W czasie dziewięcioletniej współpracy z Amerykanami Ryszard Kukliński przekazał łącznie ponad 40 tys. stron różnego rodzaju dokumentów. O tym, jak cenne były zebrane przez niego dane, świadczy fakt, że pozwoliły one Stanom Zjednoczonym zaoszczędzić ponad 5 mld dolarów na zbyteczne zbrojenia – pisze Grzegorz Majchrzak w najnowszym numerze „Polska Zbrojna. Historia”.
Ryszard Kukliński urodził się 13 czerwca 1930 roku w Warszawie. Jego ojciec – prosty robotnik – należał do Polskiej Partii Socjalistycznej i Armii Krajowej, w 1943 roku aresztowało go Gestapo, trafił na Pawiak, a stamtąd do obozu koncentracyjnego Oranienburg-Sachsenhausen, gdzie zmarł. Trzynastoletni Ryszard próbował wstąpić w szeregi AK. Starania okazały się bezskuteczne z powodu jego młodego wieku. Zaangażował się więc w działalność innej organizacji konspiracyjnej – Ruchu „Miecz i Pług” – dla której roznosił ulotki i rozwieszał plakaty. Po zakończeniu II wojny światowej Ryszard Kukliński wyjechał do Wrocławia. Początkowo uczył się i pracował między innymi jako stróż w fabryce mydła.
Wybór życiowej drogi
W wieku siedemnastu lat postanowił zostać zawodowym żołnierzem. Jak potem tłumaczył pisarce Marii Nurowskiej: „w czterdziestym siódmym roku nie było komunistycznej armii, nawet działalność partii w wojsku była zakazana […]. Była tam mieszanina prostych żołnierzy, których wyciągnięto z Kazachstanu, gdzieś tam z różnych zakątków Związku Radzieckiego”1. Przyznawał, że: „kadrę oficerską stanowili głównie Sowieci”2. Naiwnie jednak liczył, że jemu i kolegom uda się wojsko zmienić od środka. Miał to uczynić dzięki ukończeniu wrocławskiej Oficerskiej Szkoły Piechoty nr 1, do której został skierowany. Mimo początkowych trudności – głównie z powodu zaangażowania w czasie okupacji w „faszystowski” według komunistów „Miecz i Pług”, a w mniejszym stopniu również sfałszowania daty urodzenia (postarzył się o trzy lata) został chwilowo relegowany ze szkoły – swoje dalsze losy związał z komunistycznym wojskiem. Nie zmienił tego wyboru również, mimo że szybko – już w trakcie wojny koreańskiej 1950–1953 – miał się nim rozczarować.
Jako zdolny oficer robił karierę, awansując w latach sześćdziesiątych do Sztabu Generalnego. Wcześniej był związany z wywiadem wojskowym – w listopadzie 1967 roku na nieco ponad pół roku został oddelegowany do Jednostki Wojskowej 2000, która podlegała Zarządowi II Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, do pracy w Polskiej Delegacji Międzynarodowej Komisji Nadzoru i Kontroli w Wietnamie. Pełnił tam funkcję kierownika Grupy Kontrolnej. Był też wówczas wykorzystywany przez kontrwywiad wojskowy – Wojskową Służbę Wewnętrzną, z którą miał związki już od 1962 roku. W 1976 roku – podobnie jak wielu oficerów Wojska Polskiego (razem z Czesławem Kiszczakiem) – ukończył kurs operacyjno-strategiczny w Wojskowej Akademii Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych ZSRS im. K.J. Woroszyłowa, po którym został mianowany szefem Oddziału I Planowania Strategiczno-Obronnego. Na tym stanowisku pracował przez kolejne pięć lat. W ten sposób poznał strategię, bynajmniej nie obronną, Układu Warszawskiego i zorientował się, że dla Polski i Polaków ewentualny konflikt światowy z użyciem broni nuklearnej oznacza zagładę – ze względu na położenie i znaczenie strategiczne jako linii tranzytowej dla wojsk sowieckich.
