76 lat temu swoją ostatnią walkę stoczył płk Jan Piwnik „Ponury”, cichociemny, jeden z najsłynniejszych dowódców partyzanckich. Oficer stał na czele oddziałów Armii Krajowej walczących w Górach Świętokrzyskich i na Nowogródczyźnie. Poległ podczas ataku batalionu 77 Pułku Piechoty AK na umocnioną niemiecką strażnicę graniczną pod Jewłaszami nad Niemnem.
Był piękny letni dzień, 16 czerwca 1944 roku, kiedy trzy kompanie VII Batalionu 77 Pułku Piechoty Armii Krajowej zbliżały się do miejscowości Bohdany pod Jewłaszami nad Niemnem. Ich zadaniem było rozbicie silnie bronionej niemieckiej strażnicy granicznej. Na czele partyzanckiego oddziału stał płk Jan Piwnik „Ponury”, owiany legendą dowódca partyzancki z Gór Świętokrzyskich.
Zawsze w mundurze
Płk Piwnik pochodził z Janowic na Kielecczyźnie. Po ukończeniu Szkoły Podchorążych Rezerwy Artylerii we Włodzimierzu Wołyńskim został funkcjonariuszem policji. Dowodził między innymi posterunkiem w Kisielinie w powiecie horochowskim oraz kompanią szkolną policji w Golędzinowie. Na jej czele walczył we wrześniu 1939 roku. Po przekroczeniu granicy z Węgrami został internowany. Uciekł z obozu i przedostał się do Wielkiej Brytanii. Przeszedł tam kurs spadochronowy oraz szkolenie dla przyszłych cichociemnych. Do Polski został zrzucony nocą z 7 na 8 listopada 1941 roku.
Początkowo otrzymał przydział do komórki V Oddziału Komendy Głównej Armii Krajowej, zajmującej się odbiorem zrzutów lotniczych. Wiosną 1942 roku został przeniesiony do wydzielonej organizacji dywersyjnej „Wachlarz”, która wykonywała zadania wywiadowcze i dywersyjne za wschodnią granicą II RP. Objął w niej dowodzenie II odcinkiem w Równem.
Najsłynniejszą akcją, jaką dowodził w tym czasie, było odbicie 18 stycznia 1943 roku z więzienia w Pińsku trzech żołnierzy AK, w tym cichociemnego Alfreda Paczkowskiego „Wani”. – Akcja została uznana za wzorcową. Jej plan był wykładany na szkoleniach dywersyjnych, a płk Piwnik został odznaczony Krzyżem Srebrnym Orderu Wojennego Virtuti Militari – mówi Mariusz Nowicki, historyk zajmujący się dziejami Armii Krajowej.
Oficer zasłynął jednak przede wszystkim służbą na rodzinnej ziemi świętokrzyskiej. Za zgodą dowództwa AK zorganizował w Górach Świętokrzyskich oddziały nazwane Zgrupowaniami Partyzanckimi AK „Ponury” i latem 1943 roku stanął na ich czele. Był też komendantem Kedywu Okręgu Radomsko-Kieleckiego AK.
W szczytowym okresie Zgrupowania, których bazą wypadową był Wykus w Puszczy Świętokrzyskiej, liczyły prawie 400 żołnierzy. Były wówczas największą zwartą jednostką AK, a ich dowódca stał się symbolem walki z okupantem.
Akcja na strażnicę
W lutym 1944 roku „Ponury” został skierowany do Okręgu Nowogródzkiego AK, gdzie objął dowodzenie VII Batalionem 77 Pułku Piechoty AK. W czerwcu przyszedł rozkaz rozpoczęcia operacji „Burza” na tym terenie. Pierwsze uderzenia skierowano na tzw. stützpunkty, czyli umocnione niemieckie strażnice graniczne położone między ziemiami włączonymi do III Rzeszy a Komisariatem Rzeszy Wschód.
Jako pierwszy zdobyto 8 czerwca bez strat stützpunkt w Jachnowiczach. Kolejną akcję wyznaczono na 16 czerwca, a jej celem miała być strażnica w Bohdanach, której załoga liczyła około 50 żołnierzy.
Rankiem podczas odprawa „Ponury” postawił zadania. Uderzenie miała wykonać 2 kompania ppor. Eugeniusza Klimowicza „Okonia”. 1 kompania ubezpieczała akcję od strony Szczuczyna, a 3 kompania – od strony Ostryny. Akcja miała się rozpocząć o 16.30 podczas posiłku załogi. – Liczono na efekt zaskoczenia i przełamanie obrony jednym silnym uderzeniem – wyjaśnia historyk Mariusz Nowicki.
Niestety, kiedy szykowano się do ataku, padły strzały od strony pobliskiej wioski. Niemiecki żołnierz natknął się tam na partyzancki patrol i został zastrzelony. Wystrzał zaalarmował załogę strażnicy i atakująca kompania znalazła się pod silnym ogniem niemieckiej broni maszynowej.
„Okoń” wydał rozkaz do ataku. W tym czasie kilku partyzantów podczołgało się do zasieków otaczających strażnicę i przecięło druty. „Na oczach zdumionych żołnierzy zza rogu stodoły wybiegł jak szalony strz. „Pług” – Bronek Pantel ze Szczuczyna i, padając tuż przed bunkrem celnym, strzałem z karabinu trafił prosto w głowę niemieckiego cekaemistę” – tak wspominał ten moment Stanisław Szyszko „Jeleń”, żołnierz 2 kompanii VII Batalionu w artykule Bojomira Tworzyańskiego „Ostoja” pt. Akcja Jewłasze – śmierć „Ponurego”.
Umieram jak Polak
Do walki rzucił się też „Ponury”, by dać przykład swoim żołnierzom. Kiedy wbiegł na teren strażnicy, otrzymał śmiertelny postrzał w brzuch. Do rannego płk. Piwnika dobiegł doktor Jan Kondrat „Jontek”, któremu dowódca wyszeptał przed śmiercią: „Powiedz żonie i rodzicom, że ich bardzo kochałem i że umieram jak Polak, i pozdrówcie Góry Świętokrzyskie”.
Po ciężkiej walce strażnica została zdobyta. Oprócz „Ponurego” poległo pięciu żołnierzy, ośmiu kolejnych zmarło od ran. Straty niemieckie wyniosły 36 zabitych oraz 14 wziętych do niewoli.
„Wieść o śmierci „Ponurego” rozeszła się po okolicy lotem błyskawicy. Dopiero wtedy przekonałem się, jak Jaś „Ponury” w czasie swego krótkiego pobytu na Kresach umiał zaskarbić sobie serca miejscowej ludności. Ludzie po wsiach płakali jak po stracie kogoś najbliższego” – wspominał „Jeleń”.
„Ponury” został pochowany na wiejskim cmentarzu we wsi Wawiórka. – W 1988 roku, dzięki staraniom jego żołnierzy, prochy słynnego partyzanta zostały sprowadzone do kraju i spoczęły w krypcie klasztoru Cystersów w Wąchocku – podaje Nowicki. Minister obrony narodowej awansował pośmiertnie oficera do stopnia pułkownika, a prezydent nadał mu Krzyż Wielki Orderu Odrodzenia Polski.
autor zdjęć: Zdjęcia Feliksa Konderko copyright by Mariusz Baran-Barański
komentarze