Było ich dokładnie 728. Członkowie rodzącego się ruchu oporu, osoby oskarżone o antyniemiecką postawę i ci, którzy usiłowali uciec z okupowanej Polski przez zieloną granicę. Lekarze, prawnicy, słowem: przedstawiciele inteligencji, ale też studenci i uczniowie. Przede wszystkim ludzie młodzi. Obóz przeżyło 325 z nich – więźniów z pierwszego transportu do Auschwitz.
Załadunek więźniów do wagonów. Rampa towarowa przy dworcu kolejowym w Tarnowie, 14 czerwca 1940.
Kazimierz Albin, jeden z pierwszych więźniów Auschwitz, wspominał: „Po przekroczeniu granicy Generalnego Gubernatorstwa z Rzeszą zatrzymaliśmy się na dużym dworcu kolejowym z napisem gotycką czcionką »Auschwitz«. Starsi koledzy powiedzieli nam, że jesteśmy w Oświęcimiu. Po chwili pociąg ruszył, zatoczył łuk i zatrzymał się przed dwoma ogromnymi budynkami, pomiędzy którymi był duży ogrodzony plac z budkami strażniczymi”.
W relacji Józefa Paczyńskiego z kolei czytamy: „Za drutami zauważyłem kilkanaście postaci ludzkich, ubranych jakby w piżamy, i równocześnie przeszła mi przez głowę myśl, że przywieźli nas do szpitala albo do domu dla obłąkanych”.
Ściśnięci w wagonach więźniowie w napięciu oczekiwali, co będzie dalej. I wtedy rozległ się ryk podoficera SS: „Alles raus! Bewegt euch!” – „Szybko, ruszajcie się, wszyscy na zewnątrz!”. Kazimierz Albin: „Spokojni wcześniej szupowcy zaczęli się zachowywać tak, jakby ktoś im ostrogę wsadził. Wypchnęli nas kolbami. Wypadaliśmy przez wąskie drzwi. Popędzili nas na plac […]. Ustawiono nas w dziesięciu szeregach i policzono”. Potem przemówił SS Obersturmführer Karl Fritzsch: „Przybyliście do niemieckiego obozu koncentracyjnego, z którego nie ma innego wyjścia jak przez komin. Jeśli się to komuś nie podoba, może od razu iść na druty. Jeśli są w transporcie Żydzi, mają prawo żyć nie dłużej niż dwa tygodnie, księża miesiąc, reszta trzy miesiące”.
Był 14 czerwca 1940 roku. Do KL Auschwitz właśnie dotarł pierwszy masowy transport więźniów. Tego dnia rozpoczął się jeden z najbardziej ponurych rozdziałów w dziejach świata.
Obóz w koszarach
Obóz formalnie został założony kilka tygodni wcześniej. W kwietniu 1940 roku Heinrich Himmler, odpowiedzialny za bezpieczeństwo Rzeszy, wydał stosowny rozkaz, 20 maja zaś do Auschwitz dotarła grupa niemieckich więźniów – pospolitych kryminalistów, którzy mieli pełnić funkcję kapo i blokowych. – Niemcom bardzo się spieszyło, ponieważ więzienia na terenach zagarniętych Polsce pękały w szwach – tłumaczy dr Piotr Setkiewicz, historyk i kierownik Centrum Badań Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau. – Oświęcim dawał im spore możliwości. W miejscowości znajdowały się dawne koszary polskiej armii, których wykorzystania Wehrmacht nie planował. Kompleks można było zamienić w obóz szybko, a do tego stosunkowo niskim kosztem. Dla Rzeszy miało to spore znaczenie także dlatego, że w tym czasie pozyskanie materiałów budowlanych stanowiło niemały problem – dodaje naukowiec.
Pierwszym transportem przyjechało do Auschwitz 728 osób. W podróż wyruszyli z więzienia w Tarnowie, ich trasa zaś wiodła przez Kraków. – Wśród nich znaleźli się członkowie rodzącego się w Polsce ruchu oporu, ale też ludzie oskarżeni o sprzyjanie podziemiu i postawy antyniemieckie – wyjaśnia dr Setkiewicz i dodaje, że druga z tych kategorii okazała się naprawdę pojemna. Do obozu można było trafić choćby za publiczne śpiewanie polskiego hymnu, posiadanie nieprawomyślnych książek, a nawet kłótnię z niemieckim sąsiadem. – Kolejna grupa więźniów to tzw. turyści, czyli osoby, które usiłowały przedostać się na Węgry i dalej do Francji, a następnie wstąpić do polskiej armii – tłumaczy historyk. Do tej kategorii zaliczał się wspomniany już Kazimierz Albin. 17-latek dwukrotnie usiłował przekroczyć zieloną granicę, by ostatecznie wpaść w ręce Niemców. Zsyłką do Auschwitz karana była także pomoc w ucieczce z okupowanego kraju. Tego z kolei doświadczył słynny narciarz, olimpijczyk i przewodnik górski, a po wybuchu wojny także kurier polskiego podziemia – Bronisław Czech. – W transporcie z 14 czerwca dużą grupę tworzyli przedstawiciele inteligencji. Prawnicy, lekarze… Zarówno Polacy, jak i Żydzi. Ci drudzy do obozu trafili jednak nie na podstawie kryteriów rasowych – czas systemowego Holokaustu dopiero miał nadejść – ale dlatego, że byli członkami społecznej elity – wylicza dr Setkiewicz. Ponad połowę więźniów stanowili ludzie młodzi, a nawet bardzo młodzi – studenci, maturzyści, uczniowie. Niemcy postanowili ich ukarać za działalność w harcerstwie, czasem po prostu za nieopatrzne słowa wypowiedziane w obecności donosiciela…
