Żołnierze III zmiany Polskiego Kontyngentu Wojskowego w Republice Łotewskiej spędzili na misji pół roku. O tym, jakim wyzwaniom musieli sprostać podczas służby poza granicami kraju, a także jak układała się współpraca z sojusznikami rozmawiamy z mjr. Arkadiuszem Skórnógiem, dowódcą PKW.
Panie majorze, III zmiana Polskiego Kontyngentu Wojskowego stacjonowała na Łotwie przez ostatnie pół roku. Jak pan ocenia ten czas? Czuje pan ulgę, że misja dobiegła już końca, czy może żal, że trzeba było wrócić do kraju?
Mjr Arkadiusz Skórnóg: To był bardzo intensywny czas, wiele godzin ćwiczeń, rozmów z sojusznikami, więc nie ukrywam, że czuję żal, że muszę to wszystko zostawić. Jednak z drugiej strony się cieszę, bo w końcu zobaczę się z bliskimi.
A pamięta pan początki misji? Co pana zaskoczyło po przyjeździe na Łotwę?
Jeśli chodzi o działania poligonowe, bojowe, nie miałem żadnych obaw. Żołnierze byli do nich bardzo dobrze przygotowani. Pozytywnym zaskoczeniem było natomiast to, że nasi sojusznicy bardzo życzliwie nas powitali. Pomagali nam się zaadaptować, od samego początku bardzo dobrze układała się też współpraca wojsk na poligonie. I tak już było do samego końca.
Czy zadania, którym na Łotwie musieli sprostać żołnierze, były takie jak te wykonywane w kraju?
Tak jak w Polsce, na misji koncentrowaliśmy się na prowadzeniu działań taktycznych. Jedyną różnicą była intensywność ćwiczeń. Kompania naszych czołgów spędzała na poligonie dużo więcej czasu niż w Polsce. Było to możliwe, gdyż na misji nie musimy brać pod uwagę wart, służb, WF-u.
Postawiliśmy także na wszechstronność szkolenia. Jednego dnia nasze Twarde PT-91 współdziałały z hiszpańskimi Leopardami, innego z kanadyjskimi Bisonami czy Lavami, a kolejnego z saperami z Albanii. Ale realizowaliśmy także operacje połączone. Wszystkie siły Batalionowej Grupy Bojowej NATO prowadziły operację obronną m.in. podczas ćwiczeń „Namejs ’18” – największych, jakie odbyły się do tej pory na Łotwie. Podczas tych manewrów przechodziliśmy także certyfikację. Nasze działania zostały bardzo dobrze ocenione.
Nasze, jakby nie było, nie najnowsze czołgi PT-91 Twardy musiały współdziałać z nowszym sprzętem. Czy to nie sprawiało problemu?
Ale nasz sprzęt nie jest przestarzały. Zresztą Twarde zostały wskazane jako główna siła uderzeniowa Batalionowej Grupy Bojowej NATO podczas działań obronnych. Tylko my stacjonujemy na Łotwie w sile kompanii czołgów, pozostałe narodowości dysponują tylko plutonami. Sama armia łotewska, poza trzema szkoleniowymi T-55, które kupiła jeszcze od Czechosłowacji, w ogóle nie ma czołgów. Więc nieskromnie powiem, że pełniliśmy bardzo istotną rolę.
Ale Polski Kontyngent Wojskowy na Łotwie to nie tylko kompania czołgów.
Zgadza się. Siedemdziesięciu żołnierzy tworzyło w kontyngencie tzw. Narodowy Element Wsparcia. To właśnie oni odpowiadali za to, aby na poligonie nie zabrakło amunicji, paliwa, by wszystkie nasze pojazdy były sprawne. Poza tym przez cały czas współpracowali z sojusznikami. Gdy pojazd którejś z armii uległ na poligonie awarii, transportowali go do bazy naszą lawetą. Ale to działało w dwie strony – gdy my na nasze uroczystości potrzebowaliśmy na przykład dodatkowych stołów czy siatek maskujących, żołnierze innych armii bez problemu nam pożyczali. Po prostu tworzyliśmy jeden zespół, nie tylko na poligonie.
Zresztą było to widać także podczas obchodów świąt państwowych, które odbywały się w naszej bazie. Takie uroczystości organizowała każda armia i zawsze stawiali się na nich wszyscy sojusznicy. Odbywały się także różnego rodzaju zawody sportowe. My zorganizowaliśmy między innymi bieg na dystansie 11 km z okazji Święta Niepodległości czy bieg taktyczny zakończony strzelaniem. Żołnierze wszystkich narodowości chętnie się w te inicjatywy angażowali.
Ze względu na położenie Łotwy oraz na fakt, że kraj zamieszkuje sporo Rosjan, nie sposób nie zapytać, czy podczas waszej misji nie doszło do jakiś przykrych incydentów.
Nie, wręcz przeciwnie. Staraliśmy się zaznaczyć naszą obecność. Angażowaliśmy się w różne wydarzenia, które organizowała polska ambasada, odwiedzaliśmy szkoły, spotykaliśmy się z zamieszkującą Łotwę Polonią. Wszędzie witano nas bardzo serdecznie. Zresztą łotewska armia liczy 5 tys. żołnierzy, więc świadomość tego, że jesteśmy w tym kraju, aby zapewnić mu bezpieczeństwo jest powszechna.
Misja polskich żołnierzy na Łotwie rozpoczęła się w maju 2017 roku. Pierwsze dwie zmiany tworzyli żołnierze z 9 Brygady Kawalerii Pancernej, natomiast trzon trzeciej oraz czwartej, która obecnie stacjonuje na Łotwie, tworzyli wojskowi z 15 Brygady Zmechanizowanej. Każda z rotacji trwa sześć miesięcy.
Polscy żołnierze stacjonują na Łotwie w ramach Batalionowej Grupy Bojowej NATO. Na misji, pod kanadyjskim dowództwem, współdziałają z przedstawicielami armii z Hiszpanii, Włoch, Słowacji, Czech, Słowenii, Albanii, a także łotewskich sił zbrojnych. Podobne jednostki ulokowano także w Polsce, Rumunii i na Litwie.
autor zdjęć: Michał Niwicz
komentarze