Antyterrorystyczna akcja w Bostonie została przeprowadzona modelowo. Pokazała też, jak istotna jest współpraca służb mundurowych z obywatelami. I jak bardzo społeczeństwo ufa policjantom – zauważa gen. Roman Polko.
W Bostonie zamachowcy przeprowadzili atak, używając ogólnodostępnych materiałów. Odpowiada to obecnej taktyce Al-Kaidy, by nie tylko zabić, ale także ciężko ranić jak najwięcej osób. Taki zamach ma ogromne konsekwencje psychologiczne. Pokazuje społeczeństwu, że może zostać zaatakowane w każdej sytuacji, a środki do tego celu mogą pochodzić ze zwykłego sklepu. To wprowadza atmosferę strachu i napięcia.
Wydarzenia w Bostonie zszokowały Amerykanów. Ale też pokazały, jak bardzo to społeczeństwo ufa mundurowym. To przecież dzięki współpracy z obywatelami udało się schwytać Dżochara Carnajewa. Gdy policja i władze lokalne zaapelowały, by mieszkańcy pozostali w domach, bo w ten sposób łatwiej będzie namierzyć terrorystów, wszyscy się temu podporządkowali. Nie słychać było głosów sprzeciwu czy niezadowolenia. Zamknięcie tak ogromnego miasta było zdarzeniem bezprecedensowym. Ale Bostończycy wierzyli, że skoro policja wydała takie polecenie, to znaczy, że jest to konieczne i uzasadnione.
O stosunku mieszkańców do mundurowych można się było również przekonać, po ujęciu młodszego z zamachowców. Mieszkańcy Bostonu bili brawo policji, gratulowali im i dziękowali. Czy Polacy zareagowaliby tak samo?
Czy były jakieś mankamenty akcji? Na pewno coś udałoby się znaleźć, ale zanim zaczniemy krytykować amerykańskie służby, spójrzmy na siebie.
Bezpieczeństwo w ogromnej mierze zależy od prewencji. Chodzi przecież o to, by nie dopuścić do ataku. A to jest możliwe tylko wtedy, gdy służby potrafią dotrzeć do informacji o zagrożeniu i podjąć odpowiednie kroki, by to zagrożenie zneutralizować. Niestety, z mojego doświadczenia wynika, że w Polsce często bagatelizuje się niepokojące sygnały. Bywa, że do potencjalnych napastników podchodzi się z lekceważeniem. Tak, jakby u nas nie istniało zagrożenie terrorystyczne. A ono istnieje, tak jak w każdym innym miejscu na świecie.
W USA można było przeprowadzić tak sprawną operację dzięki temu, że Amerykanie mają świetnie wyszkolonych policjantów i doskonały sprzęt. Gorzko wypada porównanie z polskimi realiami. Biuro Operacji Antyterrorystycznych to – jak zapewniał rzecznik policji – elita policji. Szkoda tylko, że ośrodki, w których się szkolą policjanci, są niedoinwestowane. Obiekty szkoleniowe często urągają jakimkolwiek standardom.
Osobną sprawą są procedury, które często nie ułatwiają działań policji. Niekiedy nawet funkcjonariuszom opłaca się wykazywać postawę zachowawczą niż działać, bo później w mediach pojawia się fala krytyki, że mundurowi użyli np. gazów łzawiących. Policja amerykańska jest brutalna, ale skuteczna. Funkcjonariusze mogą też liczyć na wsparcie prawne. U nas niestety przepisy bardziej dbają o przestępcę niż o stróża prawa.
komentarze