Swoją biografię ma każdy z bohaterów książki, niekiedy zabawną, często tragiczną, wplecioną w burzliwą historię. Wszyscy, o których pisze Piotr Korczyński, przetrwali w kronikach, choć z różnych powodów. Wszystkie wyjątkowe biografie zmierzają do jednej konkluzji, wydawałoby się bardzo oczywistej, ale ważnej, bo dotyczącej pewnej prawdy ogólnej. Otóż historia, drodzy państwo, nie jest nigdy czarno-biała.
Gdyby królowie hollywoodzkich superprodukcji historycznych Ridley Scott i Mel Gibson potrzebowali kolejnego bohatera do swojego filmu, z powodzeniem mogliby ograniczyć poszukiwania do historii naszego kraju. Wystarczy przeczytać najnowszą książkę Piotra Korczyńskiego, aby przekonać się, że materiału na kolejne scenariusze wystarczyłoby dla trzech pokoleń reżyserów w fabryce snów. A korowód to niezwykle różnorodny. Rycerze, złodzieje, piraci, napoleońscy oficerowie, żuawi śmierci, powstańcy, książęta, żołnierze z armii Andersa i Berlinga. Każdy ma swoją biografię, niekiedy zabawną, często tragiczną, wplecioną w burzliwą historię. Wszyscy, o których pisze Korczyński, przetrwali w kronikach, choć z różnych powodów. Jedni gonili za złotem i chwałą, inni szukali przygody. Jeszcze innych motywowały głęboki patriotyzm i poczucie honoru. Gdy była potrzeba, chwytali za broń, wkładali zbroję lub wstępowali do armii, gdzie poddawali się wojskowemu reżimowi. A utrzymanie dyscypliny w polskim wojsku, czy to za czasów Władysława Jagiełły, czy Władysława Andersa, wcale nie było łatwe.
Podobno hetman Jan Tarnowski zawsze w obozie wojskowym stawiał dwie szubienice. Na jednej wieszano za przestępstwa wojskowe, na drugiej – za pospolite. Jarema Wiśniowiecki podczas oblężenia Zbaraża kazał dezerterom obcinać ręce i nogi. W czasie powstania styczniowego za najdrobniejsze przewinienia można było trafić do karnych kompanii kosynierów, a podczas II wojny światowej na Zachodzie niezdyscyplinowanych lub z różnych względów niewygodnych żołnierzy wysyłano do obozów izolacyjnych ulokowanych w Szkocji. W Armii Berlinga funkcjonowały oparte na sowieckich wzorcach oddziały dyscyplinarne. Zdarzało się, że za karę żołnierza odsyłano z armii tam, skąd przybył, czyli do miejsca zsyłki, a więc do piekła.
Wszystkie wyjątkowe biografie, opisy problemów z dyscypliną i dezercją, które pojawiają się u Korczyńskiego, zmierzają do jednej konkluzji, wydawałoby się bardzo oczywistej, ale ważnej, bo dotyczącej pewnej prawdy ogólnej. Otóż historia, drodzy państwo, nie jest nigdy czarno-biała. Historia to suma ludzkich strachów, wypadkowa zdarzeń, które łatwo oceniać z perspektywy czasu, jednak trudno przewidzieć, gdy się dzieją. A dowodem powyższego jest właśnie ta książka.
Piotr Korczyński, „Dla ojczyzny ratowania; szubienica pal i kula. Dyscyplina w dawnym Wojsku Polskim”, PWN, 2019
autor zdjęć: PZ
komentarze