Współpraca z Amerykanami
Powoli również dojrzewał do decyzji o podjęciu współpracy z Amerykanami. Istotnym impulsem do tego miała się stać inwazja wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację w sierpniu 1968 roku w celu stłumienia Praskiej Wiosny. Jak potem wspominał: „Moja decyzja o współpracy z Amerykanami dojrzewała latami. Zaczynem był chyba sześćdziesiąty ósmy rok – ktoś nacisnął guzik i polska armia wzięła udział w agresji wbrew narodowym interesom, a nawet wbrew prawu, bo przecież Sejm w tej sprawie niczego nie postanowił”3. I dodawał: „było to dla mnie przeżycie porównywalne”4 z tym wyniesionym z okupacji niemieckiej, a „może nawet i gorsze, bo tym razem mnie i moim żołnierzom kazano strzelać”5. Jego decyzję ugruntował Grudzień ’70. Miał być zszokowany, wręcz przerażony „łatwością z jaką władza, która sama mieniła się ludową sięgnęła po siły zbrojne, aby je w sposób sprzeczny z ich powołaniem skierować przeciwko własnemu społeczeństwu”6.
Jak twierdził Ryszard Kukliński, kontaktu z Amerykanami miał poszukiwać od 1968 roku. Udało mu się go jednak nawiązać dopiero w sierpniu 1972 roku, podczas rzekomej wycieczki grupy oficerów Sztabu Generalnego WP jachtem „Legia” po Bałtyku i Morzu Północnym w celu obejrzenia terenów, które miały stać się miejscem planowanych przez nich działań wojennych. Z niemieckiego Wilhelmshaven wysłał list, w którym pisał: „Jestem oficerem z komunistycznego państwa. Chciałbym spotkać się (potajemnie) z oficerem amerykańskich sił zbrojnych”7. Do spotkania doszło w Hadze. Tam przekazał oficerom amerykańskiej Centralnej Agencji Wywiadowczej (CIA), którzy podawali się za wojskowych, swoją „deklarację intencji”. Pisał w niej: „My, Polacy, w następstwie podziału świata na dwa obozy znaleźliśmy się w strefie wpływów sowieckich. Nie był to jednak nasz wybór. Nie chcemy natomiast uczestniczyć w żadnej wojnie agresywnej przeciw NATO, przeciwko Zachodowi”8.
I pytał: „Czy waszym zdaniem jest szansa nawiązania współpracy między Wojskiem Polskim a siłami amerykańskimi stacjonującymi w Europie? Po to, by zapobiec wojnie, a w razie jej wybuchu, by pomóc w działaniach w polskim interesie narodowym?”9. Oczywiście jego pomysł był naiwny, a deklaracja zdecydowanie na wyrost. Mówiła natomiast wiele o jego intencjach. Owszem chciał zdradzić, ale Związek Sowiecki… Owszem łamał żołnierską przysięgę, ale po to, aby zapobiec wojnie, a w przypadku jej wybuchu zadbać o interesy Polski i Polaków…
Jego rozmówcy nic na tym pierwszym spotkaniu mu nie odpowiedzieli. Jednak już na kolejnym – tym razem w Amsterdamie – został poinformowany, że zdecydowanie odrzucają jego propozycję zawiązania spisku w Wojsku Polskim, gdyż jest ona w obecnej sytuacji nierealna. A także że są zainteresowani przekazywaniem przez niego danych. „Czułem się bardzo rozczarowany, że Amerykanie nie przyjęli naszej wyciągniętej ręki, nie chcieli z nami współpracować. Co innego konspiracyjna współpraca, a co innego przekazywanie informacji. To nosiło zupełnie inną nazwę i ta nazwa mi się nie podobała”10 – mówił po latach. Nic więc dziwnego, że – jak sam twierdził – miał się przez kilka miesięcy zastanawiać nad przyjęciem oferty amerykańskich rozmówców. A był dla nich potencjalnie bardzo cennym źródłem informacji wywiadowczych, szczególnie na temat funkcjonowania i zagrożeń ze strony Układu Warszawskiego. Co więcej, miał w tym zakresie duże możliwości, znacznie większe od tych, którymi dotychczas dysponowali sami Amerykanie.
