Grupa Wyszehradzka odegrała ważną rolę w pierwszym pozimnowojennym rozszerzeniu NATO. Była instytucjonalnym łącznikiem dla państw Europy Środkowo-Wschodniej między Układem Warszawskim i Sojuszem. Potem nieco utraciła swoją energię, nie mogąc zdefiniować na nowo własnej misji. Ale ostatnio przed V4 znowu otwiera się szansa – pisze gen. Stanisław Koziej, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego.
Grupa Wyszehradzka może stać się patronem i „przyspieszaczem” budowy tak bardzo potrzebnego bezpieczeństwa europejskiego. Mam na myśli zwłaszcza uświadamianie, upowszechnianie oraz propagowanie konieczności odnowienia strategicznych fundamentów bezpieczeństwa Unii Europejskiej.
Dotychczasowa strategia Unii z 2003 roku tak naprawdę jest już martwa. Nikt o niej nie pamięta, nie mówiąc o jakiejkolwiek jej praktycznej roli. My tutaj, w Europie Środkowo-Wschodniej, potrzebujemy silnej wspólnej polityki bezpieczeństwa i obrony UE. A taka polityka nie jest możliwa bez strategii, tak jak nie jest możliwy rejs żaglowca bez żagli. Dlatego z satysfakcją odnotowuję, na przykład, wspólny pogląd w tej sprawie moich partnerów z rad bezpieczeństwa narodowego państw Grupy Wyszehradzkiej. Myślę, że obradujący obecnie nad polskim morzem szefowie sztabów generalnych V4 także podzielą ten pogląd.
Chciałbym wyrazić nadzieję, że uda się nam, czyli Grupie Wyszehradzkiej, przekonać do takiego podejścia innych sojuszników z UE. W tym także tych zaambarasowanych bieżącymi problemami i niemających głowy do spojrzenia na busolę strategiczną, aby stwierdzić, że tak naprawdę to ona nie pracuje. Może nawet uda się nam doprowadzić do tego, aby podczas tegorocznej Rady Europejskiej, poświęconej wspólnej polityce bezpieczeństwa i obrony, pojawił się także temat potrzeby nowelizacji strategii europejskiej. Myślę, że to mogłoby być naszym dobrym wkładem w budowę realnego systemu bezpieczeństwa Unii Europejskiej.
komentarze