Czym się różni cmentarz od cmentarzyska? Tomasz Otłowski, analityk i ekspert w sprawach międzynarodowego bezpieczeństwa, nazywa tereny Afganistanu „cmentarzyskiem imperiów”, na którym połamały sobie zęby wszystkie dotychczasowe potęgi. Począwszy od Persów, przez Arabów, Brytyjczyków, po Rosjan. Zanosi się na to, że do tego grona dołączy także Sojusz Północnoatlantycki.
Dziś, 11 lat po rozpoczęciu afgańskiej interwencji, wszyscy mówią o roku 2014. To wtedy międzynarodowa koalicja ma opuścić ten górzysty kraj. Decyzja polityczna zapadła, ale co dalej z Afganistanem? Przestańmy się łudzić, że słabo wyszkolone afgańska armia i policja zdołają przejąć odpowiedzialność za swój kraj. Nie bez powodu politycy, którzy mówią o zakończeniu operacji ISAF, przebąkują także o pozostawieniu nad Hindukuszem „koalicji chcących”. Ale o tej misji wciąż niewiele wiadomo.
Wiadomo natomiast, że nasz model demokracji nie przystaje do afgańskiej rzeczywistości. Jeśli chcemy zachęcać Afgańczyków, by wzięli sprawy w swoje ręce, nie można im niczego narzucać siłą, bo skutki będą odwrotne od zamierzonych.
Dwa lata przed zakończeniem bojowej operacji NATO scenariusze dla Afganistanu po 2014 roku są mroczne. Trzeba jednak rozpocząć na ten temat dyskusję. Jak wspomóc Afganistan? Nie ma prostej recepty, a odpowiedź warta byłaby co najmniej pokojowej Nagrody Nobla. Pytań jest wiele. Jak długo Zachód zamierza finansować afgańską armię? Jakie są amerykańskie plany budowy tam baz wojskowych? Jak wciągnąć sąsiadów Afganistanu do regionalnej współpracy gospodarczej?
Im wcześniej rozpoczniemy na ten temat debatę, tym więcej czasu pozostanie na działania praktyczne. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że podczas rozmów z talibami jako pierwsze zostaną przehandlowane prawa afgańskich kobiet. By tak się nie stało, trzeba było przez ostatnie lata kształcić nie tylko kobiety, ale również mężczyzn, którzy w afgańskiej tradycji decydują o ich losie.
Podstawowe pytanie – co dalej z Afganistanem po 2014 roku? – pozostaje otwarte.
komentarze