Terroryści uważnie nas obserwują. Gdy zauważyli, że żołnierze odkopują ładunki i stoją blisko nich, starali się tak je konstruować, by dopiero wtedy eksplodowały – opowiada kpt. Damian Piórko, saper z Zespołu Rozminowania Centrum Szkolenia Wojsk Inżynieryjnych i Chemicznych we Wrocławiu.
Jest pan saperem od 15 lat. Był taki moment, kiedy poczuł Pan, że śmierć zagląda Panu w oczy?
Prawdę mówiąc, nigdy o tym nie pomyślałem. Pamiętam za to coś innego. W Afganistanie służyłem w zmianie, podczas której zginęło pięciu naszych kolegów. To właśnie wówczas najdotkliwiej odczułem, że to, co robimy, może zakończyć się tragicznie. Na co dzień, podczas służby, raczej się o tym nie myśli.
Jakie są wasze zadania w czasie misji?
Na początku sporo było pracy związanej ze sprawdzaniem terenu pod budowę bazy w Bagram. Teraz przede wszystkim szkolimy żołnierzy z naszego kontyngentu. Bierzemy także udział w patrolowaniu miejscowości oraz dróg. Jesteśmy uprawnieni do niszczenia niewybuchów UXO (unexploded ordnance – przyp. red.) oraz składów materiałów wybuchowych. Improwizowane urządzenia wybuchowe są neutralizowane przez amerykańskie patrole EOD (Explosive Ordnance Disposal – przyp. red.). Nasze patrole tylko w wyjątkowych sytuacjach mogą niszczyć IED (Improvised Explosive Device – przyp. red.), co jest opisane w stałych procedurach operacyjnych.
Sporo jest takich znalezisk?
Zimą ekstremiści ograniczają zwykle swoje działania, między innymi dlatego, że w zmarzniętej ziemi trudno ukryć ładunki. Uaktywniają się wiosną i latem. Improwizowane urządzenia wybuchowe podkładają zwykle na drogach, a także w zatłoczonych miejscach, takich jak skrzyżowania dróg czy targowiska. Najczęściej są to ładunki o prostej konstrukcji. Co prawda, wśród ekstremistów postawionych wyżej w hierarchii nie brakuje ludzi wykształconych, znających się na środkach wybuchowych, budowie bomb. Im jednak niżej, tym gorzej. Szeregowi terroryści często nie potrafią się obchodzić nawet z prostymi konstrukcjami. Zdarza się, że ładunki eksplodują im w rękach podczas zakładania. Ale, oczywiście, nie jest to regułą. Bywają ładunki bardzo pomysłowe. Zdarzały się, na przykład, konstrukcje uaktywniane przez światłoczułe diody. Terroryści uważnie nas obserwują i wyciągają wnioski. Zauważyli, że żołnierze odkopują ładunek i stoją blisko niego. Jeśli ładunek eksploduje w takim momencie, saperzy mogą zginąć. Dlatego cały czas musimy być otwarci na tego typu nowinki.
W jaki sposób neutralizuje się ładunki?
Zwykle robi się to od razu, na miejscu. Czasem jednak okazuje się to niemożliwe, bo ładunek został podłożony, na przykład, w pobliżu szpitala. W takim przypadku trzeba go przewieźć na pewną odległość, i dopiero tam zniszczyć.
Na zakończenie: czego można życzyć saperowi?
Chyba szczęścia. W naszej pracy niekiedy jest ono nawet bardziej potrzebne niż umiejętności.
autor zdjęć: kpt. Marcin Gil, kpt. Damian Piórko, ppor. Katarzyna Szal, Dominika Karasek
komentarze