Floty liczących się europejskich armii mają w najbliższych latach wprowadzać do służby wielozadaniowe fregaty nowego typu. Okręty te będą lepiej przystosowane do długotrwałych misji, nie tylko bojowych, lecz także humanitarnych. Na ich pokładach ma być miejsce dla żołnierzy wojsk specjalnych. Jako pierwsi za budowę fregat ekspedycyjnych zabrali się Niemcy.
Niemiecka fregata F125.
Fregaty rakietowe bardzo często są nazywane przez ekspertów wołami roboczymi wojennych flot. To dlatego, że choć są stosunkowo nieduże (mają około 4–5 tys. t wyporności, długość 130-150 m, rozwijają prędkość maksymalną około 30 w.), dysponują jednak uzbrojeniem pozwalającym na wykonywanie bardzo szerokiego zakresu zadań. Od zwalczania okrętów podwodnych (to ich główne zadanie) i nawodnych przeciwnika, przez osłonę przeciwlotniczą aż po wsparcie działań sił lądowych.
Jednostki tego typu mają lub miały w swoich flotach właściwie wszystkie liczące się armie świata. Z amerykańskich fregat typu Oliver Hazard Perry – OHP (konstrukcja z połowy lat siedemdziesiątych) korzysta dziś nie tylko polska marynarka wojenna (ORP „Gen. K. Pułaski” i ORP „Gen. T. Kościuszko”), lecz także hiszpańska i turecka. Brytyjskie fregaty typu 22 znajdują się w wyposażeniu marynarki rumuńskiej, brazylijskiej oraz chilijskiej. Natomiast holenderskie jednostki typu Kortenaer są w użytkowaniu sił zbrojnych Grecji i Holandii. Francuskie fregaty FREMM, poza trójkolorowymi, użytkują włoskie, marokańskie i egipskie siły zbrojne. Wśród wymienionych typów fregat rakietowych są zarówno jednostki już wiekowe, pochodzące chociażby z lat siedemdziesiątych OHP, jak i konstrukcje bardzo nowoczesne, takie jak okręty FREMM, z których pierwszy wszedł do służby we francuskiej Marine Nationale w 2012 roku.
To bardzo symptomatyczne, że wszystkie liczące się floty wojenne w Europie chcą w najbliższych latach (lub już to robią) wprowadzić do służby zupełnie nowy typ fregat rakietowych. Niemcy – jednostki F125, Francuzi – FTI, Hiszpanie – F110, Brytyjczycy – T26, a Włosi – PPA. Dlaczego siły zbrojne tych państw chcą wydać miliardy euro na nowe fregaty? Czym mają się one różnić od obecnie używanych okrętów tej klasy? Przede wszystkim mają być lepiej przystosowane do długotrwałych, sojuszniczych i wielonarodowych misji, w tym nie tylko bojowych, lecz także humanitarnych. I choć eksperci szybko ochrzcili taki typ fregat mianem ekspedycyjnych, nie oznacza to, że wymienione armie postanowiły zbudować identyczne jednostki. W niektórych wypadkach różnice ich możliwości bojowych są zasadnicze.
Niemcy pionierem
Pierwszym państwem, które uznało, że potrzebuje nowego typu fregat, były Niemcy. W połowie ubiegłej dekady tamtejsi wojskowi doszli do wniosku, że Deutsche Marine powinno mieć jednostki, które będą lepiej przystosowane do prowadzenia wielonarodowych misji antykryzysowych i stabilizacyjnych niż wprowadzane wówczas do służby fregaty rakietowe F124. Kontrakt na dostawę czterech sztuk został podpisany w 1996 roku, a pierwsza weszła do służby w 2003 roku.
Okręty oznaczone jako F125 dzięki zmniejszonej o ponad połowę załodze (z 240 marynarzy w modelu F124 do 110) będą mogły przebywać w rejonie działań kilka tygodni dłużej niż F124. Mogą być w morzu o kilkaset godzin rocznie dłużej niż one (około 5 tys. godz.), a ich remont ma być przeprowadzany co pięć i pół roku (a nie co około 4 lata, jak w wypadku F124).
Największe różnice między F125 a F124 dotyczą jednak uzbrojenia. Ponieważ F125 mają działać w rejonach konfliktów asymetrycznych, postawiono w nich na małokalibrowe zautomatyzowane systemy, zapewniające obronę sferyczną. Tworzyć ją mają zestawy obrony przeciwrakietowej Mauser MLG 27 z działkami kalibru 27 mm oraz stanowiska strzeleckie Hitrole-NT z karabinami kalibru 12,7 mm.
