Polska reprezentacja kucharzy wojskowych wywalczyła trzecie miejsce na XXV Olimpiadzie Kulinarnej, która co cztery lata odbywa się w niemieckim Erfurcie. W naszym medalowym menu znalazły się m.in. diabeł morski z ryżem basmati, wieprzowina z dyniowym purée i czekoladowy mus.
Mistrzowie i mistrzynie sztuki kulinarnej ze wszystkich rodzajów Sił Zbrojnych ukończyli właśnie kulinarny maraton. Walczyli o medale w dwóch kategoriach – kuchni zimnej i gorącej. Żołnierze gotujący pod patronatem szefa Inspektoratu Wsparcia Sił Zbrojnych po raz kolejny nas nie zawiedli i z Erfurtu przyjadą z medalami na piersi.
Kucharze w mundurach od piątku przygotowywali się do serwowania potraw w kategorii dań podawanych na zimno. Prace trwały do późnych godzin nocnych, tak by w sobotę rano zaprezentować jury i gościom mistrzostw dekorację stołu nawiązującą do tradycyjnej polskiej jesieni. Stół prezentował się imponująco. Na dwunastu metrach kwadratowych ułożono mech i runo leśne, na których doskonale prezentowały się konkursowe dania. Menu w tej kategorii obejmowało siedem zestawów. W sześciu zestawach zaprezentowano po trzy dania, w jednym – pięć potraw. W tej kategorii oceniane były – prócz smaku – umiejętności wykonywania i aranżowania przystawek, dań głównych i deserów.
W trakcie konkursu zarówno w kategorii kuchni zimnej, jak i później w kuchni gorącej towarzyszyła nam wojskowa reprezentacja Szwajcarii – wielokrotnych złotych medalistów kulinarnej olimpiady. Ale i przy takich mistrzach nie mieliśmy się czego wstydzić. Umiejętnościami i wyglądem potraw nie ustępowaliśmy najlepszym. Szwajcarzy zaprezentowali tradycyjną kuchnię narodową w nowoczesnych aranżacjach. Na szwajcarskim stole znajdowały się również dania rodem z pola bitwy umieszczone w wojskowych menażkach.
Następnego dnia wojskowe reprezentacje spotkały się, by rywalizować w kategorii dań gorących. O czwartej rano drużyny stawiły się zwarte i gotowe do całodniowego gotowania. Sześcioosobowe składy pracowały już pełną parą nad trzema daniami – przystawką, daniem głównym i deserem. Olimpijski zestaw gorący otwierał diabeł morski serwowany z ryżem basmati w asyście wędzonych papryczek. Danie główne stanowiły polędwiczki wieprzowe w ziołowej otulinie, serwowane z purée dyniowym. Na deser nasi mistrzowie podali marmurowe babeczki z herbatą matcha w towarzystwie czekoladowego musu.
Kategoria gorąca to zmagania iście restauracyjne. Na parę godzin messa w Erfurcie zamieniła się w ogromną restaurację dla setek gości. Przez cały dzień można było kupić zestawy wojskowych drużyn. Warto wspomnieć, że liczba wykupionych dań również wpływała na końcową ocenę jurorów. Dlatego, gdy po godzinach przygotowań kucharze w końcu dotarli do wydawki, czyli miejsca, gdzie kelner odbiera zamówione dania, liczba spływających zamówień mile nas zaskoczyła. Mimo iż na co dzień nasi mistrzowie nie pracują w restauracjach i rzadko mają okazję gotować w sytuacji, gdy setki odwiedzających gości patrzą im na ręce, nerwy trzymali na wodzy. Przez cały dzień pracy ekipie towarzyszyli jurorzy, którzy czujnym okiem obserwowali ich zmagania.
Po wydaniu ostatniego zamówienia na twarzach mistrzów smaku już nie było widać zmęczenia i napięcia tylko radość i ulgę, że już po wszystkim.
Nasi wojskowi kucharze spisali się znakomicie. W przygotowania do olimpiady włożyli mnóstwo serca i pracy. W tym miejscu nie można również zapomnieć o szczególnej osobie w polskim teamie – o koordynatorze treningów i samego wyjazdu płk. Grzegorzu Banaku z Szefostwa Służby Żywnościowej Inspektoratu Wsparcia Sił Zbrojnych. Jest czego gratulować – pierwszy raz na olimpiadzie i taki ogromny sukces.
autor zdjęć: Justyna Kędra
komentarze