moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Sturmtruppen – komandosi wielkiej wojny

Konstatacja  „na Zachodzie bez zmian”, którą Erich Maria Remarque zatytułował swą słynną książkę o I wojnie światowej, niosła w sobie niewyobrażalną dziś grozę. Oznaczała w istocie, że w kolejnej bezsensownej ofensywie w kilka minut zginęło lub zginie kilkadziesiąt tysięcy osób. W sztabach po obu stronach frontu zaczęto myśleć, jak ograniczyć straty w ludziach, a jednocześnie zwiększyć skuteczność ataku. 

W warunkach wojny pozycyjnej czy okopowej, jak ją inaczej nazywano, nie było to proste zadanie. Zmagające się ze sobą wojska całymi miesiącami tkwiły w okopach naprzeciw siebie. Po obu stronach żołnierze mieli więc czas, by umocnić swoje pozycje, a przede wszystkim tak rozstawić gniazda karabinów maszynowych, by obejmowały swym zasięgiem całe przedpole. Ta strona, która wreszcie decydowała się na atak – prowadzony najczęściej tyralierą, momentalnie odnosiła olbrzymie straty w ogniu nieprzyjacielskich cekaemów. Później w zasiekach z drutów kolczastych i w lejach „ziemi niczyjej” między okopami gniły tysiące trupów, a efekty natarcia były zerowe – żadna ze stron nie zmieniała swych pozycji…

Sztabowcy głowili się głównie nad tym, jak wyeliminować przed atakiem gniazda karabinów maszynowych i wysunięte punkty obserwacyjne nieprzyjaciela. Doszli w końcu do wniosku, że trzeba stworzyć nową formację – niewielkie oddziały specjalnie wyszkolonych żołnierzy o nerwach jak postronki, którzy będą zdolni niepostrzeżenie przejść „ziemię niczyją” i zlikwidować nieprzyjacielskie cekaemy. Pierwsi ten pomysł  wprowadzili w życie Brytyjczycy. W kwietniu 1915 roku do walki ruszyły specjalne patrole grenadierów. Niemcy szybko odczuli ich skuteczność i równie szybko przejęli w tym zakresie inicjatywę, tworząc tzw. oddziały szturmowe – Sturmtruppen.

 

Elita w stalowych hełmach

Za ojców niemieckich oddziałów szturmowych uznaje się mjr. Bernharda Reddemana i kpt. Willy’ego Rohra. Pierwszy z nich był oficerem Rezerwowego Pułku Pionierów Gwardii i to właśnie na doświadczeniach saperów bazował w tworzeniu taktyki szturmowej. Pionierzy niemieccy często jako pierwsi docierali do nieprzyjacielskich pozycji – wszak to oni musieli wycinać przejścia dla atakującej piechoty w zasiekach z drutów kolczastych. Ponadto tworzyli specjalne plutony miotaczy ognia, które miały zadanie niszczyć najbardziej umocnione punkty nieprzyjaciela. Swoje oddziały miotaczy ognia miała także piechota i to właśnie ich żołnierze byli pierwszymi ochotnikami 5 Batalionu Szturmowego sformowanego przez kpt. Rohra. Oddziały szturmowe tworzone zarówno przez saperów, jak i piechurów intensywnie ćwiczyły w specjalnych ośrodkach szkoleniowych. Największy i najważniejszy z nich znajdował się w paśmie górskim Kaiserstuhl. Pierwsze doświadczenia bojowe Sturmtruppen zdobyły pod koniec 1915 roku i od tego czasu wojska ententy zyskały na froncie wyjątkowo niebezpiecznego przeciwnika.