Niemcy postanowili również, że nowe fregaty nie zostaną wyposażone w broń przeciwpodwodną. W razie konieczności z okrętami podwodnymi mają walczyć dwa śmigłowce NH-90 lub Westland Lynx. Jeśli chodzi o pozostałą broń, to poza 127-mm armatą Leonardo Lightweight, ich orężem mają być rakiety przeciwokrętowe Boeing RGM-84F Harpoon oraz pociski przeciwlotnicze SM-2 Block IIIA oraz RIM-116 RAM. Cele mają wskazywać zestaw radiolokacyjny TRS-4D/NR z antenami ścianowymi oraz głowice optoelektroniczne.
Fregaty F125 mają być również lepiej przystosowane do wspierania działań specjalnych. Na pokładzie jest miejsce dla około 50 komandosów. Przygotowano dla nich kajuty do spania, sale odprawowe, centrum treningowe i stanowisko dowodzenia.
Kontrakt na budowę czterech jednostek typu F125 wartości ponad 2 mld euro został podpisany 26 czerwca 2007 roku z konsorcjum ARGE F125, składającym się z firm ThyssenKrupp Marine Systems i Friedrich Lürssen Werft. Niestety, mimo iż pierwsza jednostka tej klasy, Baden-Württemberg, została zwodowana już w 2013 roku, to weszła do służby dopiero w połowie 2017 roku. Podczas pierwszych testów i badań okrętu okazało się bowiem, że znacznie przekraczał on zakładane 7 tysięcy ton wyporności i musiał być przebudowany. Obecnie trwają testy i próby dwóch ostatnich okrętów z czterech zamówionych w 2007 roku.
Eksperci spierają się, czy Niemcy postąpili właściwie, gdy wydali miliardy euro na budowę fregat rakietowych pozbawionych broni ZOP. Pewną odpowiedzią na te wątpliwości jest decyzja niemieckiego resortu obrony, który w 2017 roku zdecydował o uruchomieniu programu pozyskania nowych wielozadaniowych fregat, o kryptonimie MKS 180. Mają one mieć podobne możliwości długiego przebywania na misjach, jak F125, ale być od nich większe (około 8–9 tys. t wyporności) i dysponować pełną paletą uzbrojenia – od ZOP po OPL.
Brytyjska wizja
Wielka Brytania prace analityczne nad nowymi fregatami rakietowymi (oznaczonymi jako typ 26 City) rozpoczęła, podobnie jak Niemcy, na początku XXI wieku. W przeciwieństwie jednak do naszych zachodnich sąsiadów, Brytyjczycy nie chcieli rozbudować swojej floty o kolejny typ fregat, lecz jedynie pozyskać jednostki, które będą jak najlepszymi następcami wprowadzonych do służby pod koniec lat osiemdziesiątych jednostek typu 23 Duke. Argumentowali, że choć chcieliby mieć więcej możliwości operacyjnych, jakie daje posiadanie kilku typów fregat rakietowych, to jednak tamtejszej armii po prostu nie stać na niemiecką wizję dywersyfikacji potencjału morskiej floty. Zdecydowali więc, że fregaty typu 26 City nie odejdą od klasycznej koncepcji uzbrojenia i będą posiadały broń i wyposażenie przede wszystkim do zwalczania okrętów podwodnych, a także (w mniejszym stopniu) jednostek nawodnych i statków powietrznych.
Poza sonarami holowanymi (Ultra Electronics Type 2087) i kadłubowym (Sonar 2150 firmy Thales Underwater Systems) T26 będą więc miały na swoim pokładzie dwa śmigłowce uzbrojone w torpedy do zwalczania jednostek podwodnych. Oprócz nich orężem okrętu będą: przeciwlotnicze rakiety MBDA Sea Ceptor, pociski manewrujące Tomahawk, pociski przeciwokrętowe Boeing Harpoon, 127-mm armata Mk 45 Mod 4, dwie 30-mm armaty DS30M Mk 2, dwa systemy Phalanx Mk 15 Block I z karabinami kalibru 20 mm.
Co istotne jednak, podobnie jak F125, T26 będą jednostkami „misyjnymi”. Przystosowane zostały bowiem do wspierania działań specjalnych. Na śródokręciu znajdzie się ładownia, a w niej miejsce na: łodzie hybrydowe dla komandosów, bezzałogowce przez nich używane, kontenery ze sprzętem i uzbrojeniem dla operatorów i ich przenośne centrum dowodzenia.
Kontrakt wartości prawie 4 miliardów funtów na budowę ośmiu jednostek typu 26 (T26 City) podpisano z firmą BAE System 2 lipca 2017 roku. Zgodnie z umową pierwsza fregata, HMS Glasgow, ma wejść do służby w Royal Navy w 2023 roku.
