To nie przypadek, że po dekadach starań Sztokholmskiemu Międzynarodowemu Instytutowi Badań nad Pokojem (SIPRI) udało się zebrać na tyle dużo danych na temat sprzedaży broni i sprzętu wojskowego przez chińskie firmy, że eksperci Instytutu zdecydowali się umieścić je w przygotowanym co roku globalnym zestawieniu koncernów zbrojeniowych. Moim zdaniem Chińczycy zdecydowali się uchylić rąbka tajemnicy o swojej zbrojeniówce tylko dlatego, że zamierzają w najbliższych latach aktywniej niż do tej pory walczyć o europejskie rynki zbytu. Biznesowa transparentność ma w perspektywie lat podnieść wiarygodność chińskich firm w oczach zachodnich rządów i społeczeństw.
Opracowywane od końca lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku przez SIPRI raporty na temat globalnych wydatków obronnych oraz wyników sprzedaży czołowych firm zbrojeniowych na świecie są uznawane przez wojskowych strategów oraz branżowych ekspertów za źródło wiarygodnych informacji i punkt odniesienia do różnego typu analiz bezpieczeństwa. Eksperci Sztokholmskiego Międzynarodowego Instytutu Badań nad Pokojem podkreślają jednak, że bazują tylko na publicznie dostępnych danych. Z tego powodu w przypadku krajów, których do demokracji i transparentności, nie tylko w kwestii zbrojeń, daleko (jak Rosja czy Chiny), należy wszelkie szacunki traktować z dużą ostrożnością. Na tyle, że wydatki obronne Państwa Środka SIPRI określał – jako jedyne na świecie – w przybliżeniu, a chińskich firm po prostu nie uwzględniano w globalnym zestawieniu koncernów zbrojeniowych.
Wszystko jednak wskazuje na to, że w ostatnim czasie nastąpił przełom. W styczniu 2020 roku ukazał się raport na temat globalnej produkcji obronnej w latach 2015–2017, w którym po raz pierwszy ujęto firmy z tego kraju. I można powiedzieć, że było to wejście z przytupem. Aviation Industry Corporation of China (AVIC), z kontraktami o wartości 20,1 mld dolarów, uplasowało się na szóstym miejscu globalnego zestawienia, a North Industries Group Corporation (NORINCO), ze zleceniami o wartości 17,2 mld dolarów, na miejscu ósmym.
Natomiast pod koniec ubiegłego roku SIPRI opublikował najnowszy raport o wynikach przedsiębiorstw zbrojeniowych z całego świata, tym razem obejmujący 2019 rok, i ponownie uwzględniono chińskie podmioty. Oczywiście, podobnie jak w poprzednich latach, czołówkę zestawienia zdominowały firmy amerykańskie. Pierwsze miejsce zdobył Lockheed Martin, który uzyskał kontrakty warte 53,23 mld dolarów, drugie Boeing (33,58 mld dolarów), trzecie Northrop Grumman (29,22 mld dolarów), czwarte Raytheon (jeszcze przed połączeniem się z United Technologies Corporation, z kontraktami o wartości 25,32 mld dolarów), a piąte – General Dynamics (24,5 mld dolarów).
Na miejscu szóstym znalazła się już chińska korporacja lotnicza Aviation Industry Corporation of China, która sprzedała w 2019 roku towary obronne za 22,47 mld dolarów. To bardzo wymowne, że pierwsza z europejskich firm – BAE Systems – z kontraktami o wartości 22,24 mld dolarów uplasowała się dopiero na siódmym miejscu zestawienia SIPRI. A jeszcze bardziej znamienne, że ósma oraz dziewiąta lokata przypadły kolejnym koncernom z Chin: China Electronics Technology Group Corporation (CETC), z umowami o wartości 15 mld dolarów, oraz NORINCO, ze zleceniami wycenionymi na 14,54 mld dolarów.
Na podstawie raportu SIPRI, sumując kontrakty zdobyte przez zakłady z poszczególnych krajów, można przyjąć, że obecnie największym na świecie producentem uzbrojenia są Stany Zjednoczone, potem Chiny, a trzecie miejsce na podium należy do Rosji. Ktoś słusznie zauważy, że to raczej żadna nowość, wziąwszy pod uwagę skalę budżetów obronnych USA (około 700 mld dolarów), Chin (200–300 mld dolarów) i Rosji (według obecnego kursu około 40 mld dolarów). I owszem, bo nie samo zestawienie jest tu nowością, lecz stanowisko Chin dotyczące transparentności własnej zbrojeniówki. Uważam, że to nie jest przypadek, iż po dekadach starań SIPRI właśnie teraz udało się zebrać na tyle dużo danych o sprzedaży broni i sprzętu wojskowego przez chińskie firmy, żeby można je było umieścić w rankingach. Sądzę, że to Chińczycy zdecydowali się uchylić rąbka tajemnicy o swoim przemyśle obronnym i skali zdobywanych przez niego kontraktów, ponieważ zamierzają w najbliższych latach aktywniej niż do tej pory walczyć o europejskie rynki zbytu.
Pekin, ujawniając, że chińskie firmy zdobywają wielomiliardowe kontrakty obronne, buduje po prostu ich wiarygodność w oczach zachodnich rządów i społeczeństw. Pokazuje, że są one w bardzo dobrej kondycji finansowej, lepszej niż spora część zachodniej konkurencji, i mają ogromne rynki zbytu na swoje produkty, nie mogą więc być tak kiepskiej jakości, jaką czasem się im przypisuje.
Chińczycy dobrze rozumieją, że Europa to bardziej wymagający rynek niż Azja czy Afryka, a politycy weryfikowani w demokratycznych wyborach są innymi partnerami do biznesu niż afrykańscy watażkowie, z którymi Pekin świetnie się dogaduje. A że budowanie dobrego wizerunku chińskiej zbrojeniówki na Zachodzie pewnie zajmie dekadę lub dwie? Nie bez przyczyny o chińskiej strategii obronnej mówi się, że nie jest rozpisana na lata czy dekady, lecz na pokolenia. I jeśli w przypadku swojej zbrojeniówki Chiny przygotowały plan globalnej ekspansji, to będą go konsekwentnie realizowały.
autor zdjęć: eng.chinamil.com.cn / Photo by Zhang Bin
komentarze