojnej.pl gen. Frederick „Ben" Hodges, dowódca Połączonego Dowództwa Wojsk Lądowych NATO.
W Międzynarodowym Salonie Przemysłu Obronnego biorę udział po raz pierwszy. Muszę przyznać, że jadąc tutaj nie wiedziałem czego się mogę spodziewać. Zaskoczyła mnie ogromna skala kieleckich targów, imponująca liczba wystawców i państw, które reprezentują. Mimo, że przyjazd do Kielc to spore koszta, wiele zagranicznych firm przyjechało na targi w Polsce. Uważają MSPO za odpowiednie dla nich miejsce. Jestem pewien, że sam także przyjadę na kolejne targi. Co więcej, przyjadą ze mną eksperci z poszczególnych pionów funkcjonalnych Połączonego Dowództwa Wojsk Lądowych NATO. Chcę, aby przyjrzeli się dokładnie prezentowanemu tutaj sprzętowi. Nie jestem specjalistą od wszystkiego, a producenci sprzętu wojskowego mogą o swoim produkcie powiedzieć, że jest to „pudełko", które potrafi wszystko. Dlatego potrzebuję specjalistów, którzy będą w stanie to zweryfikować.
Na MSPO szukam konkretnych rozwiązań dotyczących systemów łączności oraz systemów rozpoznawczych. Na przykładzie z Afganistanu wyjaśnię, jakich. Jakiś czas temu zaczęliśmy tam używać aerostatów, takich jak balon, który lata nad kieleckimi targami. Miały one zapewnić bezpieczeństwo, ale tylko w jednym, wybranym miejscu. To dlatego, że zainstalowana w nich kamera obserwowała ograniczony, ściśle określony obszar. Zdawaliśmy sobie sprawę, że nie wykorzystujemy w pełni potencjału tego sprzętu. Kiedy zaczęliśmy analizować możliwości aerostatów z różnych firm, zdaliśmy sobie sprawę, że można połączyć uzyskane dzięki nim informacje i uzyskać obraz taki jak z bezzałogowych środków latających.
Mnie, jako dowódcy Połączonego Dowództwa Wojsk Lądowych NATO, nie interesuje, kto będzie producentem sprzętu i uzbrojenia używanego przez podległych mi żołnierzy z państw NATO. Mnie interesuje to, czy dane z używanych przez Polaków bezzałogowych samolotów rozpoznawczych będą bez problemu odbierane i przekazywane dalej, na przykład przez niemiecką stację odbiorczą. Takie podejście dotyczy wszystkich aspektów współpracy militarnej. Także szkolenia. Dobrze byłoby, gdyby użytkowane przez członków NATO systemy szkoleniowe, symulatory różnych typów, współpracowały ze sobą. Dzięki temu żołnierze szkolący się w Warszawie, mogliby połączyć się w sieć i ćwiczyć razem z żołnierzami z Centrum Symulacji z Niemiec, a na dodatek jeszcze z Centrum Szkolenia Sił Połączonych NATO w Bydgoszczy.
komentarze