Poranek 3 września 1939 roku rozpoczął się dla okrętów „Wicher” i „Gryf” dość dobrze. Pojedynek artyleryjski z niemieckimi niszczycielami zakończył się sukcesem. Nic nie zapowiadało wydarzeń, w wyniku których polska marynarka wojenna straci w trzecim dniu wojny swoje dwa nowoczesne okręty.
ORP „Wicher”.
„Do dziś śnią mi się po nocach spływający krwią pokład „Gryfa” i porozrzucane szczątki moich kolegów na przybudówkach po którymś z kolei nalocie Luftwaffe” – wspominał po latach w wywiadzie dla „Polski Zbrojnej” st. mar. Stanisław Pyrek, jeden z członków załogi. Trzeci września zapisał się w historii polskiej marynarki jako jeden z tragiczniejszych dni wojny.
Poranne starcie
Niemieckie niszczyciele „Leberecht Maass” oraz „Wolfgang Zenker” podeszły wczesnym rankiem do polskiego wybrzeża. Znajdujący się na pokładzie dowódca sił morskich we wschodniej części Morza Bałtyckiego kontradmirał Günther Lütjens chciał się upewnić, czy bateria im. Laskowskiego na Helu została zniszczona po całonocnych atakach niemieckiego lotnictwa. Na ich drodze znalazły się polskie okręty – stawiacz min „Gryf” oraz niszczyciel „Wicher”. Niestety rozkaz dowództwa marynarki wojennej nakazywał im pozostać w porcie na Helu i tam się bronić.
Pierwsza salwa z niemieckich okrętów o godzinie 6.55 była całkowicie niecelna. Pociski spadły aż 3000 m od polskich jednostek. Niemcy, mimo iż warunki pogodowe były sprzyjające, źle przygotowali atak artyleryjski. Załoga musiała w pośpiechu korygować parametry. Polskie okręty odpowiedziały ogniem z pewnym opóźnieniem, ale już pierwsza salwa była celna. Po początkowym zamieszaniu obie strony zaczęły skutecznie prowadzić ogień. Ostrzał rozpoczęła także bateria Laskowskiego ze swoimi czterema działami kal. 152,4 mm. Po pięciominutowej walce niemieckie niszczyciele postawiły zasłonę dymną i wycofały się. Początkowo sądzono nawet, że „Leberecht Maass” zatonął.
Po ciężkich doświadczeniach z 1 września zakończone sukcesem starcie z wrogimi okrętami było wyraźnie optymistycznym akcentem. Niestety, radość obrońców nie trwała długo. Walka artyleryjska, która przybrała niekorzystny obrót dla niemieckich okrętów stała się sygnałem do rozpoczęcia ataków lotniczych. Polska artyleria przeciwlotnicza nie była w stanie odeprzeć wszystkich nalotów. „Wicher” i „Gryf” rozpoczęły nierówną walkę.
Artylerzyści z „Wichra”
Pierwszy atak lotniczy z wykorzystaniem bombowców nurkujących rozpoczął się koło godziny 9 rano. Niemieccy piloci szybko zauważyli, że słabiej broni się „Gryf” i to na nim skupili swoją uwagę. Działa przeciwlotnicze na okręcie zostały uszkodzone. Załoga jednak nie odpuszczała, strzelając do nadlatujących samolotów z czterech najcięższych karabinów maszynowych. Żołnierzom udało się nawet zestrzelić jeden z bombowców, co w tych okolicznościach należy uznać za duży sukces. W końcu jedna z serii bomb zrzucanych ze „sztukasów” trafiła w rufę „Gryfa”. Doszło do poważnych uszkodzeń, zabitych było kilku marynarzy, a na pokładzie wybuchł pożar. Mimo trwających nalotów, dowódca okrętu, kmdr por. Stanisław Hryniewiecki, postanowił ratować jednostkę. Zalano rufowe komory amunicyjne, aby uniknąć eksplozji, a marynarze próbowali ugasić pożar. Dowódca wiedział, że okręt bez gruntownego remontu nie byłby już w stanie wyjść z portu, ale jego główne uzbrojenie zostało uratowane, więc nadal mógłby bronić Helu.
