Latem 1914 roku napięcie w Europie rosło z każdym dniem. 28 czerwca w Sarajewie od kul zamachowca ginie następca tronu, arcyksiążę Franciszek Ferdynand. Miesiąc później Austro-Węgry wypowiadają wojnę Serbii. Rozpoczyna się światowy konflikt o niespotykanej wcześniej skali.
Żołnierze brytyjscy obsługujący karabin maszynowy Vickers. Fot. Ernest Brooks/ Imperial War Museums/ Wikimedia
Świat na beczce prochu
Choć śmierć arcyksięcia i jego małżonki wstrząsnęła ówczesnymi elitami, początkowo niewiele osób przypuszczało, że to wydarzenie stanie się początkiem jednego z najkrwawszych konfliktów w historii Europy.
– Latem członkowie europejskich elit spokojnie rozjechali się na wakacje. Bardzo szybko jednak do wysoko postawionych urzędników z Niemiec, Austrii i Rosji zaczęły spływać telegramy dziwnej treści. W wielu powtarzała się fraza: „prosimy o pilny powrót ze względu na klęskę elementarną” – opowiada prof. Andrzej Chwalba, historyk z Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie.
Na globalne starcie zanosiło się od dawna. Szybki rozwój gospodarczy Niemiec sprawiał, że potrzebowały one surowców. Zamierzały rozbudować imperium kolonialne oraz flotę, która zapewniłaby swobodę handlu i dostęp do zamorskich terytoriów. To nie mogło podobać się Wielkiej Brytanii i Francji. Obawa przed Niemcami była tak wielka, że tradycyjni rywale porzucili dawne animozje i w 1904 roku zawarli porozumienie zwane entente cordiale. Z kolei Niemcy z coraz większym niepokojem spoglądały na Rosję. Ta chcąc zmazać traumę, jaką była klęska w niedawnej wojnie z Japonią, zbroiła się na potęgę. Jednocześnie porzuciła dotychczasowych sojuszników i zbliżyła się do Francuzów oraz Brytyjczyków. W Europie powoli krystalizowały się dwa silnie zantagonizowane bloki mocarstw. Wkrótce też doszło do pierwszego przesilenia.
Francuskie działa Canon de 75 modèle 1897, które pomogły zatrzymać ofensywę niemiecką nad Marną w 1914 r.
W 1905 roku Francuzi za zgodą Wielkiej Brytanii zamierzali rozciągnąć protektorat nad Marokiem. Niemcy wsparły jednak lokalną ludność. Ciągnący się kilka lat kryzys ostatecznie udało się rozładować. Rzesza cofnęła się o krok, a w zamian otrzymała terytoria w Afryce Równikowej. Ale spokój był krótkotrwały. Niebawem zawrzało na Bałkanach. Korzystając ze słabnącej pozycji Imperium Osmańskiego, Austro-Węgry dokonały aneksji Bośni i Hercegowiny (1908 rok). Ale do tego terytorium pretensje rościła sobie również Serbia, która urosła w siłę po dwóch krótkotrwałych lokalnych wojnach. Co więcej, Belgrad mógł liczyć na wsparcie Rosji.
Do politycznej układanki należy dodać panujące w Europie nastroje. – Do głosu dochodził nacjonalizm. Potencjalni przeciwnicy traktowani byli jak śmiertelni wrogowie, z którymi nie sposób dyskutować. Młodzi ludzie, artyści, intelektualiści byli przekonani, że nastała epoka schyłku, czas wielkiego przesilenia – podkreśla prof. Chwalba. Oczywiście to przeświadczenie stało w sprzeczności z poczuciem zaskoczenia, które towarzyszyło wybuchowi wojny. Ale takich sprzeczności było więcej. Zdaniem część elit konfrontacja mogła oczyścić duszną atmosferę, w jakiej pogrążył się kontynent. Inni jednak snuli katastroficzne wizje. „To skok cywilizacji w otchłań krwi i ciemności” – podkreślał w liście do przyjaciela pisarz Henry James już po tym, jak Wielka Brytania wypowiedziała wojnę Niemcom.
Szybko stało się jasne, że miał rację.
„Zanim opadną liście z drzew...”
Kamykiem, który wywołał lawinę, okazał się zamach na arcyksięcia Franciszka Ferdynanda i jego żonę Zofię von Chotek. Następca austriackiego tronu zginął 28 czerwca 1914 roku podczas wizyty w Sarajewie. Śmiertelne strzały oddał Gavrilo Princip – członek serbskiej organizacji terrorystycznej „Czarna Ręka”. Po zamachu Austriacy postawili ultimatum władzom Serbii. Zażądali od nich zgody na prowadzenie śledztwa na ich terytorium, ale bez ich udziału. Na to Belgrad nie mógł przystać. W rezultacie 28 lipca Austro-Węgry wypowiedziały Serbii wojnę. W kolejnych dniach przeciw sobie zwrócili się stronnicy obydwu państw. – Zadziałał rozbudowany system sojuszy, z którego wyłamali się jedynie Włosi. Zamiast opowiedzieć się po stronie państw centralnych, ogłosili neutralność, a rok później przystąpili do wojny po stronie ententy – wyjaśnia prof. Chwalba.
