Rozpoczynające się dziś w Londynie targi zbrojeniowe Defence Systems and Equipment International – DSEI to oprócz paryskich Eurosatorów największa impreza wystawiennicza branży obronnej na Starym Kontynencie. Na ostatnich londyńskich targach swoje wyroby prezentowało nieco ponad 1500 firm z całego świata. Wśród nich byli producenci z państw należących do Wspólnoty Narodów, czyli tych, które były niegdyś częścią kolonialnej Anglii. Australia i Nowa Zelandia, Republika Południowej Afryki, Indie, Pakistan, ale również Kanada. Branża zbrojeniowa tych państw zdecydowanie ma co pokazać i robi to w Europie właśnie na DSEI. Co więcej, Amerykanie właśnie w Londynie, a nie w Paryżu, najczęściej prezentują swoje nowości. Wobec tych faktów kierunek podróży dla dziennikarza wojskowego jest obecnie oczywisty – Londyn.
Lubimy o targach zbrojeniowych w Kielcach mówić, że to trzecia największa tego typu impreza wystawiennicza w Europie. Jednak nie oszukujmy się. Dystans Międzynarodowego Salonu Przemysłu Obronnego do dwójki liderów jest ogromny. Paryskie Eurosatory oraz londyńskie Defence Systems and Equipment International to imprezy trzy razy większe od naszej. Na Eurosatory 2016 przyjechało 1572 wystawców. Na ruszającym dzisiaj DSEI ma być ich ponad 1600. Na MSPO pojawiło się zaś ich w tym roku nieco ponad 600.
Przyznam jednak szczerze, że chyba nie podjąłbym się oceny, która z imprez, Eurosatory czy DSEI, powinna dzierżyć miano największej i najważniejszej, nie tylko na Starym Kontynencie, lecz także i na świecie. Obie zacięcie ze sobą rywalizują o palmę pierwszeństwa. Obie za każdym razem – Eurosatory odbywają się w latach parzystych, a DSEi w nieparzystych – przygotowują coraz ciekawsze konferencje i seminaria towarzyszące targom. Obie systematycznie zwiększają liczbę wystawców.
Choć obie imprezy to targi zbrojeniowe, czyli miejsce prezentacji różnego typu czołgów, pojazdów, samolotów, dronów, armat etc., to każda ma swój niepowtarzalny profil produktowy. Eurosatory to królestwo Francji i państw z nią związanych ekonomicznie i politycznie, jeszcze od czasów kolonialnych. I dokładnie taki sam profil narodowy ma DSEI. To właśnie w Londynie można najlepiej przyjrzeć się temu, co oferuje przemysł zbrojeniowy państw należących do Wspólnoty Narodów, czyli krajów będących niegdyś częścią kolonialnej Anglii: Australii i Nowej Zelandii, Republiki Południowej Afryki, Indii, Pakistanu, ale również Kanady. Tradycją jest również, że Amerykanie swoje nowości pokazują raczej w Londynie niż Paryżu.
W mojej ocenie podział geograficzny przekłada się również na jakość towarzyszących targom konferencji i seminariów. Z racji brytyjsko-amerykańskiego partnerstwa w Londynie spotkamy najważniejszych dowódców US Army, których zawsze warto posłuchać, bo reprezentują największą i najsilniejszą armię na świecie. To, że gospodarzem targów jest Wielka Brytania, kiedyś potęga morska, nie oznacza jednak, że w debatach dominuje „navy”. Rozwój sił pancernych, śmigłowce bojowe, cyberbezpieczeństwo, robotyka i automatyzacja dowodzenia, logistyka i wreszcie medycyna pola walki to tematy konferencji, które w tym roku będą towarzyszyć DSEI.
W kolejnych moich felietonach z londyńskiego targowiska zbrojeniowej próżności postaram się przekazać, co ciekawego i nowego można w tym roku tu zobaczyć. Zadanie nie będzie łatwe, biorąc pod uwagę, że przy tej liczbie wystawców na jedno stoisko teoretycznie będę mógł poświęcić około 1,5 minuty.
autor zdjęć: Krzysztof Wilewski
komentarze