Gdy rebelia frankistów przerodziła się w wojnę domową, angażującą potencjał III Rzeszy, Włoch i ZSRR, w polskim wywiadzie postanowiono zintensyfikować działania operacyjne tak, by uzyskać odpowiedzi m.in. na pytania o charakter przyszłej wojny światowej i efektywność w polu nowoczesnego sprzętu takiego jak czołgi i samoloty. Czy misja polskich oficerów powiodła się?
Atak oddziałów republikańskich w okolicach Bujaraloz. Fot. NAC
Wybuch rebelii w Hiszpanii w lipcu 1936 roku w znacznym stopniu zaskoczył polski wywiad wojskowy, czyli Oddział II Sztabu Głównego Wojska Polskiego, który początkowo ocenił ją jako kolejne, typowe dla najnowszej historii tego kraju pronunciamiento. Półwysep Pirenejski przez całe lata dwudzieste oraz pierwszą połowę lat trzydziestych XX wieku odgrywał zresztą w polskiej polityce zagranicznej raczej marginalną rolę, nie będąc również atrakcyjnym obszarem z wojskowego punktu widzenia. Dlatego wywiad nie poświęcał mu większej uwagi. W efekcie w początkowym okresie wojny praktycznie jedynymi źródłami informacji byli attaché wojskowi akredytowani przy przedstawicielstwach dyplomatycznych Rzeczypospolitej Polskiej w Paryżu, Rzymie i Berlinie oraz placówki wywiadowcze na terenie Francji, Niemiec i Włoch. Kiedy jednak oczywiste stało się, że rebelia frankistów przerodziła się w długotrwałą wojnę domową, angażującą przy tym polityczny, gospodarczy i przede wszystkim militarny (choć w rożnym stopniu) potencjał III Rzeszy, Włoch oraz ZSRR, w kierownictwie polskiego wywiadu zapadła decyzja o zintensyfikowaniu działań operacyjnych w takim stopniu, by umożliwić uzyskanie odpowiedzi na trzy zasadnicze pytania: jaki będzie charakter przyszłej wojny światowej? Jak sprawdzą się na polu walki nowa broń techniczna i nowoczesny sprzęt bojowy, w tym przede wszystkim czołgi i samoloty? W jakim kierunku rozwijać się będzie sztuka wojenna?
W tym celu zdecydowano się wysłać do Hiszpanii z krótkoterminowymi misjami obserwacyjno-wywiadowczymi ogółem kilkunastu oficerów, ustanowić jedną stałą misję obserwacyjną (Attachat Wojskowy przy Poselstwie RP w Lizbonie) oraz zrekonstruować jedną placówkę wywiadowczą („Carlos” w Barcelonie), a drugą częściowo ukierunkować na zagadnienia hiszpańskie („Lecomte” w Paryżu).
Organizacja niektórych misji pozostawiała jednak wiele do życzenia. Pierwsza grupa, czyli oficerowie wysyłani do Hiszpanii od listopada 1936 do sierpnia 1937 roku, w znacznej części została bowiem wyekspediowana pod przykrywką korespondentów prasowych – „Bellony”, Polskiej Agencji Telegraficznej, „Polski Zbrojnej”, a nawet czasopisma „Czasowoj” będącego organem prasowym emigracyjnej organizacji „białych” Rosjan Russkij Nacjonalnyj Centr. Tymczasem metoda ta, mimo że stosowana przez inne państwa, bardzo szybko okazała się całkowicie nieskuteczna, gdyż Hiszpanie prędko zorientowali się, że rzekomi „korespondenci prasowi” w ogóle nie wysyłali depesz do swych agencji! Choć kolejne misje poprzedzono zawarciem nieformalnej umowy z wywiadem frankistów, to popełniono przy tym brzemienny w skutkach błąd polegający na wykorzystywaniu tych samych wywiadowców do misji zarówno w strefie republikańskiej, jak i „narodowej”.