Brytyjska armata 60-funtowa pod Gallipoli, lato 1915 r.
Na front wyruszyły potężne armie. Jak przekonywali politycy i generałowie – jedynie na chwilę. „Będziecie w domu, zanim liście opadną z drzew” – przekonywał niemieckich żołnierzy cesarz Wilhelm II. Plan opracowany przez feldmarszałka Alfreda von Schlieffena zakładał wojnę błyskawiczną – przemarsz przez Belgię, zdobycie Paryża, a następnie przerzucenie głównych sił i rozbicie Rosji, nim ta ukończy mobilizację. Rzeczywistość okazała się jednak inna. Na zachodzie blitzkrieg przerodził się w długotrwałą wojnę pozycyjną. Żołnierze tkwili w okopach, liczba ofiar zaś po obydwu stronach szybko zaczęła być liczona w setkach tysięcy. Nie lepiej było na wschodzie, gdzie ani Niemcy i Austriacy, ani też Rosjanie nie potrafili wyprowadzić decydującego ciosu. Mocarstwa walczyły na Bałkanach, w Afryce, na morzach i oceanach, ale ostateczne rozstrzygnięcia wszędzie przesuwały się w bliżej nieokreśloną przyszłość. Szansa na przełom zarysowała się dopiero w 1917 roku, kiedy to po rewolucji październikowej z wojny wycofała się Rosja. Niemcy przerzucili większość swoich sił na zachód i podeszli pod Paryż. Ale miasta nie zdołali zdobyć. Co więcej, wkrótce znaleźli się w odwrocie. – Decydujące stało się wejście do wojny Stanów Zjednoczonych – uważa prof. Chwalba. – Alianci wygrali, ponieważ mieli dużo silniejsze zaplecze gospodarcze, po ich stronie też walczyli żołnierze z zamorskich terytoriów – Indii, Senegalu, Nowej Zelandii czy Australii. Niemcy nie byli w stanie wygrać tego wyścigu – dodaje.
Wiek się kończy
Wielka wojna, jak początkowo nazywano ten konflikt, trwała ponad cztery lata. Przyniosła śmierć 14 milionom osób. Pięć milionów ofiar stanowili cywile. W tym czasie rozpadły się wielkie imperia: Austro-Węgry, Turcja, Cesarstwo Niemieckie. Powstało wiele niepodległych państw, jak Polska, Czechosłowacja, Litwa, Łotwa czy Estonia. Wojna przyniosła niespotykany dotąd rozwój techniki wojskowej. – Na polu walki pojawiły się samoloty, czołgi, gazy bojowe. Do użycia weszły okręty podwodne – wylicza prof. Chwalba.
Po zakończeniu krwawych zmagań przedstawiciele mocarstw zebrali się w podparyskim Wersalu, by ustanowić podwaliny pod nowy ład. Winą za wybuch wojny zostały obarczone państwa centralne. Największe restrykcje dotknęły Niemcy. Straciły one pokaźną część przedwojennego terytorium, ziemie na zachód od Renu dostały się pod okupację, niemiecka armia została okrojona do 100-tysięcznej piechoty, pozbawionej czołgów i samolotów bojowych, marynarka zaś otrzymała zakaz posiadania okrętów podwodnych. Do tego Niemcy musieli zapłacić gigantyczne kontrybucje. – Państwa alianckie były wycieńczone wojną. Liczyły, że przejęcie niemieckich aktywów pomoże uratować ich gospodarki. Z kolei demilitaryzacja Niemiec miała zapewnić Europie pokój – zaznacza prof. Chwalba. Tak się jednak nie stało. Niemcy bardzo szybko i przez pierwsze lata potajemnie zaczęły odbudowywać swój potencjał militarny oraz wojskowy. W 1933 roku do władzy doszli naziści, którzy otwarcie zaczęli dążyć do obalenia wersalskiego porządku. – Pacyfistyczne nastroje, jakie po wielkiej wojnie zaczęły dominować w Europie, sprawiły, że żadne z zachodnich mocarstw nie sprzeciwiło się w porę Hitlerowi. Postawa taka otworzyła drogę do kolejnej wojny – uważa prof. Chwalba i dodaje: – W mojej ocenie I wojna światowa przyniosła symboliczny koniec XIX wieku. Faktycznie też była ona swoistym samobójstwem Europy. Po jej zakończeniu Stary Kontynent stopniowo tracił na znaczeniu pod względem kulturowym, politycznym i militarnym.
autor zdjęć: Wikipedia
komentarze