„Jack Strong”
Od grudnia 1972 roku, kiedy to przekazał Amerykanom pierwszych trzysta stron dokumentów sfotografowanych sowieckim aparatem marki Zork, Kukliński już jako „Jack Strong” – wcześniej, kiedy CIA sprawdzało jego wiarygodność, nadano mu pseudonim „Mewa” – rozpoczął podwójne życie. Nie tylko – co oczywiste – w pracy, ale też w domu, nawet żona i synowie długo nie byli świadomi jego roli. Tym też tłumaczył później otoczenie się kochankami, które miały stanowić dla niego alibi, pomóc ukryć jego działalność na rzecz Amerykanów. Dziś nie sposób ustalić, na ile to prawda, na ile były to prawdziwe romanse. Nie ulega jednak wątpliwości, że kontakty z kobietami umożliwiały Kuklińskiemu wyjazdy do domku letniskowego w okolicach Mińska Mazowieckiego bez wzbudzania podejrzeń i odbieranie lub zostawianie korespondencji w skrzynkach kontaktowych ulokowanych w lesie w jego pobliżu. Podczas jednej ze schadzek niezapowiedzianą wizytę złożył małżonek kobiety, z którą Ryszard Kukliński wyjechał. Informacja o tym, że zazdrosny mąż chciał się z nim pojedynkować natychmiast – między innymi za sprawą samej zainteresowanej – rozniosła się po Sztabie Generalnym, wzmacniając alibi Kuklińskiego.
Ten kontaktował się z Amerykanami również podczas kolejnych rejsów żeglarskich oficerów Sztabu Generalnego. Od początku czuł się przez nich traktowany jak przyjaciel, a nie tylko źródło informacji, co zresztą było zgodne z propozycją kontaktującego się z nim Davida Warnera Fordena „Daniela”, który proponował, aby „traktować go podmiotowo, po przyjacielsku, jako człowieka inteligentnego i sympatycznego, podkreślając przy tym jego patriotyzm, przywiązanie do Polski i szlachetne pobudki, jakimi kierował się nawiązując kontakt z CIA”11. Jak twierdził Kukliński, nowych przyjaciół próbował obudzić, starał się im uświadomić realność zagrożenia ze strony „sowieckiego niedźwiedzia”. I uważał – nie tylko on – że w znacznym stopniu się mu to udało.
Jak potem twierdził, kilkakrotnie o mało nie wpadł. Raz nawet – w Budapeszcie, podczas spotkania ministrów obrony Układu Warszawskiego – został nakryty przez pułkownika KGB, gdy odrysowywał planszę ze schematem systemu wspólnej obrony przeciwlotniczej. Uratowało go opanowanie. Na pytanie co robi, spokojnie odpowiedział, że kopię – oczywiście nielegalną – wykonuje na osobiste polecenie ministra Wojciecha Jaruzelskiego. Skończyło się jedynie na wyrzuceniu go z sali, w której znajdowały się ściśle tajne schematy. Bliski wpadki był również, gdy w Sztabie Generalnym WP fotografował plany bunkra budowanego w południowo-zachodniej Polsce dla sowieckich oficerów z dowództwa Układu Warszawskiego na wypadek wojny. Wówczas to do jego pokoju wszedł inny oficer. Kukliński wykazał się jednak przytomnością umysłu i opanowaniem – otrzymany od Amerykanów miniaturowy aparat fotograficzny ukrył w dłoni, a później podmienił go na zapalniczkę i… zapalił papierosa.
