Dziś trudno w to uwierzyć, ale kiedyś kręcono w Polsce filmy wojenne, które konkurowały z najdroższymi produkcjami z Hollywood. 10 kwietnia 1930 roku premierę miała „Gwieździsta eskadra”, która zdobyła aplauz zarówno w kinach Warszawy, jaki i Nowego Jorku. Film przyciągał polską i amerykańską publiczność nie tylko swym realizatorskim rozmachem i modną w tamtych czasach konwencją wojennego melodramatu, ale i ukazaniem polsko-amerykańskiego braterstwa broni. Jego scenariusz oparty był mianowicie na historii 7 Eskadry Myśliwskiej im. Tadeusza Kościuszki, w której służyli amerykańscy ochotnicy.
Po zakończeniu I wojny światowej dwaj amerykańscy lotnicy, Merian C. Cooper i Cedric Fauntleroy, zamiast wracać z Europy do swej ojczyzny, skrzyknęli kilku kolegów i przyjechali do Polski, by wziąć udział w nowej wojnie. Prapradziad Coopera był przyjacielem i towarzyszem broni sławnego generała Kazimierza Pułaskiego, nazywanego „ojcem amerykańskiej kawalerii”. Cooper był wychowywany w kulcie obu bohaterów. Kiedy więc usłyszał, że pierwsza ojczyzna generała Pułaskiego odzyskała niepodległość, ale zmaga się z bolszewickim najazdem postanowił ruszyć jej na pomoc. Razem z amerykańskimi kolegami wstąpił do Eskadry Kościuszkowskiej i walczył w wojnie polsko-bolszewickiej.
Koszty bez znaczenia
W 1929 roku zdecydowano się nakręcić film o tych dzielnych amerykańskich pilotach. Zadania podjęła się warszawska wytwórnia „Kino-Film” przy wsparciu Wojska Polskiego. Na reżysera wytypowano młodego, ale już doświadczonego filmowca Leonarda Buczkowskiego. Natomiast scenariusz zlecono asowi myśliwskiemu z wojny polsko-bolszewickiej, a zarazem zdolnemu literatowi Januszowi Meissnerowi. W swych wspomnieniach Meissner opisał pierwsze spotkanie z Buczkowskim, w czasie którego reżyser roztoczył przed nim perspektywy realizacji prawdziwej superprodukcji: „Akcja ma być sensacyjna, wartka, z napięciem dramatycznym, z jakimś porwaniem, pościgiem, z niebezpieczną przygodą, a wszystko to na tle działań bojowych eskadry lotniczej. Dużo zdjęć plenerowych, walka powietrzna, wielka bitwa z udziałem kawalerii, piechoty i artylerii. – Niech pan nie liczy się z trudnościami technicznymi. Jak będzie potrzebna dywizja wojska, to już moja sprawa, żebyśmy ją mieli. Jak panu wypadnie przeprawa przez rzekę, bombardowanie miasta albo wysadzenie w powietrze mostu z pociągiem – zrobi się!”.
W tych obietnicach nie było przesady. Na potrzeby filmu wojsko oddelegowało blisko 200 samolotów z załogami i udostępniło lotnisko polowe w Ławicy pod Poznaniem. Wiele scen batalistycznych kręconych było także na poligonie w Biedrusku. Buczkowski, jako jeden z pierwszych reżyserów na świecie, wsadził swych operatorów z kamerami do samolotów i kazał kręcić walki powietrzne. Janusz Meissner nie ograniczył się tylko do stworzenia scenariusza. Jako wytrawny pilot, zajął jeden z lekkich bombowców Bréguet XIX i wziął udział w sekwencjach walk powietrznych i ataku lotniczego na konną armię Budionnego. Pisarz wspominał po latach, że nawet podczas prawdziwej wojny nie czuł takiego podekscytowania: „W ciągu całej kampanii roku 1920 nie widziałem tyle naraz i tak blisko!”. Faktycznie, jednocześnie z walkami powietrznymi kręcono starcia kawaleryjskie. Zarówno polskich kawalerzystów, jak i czerwonych kozaków Budionnego odgrywali żołnierze poznańskiego garnizonu, czyli 15 Pułku Ułanów Poznańskich, 7 Dywizjonu Artylerii Konnej oraz 57 i 58 Pułku Piechoty.