W efekcie tamtejsze służby blokowały wszelkie próby pozyskania wartościowych wiadomości, obawiając się, że zostaną one przekazane drugiej stronie w ramach wymiany informacji. Błędów nie ustrzeżono się nawet podczas operacji mianowania podpułkownika dyplomowanego artylerii Aleksandra Kędziora attaché wojskowym w Lizbonie, którego dopiero po roku wyposażono w stosowny szyfr.
Mimo niedociągnięć organizacyjnych, polski wywiad wojskowy zdołał pozyskać bogaty materiał poglądowy, i to w szerokim aspekcie problemowym. W efekcie po trzech latach wojny, w czerwcu 1939 roku dysponowano zweryfikowanymi informacjami, które potwierdzały przede wszystkim znaczenie broni pancernej (szczególnie roli manewru, siły pancerza i siły ognia) oraz lotnictwa – zwłaszcza bombowego i szturmowego – ze względu na jego zdolność do realizowania funkcji wsparcia piechoty bezpośrednio na polu walki. Dowody bojowego użycia nowych konstrukcji lotniczych potwierdziły z kolei, w jakim kierunku ewoluuje technika wojenna, natomiast wnikliwe analizy przebiegu poszczególnych bitew i kampanii pozwoliły zweryfikować niektóre poglądy na temat rozwoju sztuki wojennej. Ich praktyczne wykorzystanie i wdrożenie w siłach zbrojnych uniemożliwiła jednak zachowawcza i konserwatywna postawa naczelnych władz wojskowych, wybuch II wojny światowej oraz gospodarcza słabość państwa polskiego.
Eksport broni
Świadomość konieczności modernizacji Wojska Polskiego pomimo istotnych ograniczeń budżetowych oraz wytworzenia się dzięki wojnie ogromnego popytu na wszelkiego rodzaju materiał wojenny skłoniły polskie władze do wykorzystania chłonnego rynku hiszpańskiego do sprzedaży starego uzbrojenia i pozyskania środków finansowych na zintensyfikowanie tego procesu. Ze względu na formalne przystąpienie do tak zwanego Komitetu Nieinterwencji operacja ta wymagała odpowiedniej koordynacji działań. Efektem konsultacji przeprowadzonych pomiędzy Ministerstwem Spraw Zagranicznych, Oddziałem II Sztabu Głównego Wojska Polskiego, Oddziałem I Sztabu Głównego Wojska Polskiego oraz spółką SEPEWE (Syndykat Eksportu Przemysłu Wojennego) było określenie w grudniu 1936 roku kilku podstawowych warunków eksportu uzbrojenia:
Bitwa o Irun w trakcie hiszpańskiej wojny domowej. Oddział nacjonalistów odpoczywający po walce w okolicach Irun. Fot. NAC
– zakupu nie mogła oficjalnie dokonać żadna ze stron hiszpańskiego konfliktu,
– państwa importujące musiały wystawić przy każdorazowej transakcji zaświadczenie o tym, że transport jest przeznaczony dla nich, ze wskazaniem portu przeznaczenia,
– broń musiała być tak opakowana, by fakt załadowania uzbrojenia mógł pozostać w tajemnicy,
– eksport musiał być dokonywany sporadycznie, możliwie wielkimi partiami,
– materiał winien być przechowywany w porcie gdyńskim w pomieszczeniach zamkniętych, względnie w miejscach odosobnionych, możliwie jak najkrócej, a załadunek na statki powinien odbywać się nocą,
– na opakowaniach nie mogło być żadnych polskich napisów ani stempli,
– od firm pośredniczących w zakupach należało pobierać pisemne zobowiązanie do pełnej dyskrecji, i to pod groźbą odpowiedzialności sądowo-karnej.
Dzięki przyjęciu powyższych zasad bezpieczeństwa całkowita wartość eksportu broni do Hiszpanii w okresie wojny domowej wyniosła ogółem około 190 mln zł, przy czym zdecydowana większość zamówień pochodziła od rządu republikańskiego. Do 1 października 1937 roku było to 118 611 845,50 zł przy zaledwie 2 763 375,50 zł od frankistów. Na trzydzieści trzy załadunki w Gdyni lub Westerplatte w omawianym okresie dwadzieścia sześć przeznaczonych było dla Madrytu, a tylko cztery dla rządu „narodowego”.