Ucieczka na Zachód
W końcu jednak pętla wokół niego zaczęła się zaciskać. Istotną rolę w tym przypadku odegrała agentura Służby Bezpieczeństwa w Watykanie, umiejscowiona w otoczeniu papieża Jana Pawła II, konkretnie współpracujący z peerelowskim wywiadem ks. Januariusz Bolonek. Do kontrwywiadu wojskowego dotarła wiadomość, że Amerykanie dysponują najnowszymi planami stanu wojennego, w tym także tezami wystąpienia Floriana Siwickiego na posiedzenie Komitetu Obrony Kraju 13 września 1981 roku. To ograniczało krąg podejrzanych do kilku osób. Znalazł się w nim również Kukliński. Kiedy się o tym dowiedział, zdecydował się na ucieczkę z kraju, doszło do niej w nocy z 7 na 8 listopada 1981 roku. Krążą na ten temat różne legendy, także o wywiezieniu go z Polski łodzią podwodną. W rzeczywistości – jak sam twierdził – jego żonę i synów Amerykanie wywieźli z Polski do Berlina Zachodniego samochodami na numerach dyplomatycznych. On zaś w tym czasie udał się do ambasady sowieckiej, gdzie świętowano kolejną rocznicę rewolucji październikowej. Nie wrócił już jednak do domu, lecz poszedł na spotkanie z Amerykanami. Wówczas otrzymał paszport podobnego do siebie obywatela Wielkiej Brytanii i po ucharakteryzowaniu wyruszył na lotnisko, z którego odleciał do Londynu.
W czasie dziewięcioletniej współpracy z Amerykanami Kukliński przekazał łącznie ponad 40 tys. stron różnego rodzaju dokumentów. Dotyczyły one przede wszystkim planów Ludowego Wojska Polskiego i zamierzeń Związku Sowieckiego. Do najważniejszych z nich należały plany strategiczne Układu Warszawskiego na wypadek ewentualnej wojny z Zachodem, tajemnice sowieckich rakiet strategicznych i czołgów T-72. O tym, jak cenne były zebrane przez niego dane, świadczy fakt, że pozwoliły one Stanom Zjednoczonym zaoszczędzić ponad 5 mld dolarów na zbyteczne zbrojenia. Najważniejsze jest to, że przez lata stanowiły element wczesnego ostrzegania przed nieoczekiwaną agresją Związku Sowieckiego. Patrząc z polskiego punktu widzenia, nie można zapominać, że w ten sposób zmniejszał ryzyko potencjalnego konfliktu nuklearnego, którego Polska Polacy mieli być głównymi ofiarami. A ponadto że osłabiał komunizm, co przybliżało jego upadek. Nic zatem dziwnego, że – jak potem stwierdzał dyrektor CIA William Casey: „Nikt w świecie w ciągu ostatnich czterdziestu lat nie zaszkodził komunizmowi tak jak ten Polak”12.
Sprawa operacyjnego rozpracowania „Renegat”
Zniknięcie Ryszarda Kuklińskiego odkryto dopiero w poniedziałek, 9 listopada 1981 roku po południu. Paradoksalnie, alarmu nie wywołało jego nieprzyjście do pracy, a dopiero telefon od usilnie poszukującej go szwagierki. W tej sytuacji 10 listopada Biuro Kryminalne Komendy Głównej Milicji Obywatelskiej zarządziło nadzwyczajne ogólnokrajowe poszukiwania „zaginionego”. W milicyjnym komunikacie stwierdzano: „Prawdopodobnie zamierzał pojechać do siostry swojej żony, zamieszkałej w Wałbrzychu, jednak do godziny 21.00 dnia dzisiejszego nie dojechał tam”13. Jego zszokowani przełożeni i koledzy podejrzewali, że mógł zostać porwany albo nawet zamordowany. Szybko się jednak okazało, że było inaczej. Specjaliści z Wojskowej Służby Wewnętrznej weszli do domu Kuklińskich, gdzie odnaleźli szpiegowskie skrytki, a 10 listopada wieczorem Zarząd I Szefostwa WSW uzyskał informację, że Kukliński „dokonał zdrady ojczyzny, opuszczając terytorium Polski”14. Kontrwywiad wojskowy wszczął sprawę operacyjnego rozpracowania o kryptonimie „Renegat”, której celem było ustalenie okoliczności ucieczki Kuklińskich z Polski. Była ona formalnie prowadzona od października 1989 roku do stycznia 1993 roku jako teczka kontroli operacyjnej. Oczywiście Naczelna Prokuratura Wojskowa przeprowadziła również dochodzenie, w wyniku którego sformułowała akt oskarżenia. W maju 1984 roku Sąd Warszawskiego Okręgu Wojskowego uznał Kuklińskiego winnym „trwałego uchylania się od służby wojskowej oraz popełnienia zdrady ojczyzny”15 i skazał na karę śmierci, pozbawienia praw publicznych na zawsze oraz konfiskatę mienia. Mimo że wyrok został wydany zaocznie, istnieją poszlaki wskazujące na to, że przymierzano się do jego wykonania. Świadczy o tym poszukiwanie Kuklińskiego za pomocą „bratnich służb” kubańskich, których możliwości operacyjne w Stanach Zjednoczonych były zdecydowanie większe niż peerelowskich.
