Kraj, w którym podziały etniczne przenikają się z politycznymi, gdzie dominują parafeudalne stosunki społeczne i klanowość. W takich warunkach ludziom spoza tego kręgu kulturowego niezwykle trudno poznać relacje panujące w Afganistanie, zwłaszcza na poziomie prowincji czy dystryktu. A to ułatwia działania rebeliantom – pisze Marcin Krzyżanowski, konsul RP w Kabulu w latach 2008–2011, prezes polsko-afgańskiej spółki handlowej Ariana Trade Group.
Oni sami również nie stanowią jednolitego frontu czy spójnej grupy. Przeciwnie – są mocno podzieleni. Można wśród nich wyodrębnić trzy główne nurty. Pierwszy to zorganizowane, względnie scentralizowane grupy zbrojne, skupione wokół charyzmatycznego lidera, walczące o cele polityczne o zasięgu ponadlokalnym. Drugi tworzą stosunkowo niewielkie grupy zbrojne o słabych relacjach z miejscową ludnością, które de facto są gangami kryminalnymi. Trzecim nurtem są grupy zbrojne reprezentujące interesy społeczności lokalnej.
Wzajemne relacje tych grup są często wypadkową bieżącej sytuacji politycznej. Wchodzą one ze sobą w doraźne alianse. Stosunek pierwszych dwóch nurtów do ISAF jest zdecydowanie negatywny. W przypadku trzeciego można mówić o szerokim spektrum relacji – od przyjaznych do wrogich.
Skomplikowane stosunki, zarówno w afgańskim społeczeństwie, jak i wśród rebeliantów, uniemożliwiają wykorzystanie klasycznego podejścia swój-obcy. To niezwykle utrudnia walkę z rebeliantami, nie wiadomo bowiem, kto właściwie jest wrogiem. Płynność sytuacji, zmienność nastrojów społecznych, oparcie na charyzmatycznych liderach czy seniorach danych rodów dodatkowo komplikuje zadanie ISAF.
Do tego dochodzi kwestia identyfikacji jednostkowej. W Afganistanie nie istnieją rzetelne bazy danych osobowych. Nazwiska są rzadko używane, a dokumenty łatwe do kupienia, co często uniemożliwia właściwą identyfikację osób podejrzewanych o terroryzm. Stanowi to bardzo poważny problem, np. przy organizacji wyborów.
Dodatkowo sytuację komplikuje fakt, iż tereny, na których rebelianci działają najaktywniej, to tzw. Pasztunistan. Zamieszkujący go Pasztunowie zazwyczaj ignorują granicę afgańsko-pakistańską (tzw. Linię Duranda). Jest ona nieszczelna, więc poszczególne grupy i jednostki dość swobodnie przemieszczają się między państwami. Czasami trudno nawet precyzyjnie określić, czy dana osoba jest Pasztunem – obywatelem Afganistanu, czy Pasztunem – obywatelem Pakistanu. Łatwo również o przemyt, m.in. broni.
Sposoby szkolenia i broń, jaką dysponują rebelianci, różnią się. Szkolenie to przede wszystkim praktyka. Tylko duże grupy, jak np. talibowie, mogą sobie pozwolić na tworzenie obozów szkoleniowych czy „zatrudnianie” zagranicznych instruktorów. A im większa grupa, tym większe możliwości zdobywania broni oraz sprzętu. Grupy mające znaczenie polityczno-strategiczne mogą liczyć na wsparcie państw trzecich, głównie Arabii Saudyjskiej i Pakistanu. Mniejsze z reguły działają na własną rękę, zaopatrują się w broń na bazarach po pakistańskiej stronie granicy. Środki na ten cel pochodzą z różnych źródeł – z lokalnych „podatków”, dochodów z działalności kryminalnej (przemyt narkotyków, porwania) czy eksploatacji złóż mineralnych (np. szmaragdów).
Siłą rebelii jest jej nieokreśloność, zmienność w czasie i płynność. Nie można skutecznie walczyć z czymś, co z trudnością daje się zidentyfikować i podlega stałym fluktuacjom.
komentarze