Kolejne francuskie fregaty
O ile brytyjskie poszukiwania nowych fregat rakietowych raczej bez problemu zrozumie statystyczny obywatel, gdyż stare okręty typu 23 Duke trzeba przecież kiedyś zamienić na nowe konstrukcje, o tyle wypadek francuski, aby armia nie utraciła zdolności bojowych, jest o wiele trudniejszy do wytłumaczenia. Kiedy na początku dekady Marine Nationale ogłosiła, że potrzebuje nowego typu fregat rakietowych, wielu branżowych ekspertów, podobnie jak w wypadku niemieckiej marynarki wojennej i projektu okrętów F125, zastanawiało się dlaczego. Przecież w 2012 roku francuska armia rozpoczęła wdrażanie do służby nowoczesnych fregat rakietowych FREMM (wspólny projekt z Włochami).
Tamtejszy MON doszedł jednak do wniosku, że choć okręty FREMM są dobrymi jednostkami bojowymi, to zagrożenia na południowej flance NATO i związane z tym międzynarodowe operacje stabilizacyjne usprawiedliwiają koszty rozbudowy potencjału francuskiej floty o fregaty lepiej od nich przygotowane do działań w środowisku konfliktów asymetrycznych. Program opracowania jednostek FTI (Frégates de taille intermédiaire) został uroczyście uruchomiony przez ministra Jean-Yves Le Driana w maju 2015 roku. Zakłada on, że FTI będą niedużymi fregatami (o wyporności nieco ponad 4 tys. t), które będą dysponowały zwiększoną długością przebywania w rejonie misji (o kilka tygodni więcej niż jednostki FREMM) oraz zapleczem dla misji humanitarnych (miejsce na kontenery z ładunkiem) i operacji specjalnych.
W przeciwieństwie do niemieckich F125, FTI mają mieć pełną paletę uzbrojenia – od przeciwlotniczego, przez przeciwpodwodne aż po broń wsparcia działań lądowych. FTI będą miały więc nie tylko 76-mm armatę Leonardo Super Rapid, lecz także dwa systemy 20-mm działek Nexter Narwhal, pociski przeciwlotnicze VL MICA, rakiety przeciwokrętowe MBDA MM40 Exocet Block 3C oraz torpedy MU90 Impact. Za wykrywanie celów podwodnych będzie odpowiedzialny sonar kadłubowy Thales Kingklip Mk 2 i holowany CAPTAS 4 Compact, a latających i nawodnych – radar ścianowy Thales Sea Fire.
Kontrakt wartości prawie 4 mld euro na budowę pięciu jednostek FTI został podpisany 21 kwietnia 2017 roku. Pierwszy okręt o nazwie BELH@RRA ma wejść do służby w 2024 roku.
Włoska droga
O ile niemiecki F125 i francuski FTI to projekty rozbudowy potencjału flot, a brytyjski typ 26 utrzymania zdolności z dodaniem pewnych nowych możliwości operacyjnych, o tyle włoski program nowej fregaty rakietowej trzeba traktować w kategoriach odbudowy zdolności bojowych. Jeszcze w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku włoska Marina Militare była jedną z najliczniejszych flot wojennych w NATO. Niestety, były to ostatnie lata jej świetności, gdyż bardzo szybko większość okrętów musiała zostać – z przyczyn technicznych – wycofywana ze służby, a te, które zostały, przedstawiały coraz mniejszą wartość bojową.
Przez bardzo długi czas nie było jednak we Włoszech woli politycznej, by przywrócić tamtejszej flocie wojennej należne jej miejsce na strategicznej południowej flance NATO. Owszem, były momenty przychylności dla Marina Militare, które zaowocowały, np. decyzją w 2007 roku o kupnie dziesięciu fregat FREMM. Jednak dopiero po szczycie NATO w Walii w 2014 roku włoski rząd zobowiązał się do jej kompleksowej odbudowy i rok później uchwalił wieloletni program modernizacji. Zakłada on, że w ciągu najbliższej dekady włoska marynarka wojenna wprowadzi do służby aż pięć typów nowych jednostek (niszczyciele min, okręty wsparcia logistycznego, desantowiec, okręty wielozadaniowe oraz patrolowce).
W wypadku tej ostatniej konstrukcji, czyli patrolowców Pattugliatore Polivalente d’Altura (PPA), ich nazwa może być nieco myląca. Jednostki te bowiem, mające mieć około 6 tysięcy ton wyporności i długość 143 metrów, będą tak naprawdę fregatami. Włoski pomysł na nie przewiduje, że powstaną ich aż trzy wersje.