Oficjalnie przez kilka następnych lat działalność Kuklińskiego na rzecz Stanów Zjednoczonych pozostawała tajemnicą. Milczenie peerelowskich władz przerwał dopiero artykuł na łamach „Washington Post”. Kilka dni po tej publikacji, na początku czerwca 1986 roku, rzecznik prasowy rządu Jerzy Urban przedstawiał Ryszarda Kuklińskiego jako amerykańskiego szpiega działającego rzekomo z niskich, materialnych pobudek. A – co trzeba w tym miejscu przypomnieć – Kukliński nie pobierał za współpracę żadnego wynagrodzenia.
Życie na emigracji
Tymczasem Kukliński wraz z rodziną zamieszkał w Stanach Zjednoczonych. I chociaż czuł się Polakiem, to we wrześniu 1986 roku przyjął obywatelstwo amerykańskie. „Przez kilka lat się przed tym wzbraniałem, ale w osiemdziesiątym czwartym roku przestałem być polskim obywatelem, po prostu to obywatelstwo mi odebrano, a potem sąd wojskowy skazał mnie na karę śmierci. Pomyślałem więc sobie, że nie wiadomo, czy kiedykolwiek będę mógł wrócić do Polski, i że nadal będę ścigany przez KGB i polski kontrwywiad. I jeżeli coś mi się stanie, to inna będzie reakcja władz amerykańskich, gdy będę obywatelem USA, a inna, gdy pozostanę bezpaństwowcem”16 – uzasadniał później ten krok.
Z pewnością nie było to łatwe. Zaczynał – wraz z żoną i synami – życie w nowym, obcym kraju. Nie miał szansy na stabilizację – ze względów bezpieczeństwa zmuszony był do kilkakrotnych zmian miejsca zamieszkania. Obaj jego synowie zakończyli życie w tajemniczych okolicznościach. Najpierw na przełomie 1993 i 1994 roku zaginął młodszy Bogdan. Doświadczony żeglarz i nurek wypłynął wraz z kolegą jachtem w krótki, przybrzeżny rejs po Zatoce Meksykańskiej. Amerykańska straż przybrzeżna odnalazła później jedynie pusty jacht na pełnym morzu. W 1994 roku starszego Waldemara w uniwersyteckim campusie w Phoenix w amerykańskim stanie Arizona przejechał kierowca terenówki, którego tożsamości nie udało się ustalić – zbiegł z miejsca wypadku, a policja w porzuconym samochodzie nie znalazła żadnych odcisków placów. Szczególnie w tym drugim przypadku trudno uznać, że było to przypadkowe zdarzenie.