Gdy „Gryf” toczył swoją ostatnią walkę, tuż obok tonął ORP „Wicher”. Stojąc w porcie, okręt pozbawiony możliwości manewrowania stał się łatwym celem. Kiedy nadleciały niemieckie samoloty, załoga „Wichra” otworzyła ogień, ale okręt został trafiony dwoma 250-kilogramowymi bombami. Zniszczenia okazały się ogromne. Los jednostki przesądził atak kolejnej maszyny, która zrzuciła dwie 50-kilogramowe bomby. Dla „Wichra” nie było już ratunku. Pokład zalany był krwią zabitych i rannych, a okręt płonąc, zaczynał nabierać wody. Dowódca kmdr por. Stefan de Walden wydał rozkaz opuszczenia jednostki. Artylerzyści, podejmując największe ryzyko, prowadzili ogień do samego końca, dopóki woda nie zalała ich działek i karabinów. Dzięki temu umożliwili ewakuację reszty załogi. Niemcy, nie zważając na prawo międzynarodowe, strzelali z broni pokładowej nawet do znajdujących się w wodzie rozbitków.
Tymczasem załoga „Gryfa” przetrwała kolejny atak lotniczy. Śmiertelny cios nadszedł o 17.25 podczas trzeciego już tego dnia nalotu, który prowadziły wodnosamoloty. Kilka bomb trafiło w cel. Wybuchł pożar, który objął nie tylko pokład, ale także rozprzestrzenił się na wodę wokół okrętu. Płonęło paliwo, wyciekające z uszkodzonych zbiorników. Pokład „Gryfa” był tak mocno uszkodzony, że prowadzenie akcji gaśniczej było niemożliwe. Dowódca kmdr por. Stanisław Hryniewiecki wydał rozkaz opuszczenia okrętu.
Kontrowersyjna decyzja
Decyzja dowództwa marynarki wojennej o pozostawieniu „Gryfa” i „Wichra” w porcie na Helu zapadła 2 września i od samego początku budziła dużo kontrowersji. Nie zgadzał się z nią kmdr por. Stefan de Walden, dowodzący „Wichrem”. Musiał jednak rozkaz wykonać. Trudno wyjaśnić motywację admiralicji. Prawdopodobnie miał na nią wpływ wstrząs wywołany wydarzeniami z 1 września (m.in. utrata ORP „Mazur” w starciu z niemieckim lotnictwem). Wciąż pokutowało także przekonanie z czasów I wojny światowej, że okręty w bazach są bezpieczniejsze niż na morzu. Niestety, strona polska nie dysponowała odpowiednio silną artylerią przeciwlotniczą, żeby zapewnić obu jednostkom bezpieczeństwo. Co prawda „Gryf” był uszkodzony i miał ograniczone możliwości manewrowania, jednak „Wicher” był w momencie podjęcia decyzji w pełni sprawny. Skierowanie tych jednostek – jako pływających baterii – do ochrony Helu, oznaczało wyłączenie ich z działań na morzu. Tymczasem pomimo przewagi Kriegsmarine w Zatoce Gdańskiej istniały pewne szanse działania, chociażby w postaci nocnych wypadów. Zakotwiczone okręty stały się zaś niezwykle łatwym celem dla artylerii i lotnictwa nieprzyjaciela. „Wicher”, którego załoga przed wojną osiągała podczas ćwiczeń strzeleckich najlepsze wyniki ze wszystkich polskich niszczycieli (pozostałe trzy ewakuowano do Wielkiej Brytanii w ramach planu „Peking” 30.08.1939 r.), niestety nie dostał szansy, by w pełni wykorzystać swoje możliwości w czasie wojny.
autor zdjęć: Wikipedia
komentarze