Pierwsza, oznaczona jako Full, będzie fregatą rakietową zdolną do zwalczania okrętów podwodnych, jednostek nawodnych i statków powietrznych oraz w niewielkim stopniu wspierania misji specjalnych. Jednostka zostanie uzbrojona nie tylko w armatę Leonardo Lightweight kalibru 127 mm oraz armatę Sovraponte kalibru 76 mm, lecz także w dwie armatki KBA 25 mm, pociski przeciwokrętowe MBDA Teseo Mk 2/E, pociski przeciwlotnicze Aster 15 i 30 oraz torpedy kal. 533 i 324 mm. Za wykrywanie celów będzie odpowiedzialny sonar holowany ATAS (okręty podwodne nieprzyjaciela) oraz radar ścianowy Leonardo Kronos.
Poza okrętami PPA Full mają być kupione jednostki oznaczone jako Light oraz Light plus, które będą nastawione bardziej na wsparcie operacji stabilizacyjnych i specjalnych niż na działania stricte bojowe. Model Light będzie bowiem uzbrojony tylko w broń artyleryjską, czyli armatę Leonardo Lightweight kalibru 127 mm oraz armatę Sovraponte kalibru 76 mm i dwie armatki KBA 25 mm oraz pociski przeciwlotnicze Aster 15 i 30. W wersji Light plus dojdą jeszcze torpedy, ale będzie ich mniej niż na wersji Full.
Okręty w opcjach Light oraz Light plus będą różniły się możliwościami adaptacji pokładu na potrzeby misji. Pierwsza wersja ma umożliwiać załadowanie na pokład nie tylko szpitala polowego, lecz również sprzętu i wyposażenia komandosów.
Kontrakt wartości 3,5 mld euro na budowę siedmiu jednostek: dwóch PPA Light, trzech PPA Light+ oraz dwóch PPA Full podpisano w maju 2015 roku. Zakłada on, że pierwszy okręt PPA Light o nazwie Paolo Thaon di Revel zostanie przekazany Marina Militare do badań i testów w 2019 roku, a wejdzie do służby dwa lata później.
Hiszpania nie chce zostać w tyle
Ostatnim z europejskich członków NATO, który zdecydował się dołączyć do rodziny posiadaczy nowego typu fregat rakietowych, jest Hiszpania. Tamtejszy rząd kontrakt wartości 4,3 mld euro na budowę pięciu jednostek oznaczonych F110 podpisał z koncernem Navantia na początku grudnia 2018 roku. Dlaczego Armada Espolaña zdecydowała się na pozyskanie F110? Najważniejszym powodem jest zbliżająca się nieuchronnie konieczność wycofania ze służby (z przyczyn technicznych) używanych od początku lat osiemdziesiątych fregat rakietowych F80 Santa María, które są licencyjną wersją amerykańskich okrętów typu OHP.
Zgodnie z decyzjami hiszpańskiego resortu obrony konstrukcje, które zastąpią F80 w służbie, mają być w pełni operacyjnymi bojowo fregatami rakietowymi, gotowymi do zwalczania okrętów podwodnych, nawodnych oraz statków powietrznych i przystosowanymi również do wspierania operacji stabilizacyjnych. Ponieważ projektowanie pierwszej jednostki nowej klasy jeszcze trwa, nie wiadomo, na jakie systemy uzbrojenia zdecyduje się ostatecznie szefostwo Armada Española. Można przypuszczać, że podobnie jak w wypadku innych tego typu europejskich konstrukcji, orężem artyleryjskim będzie 127-mm armata (np. firmy Leonardo lub BAE Systems). Więcej jasności jest w wypadku systemów rakietowych i przeciwpodwodnych. Pod koniec roku hiszpański resort obrony poinformował, że zdecydował, iż F110 zostaną uzbrojone w rakiety przeciwlotnicze RIM-162 ESSM Block 2, torpedy Mk 54 kalibru 324 mm oraz pociski przeciwokrętowe Harpoon Block II. Za wskazywanie celów podwodnych będą odpowiedzialne sonary firmy Thales – holowany CAPTAS 4 Compact i kadłubowy UMS 4110, a także ścianowy radar AN/SPY-1. To, co ma wyróżniać F110 na tle konkurencji, to rezygnacja z jednego miejsca na śmigłowiec. W ten sposób uzyska się miejsce na wyposażenie pododdziałów specjalnych albo np. na kontenerowy szpital polowy.
Budowa pierwszej jednostki F110 ma się rozpocząć w połowie roku. Nie wiadomo jeszcze, jaką nazwę będzie nosić.
autor zdjęć: Wikipedia, royalnavy.mod.uk, marina.difesa.it, Navantia
komentarze