Proporcje te nie uległy zmianie do końca wojny. Republika dysponowała bowiem odpowiednimi środkami finansowymi, płacąc gotówką za zakontraktowany towar. Uzależniony natomiast od włoskich, a zwłaszcza niemieckich kredytów rząd „narodowy” w praktyce mógł lokować swe zamówienia wyłącznie w tych państwach, zwłaszcza że oferowały one materiał w wielu przypadkach znacznie nowocześniejszy od „polskiego”; poza tym Włosi za darmo dostarczali znaczne ilości sprzętu i uzbrojenia. Polityka władz wojskowych i cywilnych państwa polskiego była więc nacechowana zwykłym pragmatyzmem ekonomicznym i politycznym. Pomimo ewidentnego sympatyzowania ze stroną narodową, handlowano z tymi, którzy byli tym zainteresowani i, co najważniejsze, posiadali gotówkę. Poza tym kalkulowano, że po zwycięstwie frankistów zarówno III Rzesza, jak i Włochy i tak całkowicie uzależnią Madryt od siebie, do minimum ograniczając tym samym szanse pozyskania korzystnych dla Rzeczypospolitej koncesji handlowych.
Geopolityczne prognozy
W odróżnieniu od opinii formułowanych przez kierownictwo polskiej dyplomacji, które hiszpański konflikt postrzegało przede wszystkim z perspektywy potencjalnego ulokowania wpływów sowieckich na Półwyspie Iberyjskim, co automatycznie nakazywało mu pozycjonować się w roli zwolenników obozu „narodowego”, szefostwo wywiadu wojskowego koncentrowało się raczej na tym, czy konflikt przyspieszy wybuch wojny ogólnoeuropejskiej – a jeśli tak, to w jakim stopniu wpłynie na jej charakter. W miarę jak zbliżał się on ku końcowi, zaczynały dominować obawy, że może to być realne zagrożenie, w związku z czym zaczęto zastanawiać się nad tym, kiedy i gdzie konflikt wybuchnie, a także w jakiej konfiguracji polityczno-militarnej. Wątek ten po raz pierwszy najprawdopodobniej pojawił się już na początku kwietnia 1937 roku, gdy poseł RP w Lizbonie Karol Dubicz-Penther poinformował, że Wielka Brytania jest zaniepokojona ewentualnym przekształceniem się hiszpańskiego konfliktu w wojnę europejską, a on podziela te obawy. W trakcie 1938 roku zaczął je również artykułować początkowo sceptyczny w tej mierze attaché wojskowy podpułkownik Kędzior, by ostatecznie skonstatować, że zagrożenie to jest bardzo realne, a po zakończeniu wojny domowej w Hiszpanii ekspansja III Rzeszy może się skierować bezpośrednio przeciwko Polsce, gdyż po jednej stronie ma się do czynienia z „wariatami bez poczucia odpowiedzialności”, a po drugiej z państwami Osi planującymi wywołanie wojny, której stawką byłoby błyskawiczne pobicie Polski i następnie zaoferowanie pokoju jej kosztem. Przewidując, że w takiej sytuacji nasz kraj będzie musiał wytrzymać główne uderzenie, zalecał jako nadrzędny cel polityki zagranicznej upewnienie się, żeby w takim momencie nie był sam, i strategię nakierowaną na uzyskanie najskuteczniejszej pomocy dla Polski.