Żołnierze oddziałów szturmowych bardzo szybko stali się elitą armii niemieckiej, a służba szturmana uważana była za zaszczyt i wyróżnienie. Sturmtruppen w porównaniu z innymi jednostkami były lepiej wyposażane i opłacane. Ale też ich służba była znacznie trudniejsza i niebezpieczniejsza. Jak już stwierdzono wyżej, specjalnie przeszkolone patrole szturmowe musiały niepostrzeżenie przekradać się do pozycji nieprzyjacielskich, by w nagłym ataku zniszczyć stanowisko broni maszynowej lub schwytać jeńca. Podobnie jak w oddziałach komandosów z II wojny światowej, w Sturmtruppen kładziono nacisk na indywidualne wyszkolenie każdego żołnierza i ich zgranie w oddziale. Innymi słowy, każdy żołnierz podczas wykonywania zadania mógł zastąpić swego rannego lub zabitego kolegę niezależnie od jego specjalizacji i stopnia wojskowego. Zresztą, podobnie jak u późniejszych komandosów, stopnie wojskowe schodziły na dalszy plan wobec silnych więzi braterstwa i zaufania pomiędzy szturmowcami.

Elitę wojska kajzera można było rozpoznać już na pierwszy rzut oka po specyficznym wyposażeniu i uzbrojeniu. Szturmowcy jako pierwsi w armii niemieckiej otrzymali stalowe hełmy – późniejszy „znak rozpoznawczy” niemieckich żołnierzy. Przy pasie każdego szturmana znajdował się chlebak mieszczący aż cztery zapasowe racje żywnościowe i dwie manierki wody. Te zapasy miały umożliwić żołnierzom dłuższe przetrwanie na liniach frontu lub za nimi. Ponadto do pasa przytraczano nożyce do cięcia drutu kolczastego i noże szturmowe (rzadziej bagnety ze względu na ich nieporęczność w czasie czołgania). Podstawę uzbrojenia stanowiły krótkie karabinki kawaleryjskie, pistolety, a przede wszystkim granaty – im więcej tym lepiej – którymi szturmani zasypywali wroga podczas ataku. Każdy członek oddziału szturmowego dysponował dwoma przewieszonymi na piersiach workami, złączonymi taśmą lub sznurkami na szyi i na wysokości pasa, w których można było przenieść od 12 do 14 trzonkowych granatów ręcznych. Na wypadek okrążenia przez nieprzyjaciela, każdy żołnierz miał do dyspozycji sześć worków na piasek, z których można było stworzyć improwizowany punkt obronny.

Polscy szturmani

Walki na froncie wschodnim były znacznie dynamiczniejsze niż te na polach pod Verdun lub nad Mozą, ale i tutaj po kolejnych krwawych ofensywach żołnierze byli zmuszeni tkwić miesiącami w okopach, zanim nie poderwano ich do kolejnego natarcia. Wtedy na linii „szła robota patrolowa”, jak pisali w swych wspomnieniach weterani wielkiej wojny. Po stronie państw centralnych niedoścignionymi „patrolowcami” byli legioniści brygadiera Józefa Piłsudskiego. Niejednokrotnie udowadniali, że spełniają kryteria doborowych oddziałów szturmowych z frontu zachodniego. Tak było między innymi na Wołyniu wiosną 1916 roku, gdzie spieszeni ułani rtm. Władysława Beliny-Prażmowskiego przez cztery miesiące patrolowali bagniste brzegi Stochodu. Po czteromiesięcznej służbie patrolowej dowódca odcinka, na którym działali beliniacy, ppłk Martin, taką wystawił im cenzurkę:  „Oddział ten, przeniknięty znakomitym duchem rycerskim, oddział, którego każdy żołnierz odznacza się nieustraszonym męstwem i osobistą odwagą, wykonywał powierzone sobie zadania ku najzupełniejszemu memu zadowoleniu, w trudnych warunkach terenu, wymagających nadzwyczajnej sprawności i wytrwałości. Oddział ten był przy każdej okazji wzorem wybitnej waleczności i najskrupulatniejszego wykonywania obowiązków dobrowolnie na siebie nałożonych. Są to zalety żołnierskie, które z przyjemnością muszę podnieść u panów oficerów i chorążych. Wyrażam więc z tego powodu oddziałowi temu moje najgorętsze podziękowanie, cała zaś moja grupa żegna go najserdeczniej”.

