Wyobraźmy sobie, że żołnierze w niemieckich mundurach pomagają bronić polskiego Gdańska. To teoretyczne rozważania? Niekoniecznie, zważywszy na wycofywanie się Amerykanów z Europy. Pierwszym sojusznikiem, który w razie ataku na Polskę mógłby wysłać nam wojskową pomoc, jest właśnie Bundeswehra. Jesteśmy przecież sojusznikami, ramię w ramię walczymy w Afganistanie, a polscy, niemieccy i duńscy żołnierze w Korpusie Północno-Wschodnim słuchają rozkazów jednego dowódcy.
Łączy nas ponad tysiąc lat wspólnej historii, bo tyle minęło od czasów przyjaźni polskiego króla Bolesława Chrobrego z niemieckim cesarzem Ottonem III. Przez minione dziesięć wieków częściej współpracowaliśmy aniżeli walczyliśmy. Od podpisania w 1991 roku traktatu o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy stereotypy (Polacy i Niemcy to odwieczni wrogowie) odchodziły powoli do lamusa. Co może lepiej przezwyciężyć mity o niedostatecznie przepracowanej przeszłości niż partnerstwo wojskowe?
Jeszcze kilka lat temu dyplomaci RFN twierdzili, że 80 proc. czasu przeznaczonego na budowanie relacji z Polską poświęcają na rozwiązywanie problemów przeszłości. Dziś więcej mówi się o przyszłości. Badania Instytutu Spraw Publicznych i Fundacji Konrada Adenauera pokazują, że dla ponad 75 proc. Polaków współpraca polsko-niemiecka w walce z terroryzmem jest tak samo ważna jak z kryzysem gospodarczym, a zacieśnianie kontaktów w ramach Trójkąta Weimarskiego oraz ze Stanami Zjednoczonymi w NATO jest równie istotne jak walka ze zmianami klimatycznymi (dla ponad 60 proc.).
Gdy wchodziliśmy do Sojuszu Północnoatlantyckiego, Bundeswehra była dla nas kopalnią wiedzy i doświadczeń. Dziś obie armie mają podobne problemy związane z transformacją sił zbrojnych. Ale dziś to politycy w Berlinie wsłuchują się w nasze doświadczenia. Rezygnacja z poboru w Polsce zachęciła Niemcy do wybrania podobnej formuły.
Ministrowie obrony Tomasz Siemoniak i Thomas de Maizière spotkali się w tym roku sześciokrotnie. Taka częstotliwość świadczy, jak wiele spraw jest do omówienia. Podczas listopadowych konsultacji międzyrządowych w Berlinie kanclerz Angela Merkel żartowała, że rzadziej widzi swojego ministra obrony niż jego polski kolega. – Bliskie relacje polityczne sprawiają, że rozmawiamy szczerze – mówi minister Siemoniak i zapowiada ściślejszą współpracę przemysłów stoczniowych, Marynarki Wojennej z Deutsche Marine na Bałtyku oraz sił powietrznych, także w obronie przeciwrakietowej. Polsko-niemiecka współpraca wojskowa wpisuje się w natowską koncepcję smart defence, dotyczącą budowy wspólnych zdolności sił zbrojnych, gdy działanie w pojedynkę jest kosztowne i nieefektywne.
Nie oznacza to, że zawsze jesteśmy jednomyślni. Nieco inaczej patrzymy na Rosję oraz na przyszłość NATO. Niemcy chciałyby, aby Sojusz stał się bardziej polityczny i opierał się na trzech filarach: Stanach Zjednoczonych, Unii Europejskiej i strategicznym partnerze – Rosji. Aspekty wojskowe byłyby stopniowo wypierane przez działania cywilne lub cywilno-wojskowe. Dla nas najważniejszy jest artykuł piąty traktatu waszyngtońskiego i wojskowy charakter Sojuszu.
Mimo tych różnic Polska i Niemcy pozostają dziś najbliższymi sojusznikami, a nasze stosunki są tak bliskie jak nigdy w historii. Podczas otwarcia w Sejmie wystawy „20 lat polsko-niemieckiej współpracy wojskowej. Śmiałe marzenia stają się rzeczywistością” minister obrony Tomasz Siemoniak żartował, że „żołnierze wspólnie ćwiczą, a potem razem idą na piwo”. I o to chodzi.
O polsko-niemieckiej współpracy czytaj także: 20 lat współpracy
autor zdjęć: Arch. PZ
komentarze