Uzbrojeni członkowie jednej z milicji robotniczych. Fot. NAC
Powyższym rozważaniom towarzyszyła również próba przewidzenia wpływu hiszpańskiego konfliktu na proces polityczno-wojskowej polaryzacji kontynentu europejskiego. Skala niemieckiego i włoskiego zaangażowania w wojnę oraz przede wszystkim jawne próby formalnego wciągnięcia Hiszpanii do Osi, dowodem czego było jej przystąpienie 27 marca 1939 roku do paktu antykominternowskiego, a 8 maja 1939 roku wystąpienie z Ligi Narodów, wywoływały obawy, że Berlinowi i Rzymowi uda się ostatecznie skłonić Madryt do wzięcia udziału w przyszłej wojnie europejskiej po ich stronie. Umożliwiłoby to zneutralizowanie Gibraltaru jako bazy morskiej, zablokowanie przesmyku gibraltarskiego poprzez umocnienie Ceuty i wybrzeży marokańskich oraz otwarcie hiszpańskich baz morskich i lotniczych dla niemieckich i włoskich sił zbrojnych. Jak oceniano, osiągnięcie wyżej wymienionych celów nie tylko istotnie poprawiłoby położenie strategiczne Osi w przyszłym konflikcie europejskim, ale pozwoliłoby także realnie myśleć o przeniesieniu go na kontynent afrykański. To zaś wymuszałoby skoncentrowanie uwagi Francji i Wielkiej Brytanii w zachodniej części Morza Śródziemnego, rozpraszając posiadane przez nie siły i odciągając je od zagadnień środkowoeuropejskich, czyli głownie Polski. Choć więc powszechnie zakładano, że przeciwko państwom Osi wystąpi francusko-brytyjski sojusz wsparty ekonomicznym potencjałem Stanów Zjednoczonych, nie rozwiewało to obaw o kształt alianckiej strategii, zwłaszcza w początkowym okresie wojny oraz po przystąpieniu do niej Hiszpanii.
Jak łatwo zauważyć, prognozy polskiego wywiadu w odniesieniu do geopolitycznych skutków hiszpańskiej wojny domowej w zasadniczej mierze okazały się słuszne, gdyż rzeczywiście zdynamizowała ona proces polaryzacji kontynentu europejskiego na dwa przeciwstawne bloki polityczno-wojskowe, stając się tym samym katalizatorem konfliktu ogólnoeuropejskiego. Dokładnie pięć miesięcy po jej formalnym zakończeniu (1 kwietnia 1939 r.) Polska padła ofiarą niemieckiej agresji zbrojnej, co zmusiło Francję i Wielką Brytanię do wypowiedzenia wojny III Rzeszy (3 września 1939 r.), tym samym nadając jej charakter światowy, a Stany Zjednoczone wsparły Londyn i Paryż ekonomicznie. Nie sprawdziły się natomiast opinie na temat zwartości sojuszu niemiecko-włoskiego, gdyż Rzym wbrew paktowi „stalowemu” zachował jednak neutralność (do 10 czerwca 1940 r.), oraz zapowiedzi przystąpienia do wojny Hiszpanii. Choć generał Francisco Franco dał wiele dowodów faktycznego zaangażowania po stronie państw Osi, to jednak na formalny udział w II wojnie światowej po ich stronie nigdy się nie zdecydował. Za największy błąd należy natomiast uznać fakt niewzięcia pod uwagę możliwości zawarcia taktycznego sojuszu przez III Rzeszę i ZSRS, jak gdyby ich rywalizacja w Hiszpanii była aksjomatem. Tymczasem praktyczne wycofanie wsparcia dla Republiki przez Moskwę w końcu 1938 roku, przy równoczesnym porzuceniu idei sojuszu z Francją, powinno skłaniać do przynajmniej rozważenia takiego scenariusza, czego najdobitniejszym potwierdzeniem było zawarcie 23 sierpnia 1939 roku paktu Ribbentrop-Mołotow.
Tekst powstał w oparciu o książkę autora: Wojna domowa w Hiszpanii 1936–1939 w obserwacjach i analizach Oddziału II Sztabu Głownego Wojska Polskiego, Wydawnictwo „Taurus”, Radomsko 2012.
Robert Majzner doktor habilitowany nauk humanistycznych w dyscyplinie historia, prof. Uniwersytetu Humanistyczno-Przyrodniczego im. Jana Długosza w Częstochowie, specjalizuje się w badaniach nad wojskową i polityczną historią Polski i powszechną XX wieku ze szczególnym uwzględnieniem funkcjonowania służb specjalnych, w tym zwłaszcza attachatów wojskowych.
autor zdjęć: NAC
komentarze