Chociaż od zakończenia wojny minęło blisko 70 lat, oni codziennie ryzykują życie. Po znalezione niewypały i niewybuchy wyjeżdżają kilka tysięcy razy w roku. Czasem to sprytnie skonstruowana bomba lotnicza, która wciąż może zabić, kiedy indziej ważący półtorej tony pocisk odkopany w centrum miasta.
Ponieważ najwięcej niewypałów i niewybuchów znajdowanych jest podczas prac ziemnych, wydawałoby się, że zimą wojskowi saperzy nie mają zbyt wiele pracy. Nic bardziej mylnego. Od początku roku trzydzieści dziewięć patroli rozminowania, które posiada nasza armia, interweniowało już sześćset sześćdziesiąt razy.
Efekt tych interwencji jest imponujący. Z ziemi usunięto prawie siedemdziesiąt pięć tysięcy niewypałów i niewybuchów. Saperzy przyznają jednak, że choć zimą nie ma mowy o wakacjach, to najwięcej pracy czeka ich w miesiącach wiosennych i letnich, kiedy rusza sezon budowlany. Wtedy bywa, że wzywani są do niebezpiecznych znalezisk nawet codziennie.
W ubiegłym roku wojskowe patrole rozminowania interweniowały ponad osiem tysięcy razy. Na jeden patrol daje to średnią ponad dwustu wyjazdów. Każdy tak samo śmiertelnie niebezpieczny.
St. chor. Marek Ozimek, który dowodzi patrolem rozminowania nr 6 z 7 Brygady Obrony Wybrzeża, podkreśla bowiem, że nie ma mniej lub bardziej niebezpiecznych akcji. Na pozór proste zadanie może się bowiem w każdej chwili mocno „skomplikować”.
– Pamiętam doskonale, jak w ubiegłym roku pojechaliśmy do kilku pocisków artyleryjskich znalezionych w lesie. W czasie akcji okazało się, że zamiast kilku jest tam ich prawie pięćset sztuk. Wywoziliśmy je i niszczyliśmy przez sześć dni – opowiada Ozimek.
Polscy saperzy właściwie nie muszą nawet podkreślać, że w ich pracy nie ma miejsca na błędy. – Trzy lata temu podczas podejmowania amerykańskiej bomby lotniczej zginęło w Goettingen trzech, a ciężko rannych zostało sześciu saperów z jednostki inżynieryjnej z Dolnej Saksonii. Takie tragedie przeżywa i pamięta całe środowisko – mówi jeden z saperów.
Bomby lotnicze są szczególnie niebezpieczne, ponieważ nie tylko mają w sobie bardzo dużo ładunku wybuchowego. Często stosowano w nich skomplikowane zapalniki chemiczne oraz dodawano środki powodujące pożary. Saper mierzący się z takim zardzewiałym niewybuchem nie ma więc pewności, co kryje się w środku.
W ostatnich latach najwięcej niewypałów i niewybuchów saperzy wywożą ze stolicy. 28 sierpnia 2012 roku robotnicy pracujący w Warszawie przy drugiej nitce metra odkopali przy placu Powstańców Warszawy 1,5-tonowy pocisk moździerzowy z II wojny światowej. Aby go bezpiecznie usunąć, trzeba było ewakuować kilka budynków i zamknąć dla ruchu cztery przecznice. Dwa tygodnie wcześniej również na budowie metra w okolicy ulicy Marszałkowskiej natrafiono na 200-kilogramową bombę lotniczą.
Na szczęście od lat żaden z polskich saperów nie zginął podczas oczyszczania terenu. Jednak od 1957 roku do połowy lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku życie straciło 13 z nich, a 25 zostało rannych.
autor zdjęć: Marcin Szubert
komentarze