Rehabilitacja i powrót do Polski
W staraniach o rehabilitację Ryszarda Kuklińskiego i możliwość jego przyjazdu lub też powrotu do kraju istotną rolę odegrał jego pełnomocnik Józef Szaniawski. Początkowo w marcu 1990 roku – na mocy amnestii – Kuklińskiemu karę śmierci zamieniono na 25 lat więzienia. Niekiedy opór pojawiał się z całkiem niespodziewanej strony – przeciwko rehabilitacji opowiedział się prezydent RP Lech Wałęsa. Ostatecznie – nie bez nacisków ze strony amerykańskiej – w maju 1995 roku wyrok uchylono i przywrócono mu stopień pułkownika. I chociaż sprawę skierowano do ponownego rozpatrzenia, to dwa lata później – we wrześniu 1997 roku – ją umorzono, uznając, że „działał on w stanie wyższej konieczności”17. Paradoksalnie działo się to za rządów postkomunistycznej lewicy. Jak twierdzi jeden z jej liderów Leszek Miller, wymusili to Amerykanie – miał to być jeden z nieoficjalnych warunków przyjęcia Polski do Sojuszu Północnoatlantyckiego.
Kukliński zmarł 11 lutego 2004 roku na udar mózgu. Urnę z jego prochami przywiózł do kraju Józef Szaniawski. W czerwcu 2004 roku – w uznaniu zasług Ryszarda Kuklińskiego dla wolnej, demokratycznej Polski – złożono jego prochy w Alei Zasłużonych na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie. W 2016 roku został awansowany do stopnia generała brygady. Dwa lata wcześniej jednemu z poznańskich skwerów nadano jego imię. Postawiono mu też dwa pomniki – w Gdyni w 2015 i Krakowie w 2018 roku. Nadano mu również honorowe obywatelstwo tych miast. Trudno nie zgodzić się ze słowami Jana Nowaka-Jeziorańskiego: „Kukliński znajdzie właściwe miejsce w historii […]. Będzie fascynował historyków i publicystów, wszystkich ludzi, będzie się o nim dyskutować w przyszłości i w końcu zostanie powszechnie uznany za bohatera. Jestem przekonany, że w dłuższej perspektywie – zwycięży”18.
Grzegorz Majchrzak – historyk, pracownik Biura Badań Historycznych Instytutu Pamięci Narodowej. Zajmuje się badaniem dziejów aparatu represji PRL, opozycji demokratycznej w PRL, funkcjonowaniem mediów przed 1989 rokiem, sportem w PRL oraz stanem wojennym. Autor licznych publikacji naukowych i popularnonaukowych.
Przypisy:
1 M. Nurowska, Mój przyjaciel zdrajca, Warszawa 2011, s. 12.
2 Tamże.
3 Tamże, s. 98.
4 Tamże.
5 Tamże.
6 Pułkownik Kukliński. Wywiady – opinie – dokumenty, B. Nowak (red.), Lublin 1998, s. 18.
7 Cyt. za: S. Cenckiewicz, Atomowy szpieg. Ryszard Kukliński i wojna wywiadów, Poznań 2014, s. 190.
8 Cyt. za: M. Nurowska, Mój przyjaciel…, s. 108.
9 Tamże.
10 Tamże, s. 111.
11 S. Cenckiewicz, Atomowy szpieg..., s. 186.
12 Pułkownik Kukliński. Wywiady... (okładka).
13 Cyt. za S. Cenckiewicz, Atomowy szpieg..., s. 388.
14 K. Dubiński, I. Jurczenko, Oko Pentagonu. Rzecz o pułkowniku Ryszardzie Kuklińskim, Warszawa 1995, s. 7.
15 Ryszard Jerzy Kukliński. Dane osoby z katalogu funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa, katalog.bip.ipn.gov.pl/informacje/64711 [dostęp 8 XI 2021 r.] .
16 M. Nurowska, Mój przyjaciel…, s. 223.
17 Pułkownik Kukliński. Wywiady..., s. 250.
18 B. Weiser, Ryszard Kukliński. Życie ściśle tajne, Warszawa 2009 (okładka)
autor zdjęć: Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej, domena publiczna
komentarze