Nie dziwi więc, że kiedy po akcie 5 listopada 1916 roku Niemcy przystąpili do tworzenia Polskiej Siły Zbrojnej (Polnische Wehrmacht), a Austriacy – Polskiego Korpusu Posiłkowego, nie mogło zabraknąć w nich oddziałów szturmowych. W pułkach piechoty obu formacji tworzono kompanie szturmowe, wyszkolone i wyposażone na modłę Sturmtruppen czy Jagdkommandos, jak nazywano oddziały szturmowe w ck armii. Nie wzięły one już udziału w walce na froncie I wojny światowej, ale doświadczenie ich żołnierzy przydało się w odrodzonym Wojsku Polskim – w walce o granice i z nawałą bolszewicką w 1920 roku.

Bibliografia

E. Seweryn, Taktyka szturmowa armii austro-węgierskiej i niemieckiej w I wojnie światowej, Oświęcim 2016

H. Peter, I wojna światowa 1914–1918. Historia militarna, Poznań 2014

W. Milewska, J.T. Nowak, M. Zientara, Legiony Polskie 1914–1918. Zarys historii militarnej i politycznej, Kraków 1998

Piotr Korczyński , historyk, redaktor kwartalnika „Polska Zbrojna. Historia”

dodaj komentarz

komentarze


Operacja „Feniks”. Żołnierze wzmocnili most w Młynowcu zniszczony w trakcie powodzi
 
Fundusze na obronność będą dalej rosły
Aplikuj na kurs oficerski
Pożegnanie z Żaganiem
Szwedzki granatnik w rękach Polaków
Zmiana warty w PKW Liban
Ustawa o zwiększeniu produkcji amunicji przyjęta
Cele polskiej armii i wnioski z wojny na Ukrainie
Mniej obcy w obcym kraju
Szkoleniowa pomoc dla walczącej Ukrainy
Jak Polacy szkolą Ukraińców
Trudne otwarcie, czyli marynarka bez morza
Druga Gala Sportu Dowództwa Generalnego
Homar, czyli przełom
Nowe Raki w szczecińskiej brygadzie
Transformacja wymogiem XXI wieku
Podziękowania dla żołnierzy reprezentujących w sporcie lubuską dywizję
Nasza broń ojczysta na wyjątkowej ekspozycji
Ogień Czarnej Pantery
Trzy medale żołnierzy w pucharach świata
Donald Tusk po szczycie NB8: Bezpieczeństwo, odporność i Ukraina pozostaną naszymi priorytetami
Polskie „JAG” już działa
Karta dla rodzin wojskowych
Ostre słowa, mocne ciosy
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Ustawa amunicyjna podpisana przez prezydenta
Terytorialsi zobaczą więcej
„Nie strzela się w plecy!”. Krwawa bałkańska epopeja polskiego czetnika
W obronie Tobruku, Grobowca Szejka i na pustynnych patrolach
Olimp w Paryżu
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Wybiła godzina zemsty
Żaden z Polaków służących w Libanie nie został ranny
Selekcja do JWK: pokonać kryzys
Srebro na krótkim torze reprezentanta braniewskiej brygady
Polsko-ukraińskie porozumienie ws. ekshumacji ofiar rzezi wołyńskiej
Setki cystern dla armii
Zyskać przewagę w powietrzu
Determinacja i wola walki to podstawa
Rekordowa obsada maratonu z plecakami
„Szczury Tobruku” atakują
„Feniks” wciąż jest potrzebny
Czarna Dywizja z tytułem mistrzów
Polacy pobiegli w „Baltic Warrior”
Wojsko otrzymało sprzęt do budowy Tarczy Wschód
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Bój o cyberbezpieczeństwo
Wielkie inwestycje w krakowskim szpitalu wojskowym
Olympus in Paris
Co słychać pod wodą?
„Siły specjalne” dały mi siłę!
Rosomaki w rumuńskich Karpatach
Użyteczno-bojowy sprawdzian lubelskich i szwedzkich terytorialsów
Czworonożny żandarm w Paryżu
Sejm pracuje nad ustawą o produkcji amunicji
Operacja „Feniks” – pomoc i odbudowa
Medycyna „pancerna”
„Jaguar” grasuje w Drawsku
Więcej pieniędzy za służbę podczas kryzysu
Jesień przeciwlotników

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO