Nareszcie! Przyszedł czas, by wracać do domu. „Jestem wpisany na IV wylot, a ty? Ja na VII, ale to nic. Byle do brzegu” – takie rozmowy najczęściej słychać w bazach miesiąc przed końcem misji. Jeszcze dwa tygodnie, tydzień, trzy dni… Ale tak naprawdę dokładnie nie wiadomo, kiedy wyleci się z Afganistanu. Mimo że wyloty są planowane z dużym wyprzedzeniem, dopiero na pokładzie śmigłowca jest się pewnym, że się leci.
Najpierw trzeba się wydostać ze swojej bazy. Trasa przeważnie wiedzie przez Sharanę do Bagram. Potem Manas... byle nie utknąć. Podróż do domu zwykle trwa tydzień, ale bywa, że przeciąga się do dwóch. Trzeba rozliczyć się ze sprzętu, załatwić obiegówkę, no i spakować się. A po 6 miesiącach to wcale nie takie proste zadanie.
Pakowanie i rozliczanie się to jednak nie wszystko, co zaprząta głowy wracających z misji. Ekscytacja miesza się z niepokojem. No bo jak to będzie w domu, jak się tam odnajdę. Na misji żyje się w pewnym stałym rytmie, który wyznacza praca, jedzenie, siłownia, odpoczynek. Nie ma pilnowania rachunków i odprowadzania dzieci do szkoły. Wracamy do rodziny i bliskich, którzy czekają, do radości i problemów, do monotonii zwykłego dnia. Trzeba będzie odbudować relacje z małżonkiem i dziećmi, odnowić nadwątlone kontakty ze znajomymi. A przecież tam też czas nie stał w miejscu.
Półroczny okres bycia z dala, w trudnych dla każdego z partnerów warunkach oraz powrót do bliskości i życia razem mogą nie być łatwe. Dzieci bardziej urosły i dojrzały. Niektórzy z powracających żołnierzy zobaczą swoje pociechy po raz pierwszy. Do tego jeszcze doświadczenia ze zmiany. Co z nimi zrobić? Zwłaszcza z tymi trudnymi i przykrymi – czy opowiadać o nich, czy obarczać swoich bliskich? Czy zostanę zrozumiany, czy jednak będzie to dla nich za dużo?
Gdy przychodzi czas powrotu do domu, obok tęsknoty i radości w głowie piętrzą się wątpliwości, wkrada się niepewność, jak znajdę się w nowej – starej rzeczywistości. Człowiek zwykle obawia się nowego i nieznanego. Wtedy pomóc może rozmowa. Warto się swoimi myślami z kimś podzielić. Z kolegą, z dowódcą, z psychologiem. Być może okaże się, że nie jesteśmy w swoich przemyśleniach i emocjach odosobnieni. Że inni myślą podobnie i na tym wózku wcale nie trzeba jechać samemu.
komentarze