Tragiczny wypadek
Meissner podkreślał w swych wspomnieniach, że niejednokrotnie podczas kręcenia scen powietrznych dochodziło do niebezpiecznych sytuacji. Obrazowo opisał jedną z nich: „Wtem, gdy już kończę kolejną pikę [lot nurkowy – PK] – dwa metry nad dymiącymi lejami – pod maszyną wybucha spóźniona petarda: wstrząs, gruchot, gejzer piachu i żwiru smagnął po sterach i kadłubie! O, do diabła… Wychylam się, wykręcam szyję. Połowę statecznika poziomego obdarło z płótna, a z pokrycia ogona pozostała postrzępiona firanka. Jak to się wszystko zaraz rozsypie… Ale jakoś się nie rozsypuje. […] Wolno zwiększam obroty, lecę w kierunku Ławicy. Operator [filmowy – PK] trochę przybladł, raz po raz spogląda to na powiewające strzępy, to na mnie. Uśmiecham się (z niejakim wysiłkiem), żeby go uspokoić. – Nic wielkiego! Dolecimy – ale sam wcale nie jestem tego bardzo pewien. Dolecieliśmy jednak”.
Niestety, tego szczęścia nie mieli dwaj inni piloci biorący udział w realizacji filmu. Już pod sam koniec zdjęć, 29 listopada 1929 roku doszło do zderzenia w powietrzu dwóch samolotów, w wyniku której zginęła załoga jednej z maszyn: pilot porucznik Jan Bilski i obserwator podporucznik Feliks Lipiński. Cały wypadek został utrwalony na taśmie filmowej, ale Buczkowski nie zdecydował się na wmontowanie go do filmu. Jak zauważył Meissner: „Przypuszczam, że żaden z reżyserów wielkich wytwórni Hollywood nie zrezygnowałby z tak sensacyjnej okazji”.
Bond w polskim samolocie
O czym opowiada „Gwieździsta eskadra” możemy tylko dowiedzieć się z relacji prasowych, wspomnień i nielicznych fotosów z filmu jakie zachowały się do dzisiaj. Choć film był szeroko dystrybuowany w kraju i zagranicą, żadna z jego kopii nie została odnaleziona. „Gwieździsta eskadra”przy całym swym bogactwie realizacji miała bardzo prostą i typową dla tamtej epoki fabułę. Opowiadała mianowicie historię miłości amerykańskiego lotnika do polskiej dziewczyny, którą poznał na przepustce. Ich burzliwy romans rozgrywał się na tle frontowych wydarzeń 1920 roku. Inspirację stanowiły tutaj przeżycia samego Meriana C. Coopera. Znamienne, że główny bohater filmu, którego wzorowano na Cooperze nosi nazwisko… Bond. Można więc półżartem stwierdzić, że przygody Bonda zaczęły się w 1920 roku, kiedy był pilotem w polskiej eskadrze myśliwskiej. W tę postać wcielił się znany polski aktor Jerzy Kobusz. Jego wybrankę serca zagrała żona reżysera – Barbara Orwid.
Miesiąc po premierze „Gwieździstej eskadry”, 27 maja 1930 roku swą premierę miała inna superprodukcja, której bohaterami również byli lotnicy wojskowi. Mowa o „Aniołach piekieł”słynnego Howarda Hughesa. Ten hollywoodzki film opowiadał o powietrznej bitwie o Anglię z czasów I wojny światowej. Ujęcia walk powietrznych do dziś zapierają dech w piersiach, lecz jak podkreślali ówcześni recenzenci, te z „Gwieździstej eskadry” wcale im nie ustępowały. Obydwa filmy cieszyły się wśród kinomanów równym powodzeniem. Również Merian C. Cooper po powrocie do Stanów Zjednoczonych związał swą dalszą karierę z branżą filmową. Był między innymi współreżyserem głośnego „King Konga” z 1933 roku. A jako producent filmowy przyczynił się do stworzenia takich arcydzieł, jak między innymi dwie części kawaleryjskiej trylogii Johna Forda: „Fort Apache” i „Nosiła żółtą wstążkę”.
„Gwieździstą eskadrę” „docenili” także Sowieci, kiedy zajęli Polskę w 1945 roku. Wszystkie jego kopie zostały przejęte przez NKWD i wywiezione do Moskwy, gdzie ponoć je zniszczono. Z racji na swoją tematykę i wymowę, był to najbardziej znienawidzony film w Rosji sowieckiej. Jednak jego reżysera, Leonarda Buczkowskiego, pozostawiono w spokoju. W 1946 roku zrealizował pierwszy powojenny polski film fabularny „Zakazane piosenki”, w 1948 pierwszą powojenną komedię „Skarb”, a w 1958 „Orła” – fabułę opartą na historii najsłynniejszego okrętu podwodnego Polskiej Marynarki Wojennej.
Bibliografia
J. Meissner, „Wiatr w podeszwach”, Kraków 1985
„Kino polskie jako kino narodowe”, pod red. T. Lubelskiego i M. Stroińskiego, Kraków 2009
„Historia filmu polskiego”, tom 2: „Lata 1930-1939”, red. L. Armatys, S. Grzelecki, Warszawa 1986
autor zdjęć: Filmoteka Narodowa
komentarze