Kiedy transport z Tarnowa dotarł do Auschwitz, obóz nie był jeszcze w pełni gotowy. W budynkach trwały prace wykończeniowe. Więźniowie trafili więc na tzw. kwarantannę. Przez kolejne dni Niemcy poddawali ich wyczerpującym i upokarzającym ćwiczeniom. „Przed południem sześć godzin i po godzinnej przerwie obiadowej następne sześć godzin w straszliwym upale ganiali nas po placu apelowym – opowiadał po wojnie Kazimierz Albin. – Ćwiczyliśmy marsze i biegi. Potem był tzw. sport, czyli skakanie żabką (hüpfen), rolowanie (rollen), czołganie, potem znów biegiem i znów marsz. Były pierwsze ofiary. Padali ci starsi, wycieńczeni wielomiesięcznym siedzeniem w więzieniu. Byli wygłodniali, a tu też dostawali niewiele więcej kalorii. Jeżeli ktoś upadł, był bity knyplami i pejczami przez kapów. Jeżeli się nie podniósł, odnoszono go. Krematorium już pracowało”. Inny więzień, Tadeusz Kośmider, wspominał kolegę o nazwisku Nuckowski, który po kilku dniach takich praktyk dostał pomieszania zmysłów. „Esesmani i kapo zrobili sobie z niego pośmiewisko i strasznie go męczyli. Doprowadzony do ostateczności Nuckowski poszedł na druty i tam dosięgła go kula esesmana pełniącego wartę na wieży strażniczej. W moim przekonaniu był on pierwszą ofiarą obozu oświęcimskiego” – przekonywał Kośmider.
Dwa tygodnie później więźniowie trafili do obozowych bloków.
Jak rosło Auschwitz
Początkowo Auschwitz miało być obozem przejściowym, przeznaczonym dla polskich więźniów wysyłanych w głąb Rzeszy. Plany te szybko jednak zostały zweryfikowane. Obóz stał się docelowym miejscem zsyłki. Wkrótce Himmler uznał, że należy go rozbudować tak, by mógł pomieścić 30 tys. więźniów. Jednocześnie dał zielone światło do budowy Auschwitz II w oddalonej o kilka kilometrów wsi Brzezinka (niem. Birkenau). Początkowo zostali tam osadzeni sowieccy jeńcy. Niebawem kompleks stał się miejscem eksterminacji europejskich Żydów. W październiku 1942 roku ruszyła budowa Auschwitz III – Monowitz. Osadzeni tam więźniowie wykonywali przymusową pracę na rzecz licznych firm, które w okolicy założyły swoje fabryki, np. IG Farben.
W szczytowym okresie Auschwitz-Birkenau składało się z ponad 40 obozów i podobozów, w których przebywało blisko 140 tys. więźniów. Było największym tego typu kompleksem w historii. Łącznie w czasie wojny Niemcy uśmiercili tam przeszło 1,1 mln osób. Ponad milion z nich stanowili Żydzi. Liczba zamordowanych Polaków sięgnęła 150 tys.
Z grona więźniów przywiezionych do Auschwitz pierwszym transportem przeżyło 325. – To dużo. Można nawet powiedzieć – zaskakująco dużo. Proszę jednak pamiętać, że w większości były to osoby młode, zdrowie i silne. Do tego spora ich część trafiła do tzw. dobrych komand. Pracowali np. w obozowych warsztatach, a tam szanse na przeżycie były nieporównanie większe niż choćby w komandach, których członkowie kopali rowy – podkreśla dr Setkiewicz. Tyle szczęścia nie miało kolejnych 292 osadzonych, którzy zmarli m.in. na skutek wyczerpującej pracy i chorób. – Kilkudziesięciu zginęło w 1945 roku, już po ewakuacji obozu na zachód. Statki, którymi Niemcy przewozili ich przez Zatokę Lubecką, zostały omyłkowo zbombardowane przez brytyjskie lotnictwo – tłumaczy historyk. Los ponad stu więźniów z pierwszego transportu pozostaje nieznany. – Mogli umrzeć w samym Auschwitz albo podczas przerzucania do innych obozów. Mogli też doczekać wyzwolenia, a potem wyemigrować z Europy i nigdy nie wracać do przeszłości. Niemcy przed ucieczką z Oświęcimia niszczyli dokumenty – zaznacza ekspert.
Spośród więźniów, którzy dotarli do Auschwitz w czerwcu 1940 roku, najdłużej żył Kazimierz Albin. Zmarł niespełna cztery lata temu.
Wspomnienia więźniów pochodzą z: „Moja droga do Auschwitz – relacja Kazimierza Albina”, oprac. Maciej Foks, Rafał Pękała, Archiwum Historii Mówionej BEP IPN (za pamiec.pl); Piotr Cywiński, „Początki Auschwitz w pamięci pierwszego transportu polskich więźniów politycznych”, Oświęcim 2015.
autor zdjęć: IPN/ Wikipedia
komentarze