Na morzu doszło do awarii podwodnego okrętu. Załoga musi opuścić pokład i dotrzeć na powierzchnię. Szybka zmiana ciśnienia to dla organizmu wstrząs. Marynarzy może uratować tylko pobyt w komorze dekompresyjnej. W Gdyni trwa kurs dla operatorów tego typu urządzeń.
Mobilna komora dekompresyjna tzw. sercówka. Fot. Marian Kluczyński
Ćwiczenie odbywa się w Ośrodku Szkolenia Nurków i Płetwonurków Wojska Polskiego. Bierze w nim udział 15 żołnierzy z Marynarki Wojennej oraz Wojsk Lądowych. Zajęcia zostały podzielone na dwie części. W pierwszej kursanci opanowują teorię. – Chodzi między innymi o poznanie fizyki gazów – mówi prowadzący szkolenie ppor. mar. Patryk Kiedrowski z gdyńskiego ośrodka.
Za każdym razem, gdy wciągamy powietrze do płuc, azot będący głównym jego składnikiem ma kontakt z krwią. Rozpuszcza się w niej i wędruje do wszystkich tkanek organizmu. – W ten sposób w naszym ciele znajduje się przez całe życie pewna ilość tego gazu. Jest ona stała – wyjaśnia kpt. mar. Oskar Draus, szef sekcji szkolenia w OSNiPWP. Kiedy jednak pod wodą nurek oddycha sprężonym powietrzem z butli, w tkankach rozpuszcza się dodatkowy azot. Jego ilość zależy zarówno od głębokości, jak i czasu nurkowania. Podczas wynurzania, gdy ciśnienie wokół nurka się zmniejsza, azot zaczyna wydzielać się z tkanek w formie mikropęcherzyków. – Jeśli wypływamy zbyt szybko, rozprężające się pęcherzyki tego gazu mogą blokować naczynia krwionośne, powodując schorzenie zwane chorobą dekompresyjną – tłumaczy szef sekcji szkolenia. Jest ona dla nurka śmiertelnym zagrożeniem.
Komora dekompresyjna Ośrodka Szkolenia Nurków i Płetwonurków WP w Gdyni - stacjonarna. Fot. Marian Kluczyński
W takiej sytuacji ratunkiem może być pobyt w komorze dekompresyjnej. To kapsuła, w której jest odtwarzane ciśnienie panujące pod powierzchnią. W komorze tej wartość ciśnienia zmienia się powoli, aż osiągnie stan odpowiadający wartości na powierzchni. Dzięki temu organizm nurka ma czas, by wydalić nadmiar azotu i złagodzić skutki wstrząsu.
Podczas drugiej części szkolenia żołnierze ćwiczą obsługę komory. Uczą się tzw. operowania zaworami. Polega ono na dobieraniu, a potem regulowaniu wartości ciśnienia wewnątrz urządzenia. Poznają także samą komorę: jej budowę, zasady działania oraz sposoby zachowania się w sytuacjach awaryjnych. – Operator ma bardzo poważne zadanie. Często w jego rękach jest życie żołnierzy – zaznacza ppor. mar. Kiedrowski.
W gdyńskim ośrodku są dwie komory, wykorzystywane podczas akcji ratowniczych. Trafiają do nich nurkowie, którzy prowadzą długotrwałe prace na dużej głębokości. Komory służą także do prowadzenia szkoleń. – Umożliwiają wstępną selekcję kandydatów do zawodu nurka oraz przygotowują do schodzenia na znaczną głębokość – wyjaśnia kpt. mar. Draus.
Przydają się także żołnierzom, którzy na co dzień mają niewiele wspólnego z morzem. – W komorach są przeprowadzane także testy tolerancji tlenowej dla załóg czołgów – mówi kpt. mar. Draus. – To element szkolenia przygotowującego choćby do przepraw przez rzekę. Czołg oczywiście nie zanurza się na dużą głębokość, ale jego załoga korzysta z masek tlenowych. Tymczasem nie każdy dobrze znosi oddychanie sprężonym powietrzem. Dzięki testom w komorze można to wychwycić i zweryfikować predyspozycje poszczególnych osób – podkreśla.
Trzytygodniowy kurs dla żołnierzy kończy się egzaminem składanym przed komisją Marynarki Wojennej. Przeszkoleni operatorzy komór dekompresyjnych służą nie tylko w Marynarce, lecz także w Wojskach Specjalnych i Wojskach Lądowych.
Polska armia ma kilka komór dekompresyjnych. Większość z nich to urządzenia mobilne. Można je załadować do kontenera i przewieźć w miejsce, gdzie są akurat potrzebne. Taka przenośna komora znajduje się na przykład na okręcie ORP „Kontradmirał Xawery Czernicki”, który obecnie stoi na czele natowskiego zespołu obrony przeciwminowej.
Nurkowie Marynarki Wojennej zajmują się m.in. usuwaniem niewybuchów z dna morskiego. Więcej czytaj na portalu polska-zbrojna.pl.
Wielka operacja saperów na Bałtyku Niemiecka torpeda zawierająca prawie 300 kg ładunku wybuchowego została o godzinie 11 zdetonowana na Zatoce Puckiej – dowiedział się portal polska-zbrojna.pl. Detonację przeprowadzono przy użyciu specjalnych, podwodnych ładunków wybuchowych. Zostały one podłożone przez nurków-minerów Marynarki Wojennej. Detonacja odbyła się w sposób zdalny. |
autor zdjęć: Marian Kluczyński
komentarze