Najważniejsi lotnicy polskiej armii spotkali się w Poznaniu, by przejść szkolenie, zdać specjalistyczne egzaminy oraz podyskutować o zrealizowanych i przyszłych misjach. – Za nami dobry rok, choć działamy w trudnych warunkach. Sprzęt jest coraz starszy, a zadań przybywa – ocenia gen. bryg. pil. Mirosław Jemielniak, p.o. Inspektor Sił Powietrznych.
ZLOT-y organizowane są zawsze pod koniec roku. Podsumowują cykle szkoleniowe w polskim lotnictwie, ale stanowią też okazję do sprawdzenia umiejętności oficerów, którzy decydują o jego obliczu. Od lat gospodarzem jest poznańska 31. Baza Lotnictwa Taktycznego. Szkolenia zwykle rozpoczynają się mocnym akcentem – lądowaniem samolotów i śmigłowców, za sterami których zasiadają uczestnicy. – Piloci wykonują potem liczne zadania w powietrzu. Zdają egzaminy z umiejętności pilotażowych i bojowych. Celem jest też zgrywanie różnego typu statków powietrznych: od wielozadaniowych F-16, poprzez samoloty transportowe aż po maszyny należące do marynarki wojennej – wyjaśnia kpt. Grzegorz Jasianek, rzecznik 2. Skrzydła Lotnictwa Taktycznego, któremu podlega poznańska baza. W tym roku lotów jednak nie było, ponieważ na przeszkodzie stanęła aura. – Uczestnicy kursu przyjechali do nas samochodami – mówi kpt. Jasianek. Jednak i tak czekały ich trzy pracowite dni.
Na początek 40 dowódców skrzydeł, baz, eskadr i grup działań lotniczych, którzy reprezentowali lotnictwo wszystkich rodzajów sił zbrojnych zdawało specjalistyczne egzaminy. Musieli się wykazać między innymi znajomością prawa lotniczego, zasad planowania i monitorowania lotów, czy procedur operacyjnych. – Sprawdzian wypadł dobrze – ocenia gen. bryg. pil. Mirosław Jemielniak, pełniący obowiązki Inspektora Sił Powietrznych. Kolejnego dnia rozmawiano o kondycji polskiego lotnictwa. Dowódcy kolejnych związków taktycznych składali dowódcy generalnemu meldunki dotyczące podległych im jednostek i formułowali wnioski kluczowe dla ich funkcjonowania w kolejnym roku. Dzień trzeci upłynął pod znakiem szkolenia metodycznego, które zostało poświęcone zmianom w przepisach lotniczych oraz wymianie doświadczeń płynących z misji z udziałem polskich żołnierzy zarówno w kraju, jak i za granicą. W tej części ZLOT-u byli obecni między innymi przedstawiciele Polskiej Grupy Zbrojeniowej i zakładów lotniczych. Dyskusja dotyczyła zabezpieczenia sprzętu i części zamiennych zarówno dla maszyn, które służą już w lotnictwie, jak i tych, które dopiero wejdą do użytku.
Wnioski płynące ze szkolenia zostaną zebrane, przedstawione do zatwierdzenia dowódcy generalnemu i rozesłane do dowódców niższego szczebla. – Za nami dobry rok, choć działamy w trudnych warunkach. Sprzęt jest coraz starszy, a zadań przybywa – ocenia gen. Jemielniak i dodaje, że najbliższy rok będzie dla polskich pilotów bardzo ważny. – Czeka nas intensywne szkolenie i dyżury bojowe. Przygotowujemy się do udziału w kolejnych misjach, w tym nowego dla naszych pilotów zadania – misji „Sophia” w rejonie Morza Śródziemnego – wylicza gen. Jemielniak. Operacja prowadzona pod szyldem Unii Europejskiej ma na celu zahamowanie przemytu ludzi do Europy. Jej główny ciężar spoczywa na marynarkach wojennych poszczególnych państw. Udział w niej polskich pilotów nie został jeszcze przesądzony. Aby mogli wyruszyć na południe Europy konieczna jest zgoda prezydenta Rzeczypospolitej.
W strukturze polskiej armii własne lotnictwo posiadają siły powietrzne, marynarka wojenna oraz wojska lądowe. W ciągu ostatniego roku samoloty i śmigłowce z biało-czerwoną szachownicą wykonywały zadania od Bliskiego Wschodu po Islandię. Wielozadaniowe F-16 biorą udział w misji „Inherent Resolve” skierowanej przeciwko tzw. Państwu Islamskiemu. Stacjonują w Kuwejcie, skąd wykonują loty rozpoznawcze. Jastrzębie mają za sobą misję PKW „Orlik” w ramach „Baltic Air Policing”. Polega ona na utrzymywaniu 24-godzinnych dyżurów bojowych, które mają wzmocnić bezpieczeństwo państw bałtyckich. Załogi samolotów transportowych z Powidza ćwiczyły wspólnie z Amerykanami w ramach tak zwanego Aviation Detachment, a ostatnio jedna z maszyn przerzucała nurków minerów na Islandię, gdzie odbywały się największe saperskie ćwiczenia NATO. Z kolei należące do marynarki wojennej śmigłowce zwalczania okrętów podwodnych były zaangażowane w natowskich ćwiczeniach „Cold Response” w Norwegii (SH-2G) oraz „Northern Coasts” u wybrzeży Szwecji i w okolicach Bornholmu (Mi-14 PŁ). Prócz tego wojskowe maszyny regularnie uczestniczą w akcji „Serce”, podczas której transportują organy do przeszczepu. Utrzymują także 24-godzinne dyżury ratownicze nad Bałtykiem. A to zaledwie niewielka część zadań, jakie wykonują polscy lotnicy.
autor zdjęć: Piotr Łysakowski, DGRSZ
komentarze