Biegiem przez plażę, potem przeprawa przez morze, zasieki i kanały, a na dokładkę – dwa tory przeszkód. Tak w skrócie wyglądała trasa, jaką musieli pokonać śmiałkowie startujący w Biegu Morskiego Komandosa. Imprezę zorganizowali w Gdyni żołnierze Jednostki Wojskowej Formoza. – To nie bieg, to masakra – mówią zawodnicy.
Bieg Morskiego Komandosa jest uważany przez miłośników zawodów ekstremalnych za najtrudniejszą imprezę tego typu w Polsce. I rzeczywiście – tu wszystko jest wyjątkowe. Start na plaży, czołganie się w kanałach, a meta dostępna tylko dla tych, którzy pokonają usianą przeszkodami 21-kilometrową trasę. W dodatku za pominięcie którejkolwiek z nich organizatorzy doliczają dodatkowe minuty, a te mają wpływ na ostateczny wynik zawodników. Mimo to, aby sprostać wyzwaniu rzuconemu przez komandosów, na linii startu stawiło się 800 osób.
Koronna konkurencja podczas Biegu Morskiego Komandosa to „Hard”. Uczestnicy, którzy zdecydowali się z nią zmierzyć, musieli pokonać trasę w mundurze, wysokich butach, z pięciokilogramowym plecakiem oraz atrapą karabinka szturmowego AK-47. Chętnych nie brakowało, więc zawodnicy musieli starować w dwóch turach.
Pierwszą wygrał Paweł Czapla, któremu pokonanie trasy zajęło 3 godziny 54 minuty i 37 sekund. Drugie miejsce zajął Piotr Mroczkowski z czasem 3 godziny 58 minut i 32 sekundy, a trzecie – Łukasz Kreft, który przekroczył linię mety równo po 4 godzinach. Podczas drugiej tury najszybszy był Adrian Lewicki z wynikiem 4 godziny 7 minut i 58 sekund. Po nim na metę dotarł Maciej Andryskowski (4 godziny 8 minut i 33 sekundy), natomiast trzecią lokatę zdobył Jerzy Pawlyta (4 godziny 9 minut i 32 sekundy).
– Trasa była bardzo ciężka, ale zróżnicowana, więc nawet jeśli były odcinki, na których nie pojawiały się przeszkody, nie czułem nudy – mówi Bartłomiej, na Bieg Morskiego Komandosa przyjechał z Warszawy. – Choć regularnie startuję w tego typu imprezach, zazwyczaj nie biegam z obciążeniem i w wysokich butach, dałem jednak radę. Trochę pomogły w tym przeszkody wodne, bo kiedy człowiek wchodził do morza, zmęczenie odpuszczało. Kryzys dopadł mnie dopiero pod koniec, gdy musieliśmy wspinać się na wysokie kontenery. Zmęczenie było ogromne, ale do mety było już blisko. To mnie zmotywowało – dodaje.
Na przeszkody narzeka także Maciej, który startował w Gdyni już po raz drugi. –Bardzo trudne były te wysokościowe, gdyby nie koledzy, to chyba nie dałbym rady. W zasadzie nie wiem, czemu to wydarzenie nazywa się biegiem, to jest prawdziwa masakra – relacjonował tuż po biegu. Dlaczego więc zdecydował się na udział w imprezie? – Lubię wyzwania – odpowiada krótko.
21 kilometrów udręki
Nieco trudniejsze zadanie mieli śmiałkowie, którzy zdecydowali się na start w kategorii „Hard historyczny”. To oni pobiegli jako pierwsi. Zameldowali się na plaży już o godzinie 4.40, aby w ten sposób upamiętnić rocznicę wybuchu II wojny światowej. Poza typowym dla tej konkurencji wyposażeniem, całą trasę musieli pokonać w hełmie Wojska Polskiego. Najszybszy był Krzysztof Golianek, który uzyskał czas 3 godziny 42 minuty i 41 sekund. Tuż za nim metę przekroczył Grzegorz Kanawka, osiągając wynik 3 godziny 57 minut i 50 sekund, a trzeci był Rafał Wełna z czasem 4 godziny 15 minut i 4 sekundy.
Natomiast w samo południe z plaży w Gdyni wystartowali uczestnicy kategorii zespołowej, czyli „Team”. Każdy członek czteroosobowej drużyny biegł w mundurze. A każdy zespół musiał transportować przez całą 21-kilometrową trasę atrapę moździerza, która ważyła… 20 kilogramów. Najszybciej spośród 26 zespołów – po 4 godzinach i 40 minutach – na mecie zameldowali się członkowie ekipy ze Specjalnych Grup Operacyjnych Gdańsk. Drugie miejsce zajęła drużyna 15 Giżyckiej Brygady Zmechanizowanej z czasem 4 godziny 44 minuty i 48 sekund, jako trzeci dotarli zawodnicy grupy „But jest tylko jeden”. Im pokonanie trasy zajęło 4 godziny 48 minut i 5 sekund.
Nie tylko dla komandosów
Jeśli komuś nie odpowiadał długi dystans, mógł się wykazać podczas trzech konkurencji w wersji „Sprint”. Tu trasa liczyła 11 kilometrów. Organizatorzy nie zapomnieli także o debiutantach. Specjalnie dla nich przygotowali konkurencję po nazwą „Rekrut”. Nowicjusze do pokonania mieli 7 kilometrów oraz dwa tory przeszkód. Razem z nimi wystartował żołnierz Jednostki Wojskowej Formoza. Z tej okazji organizatorzy przygotowali dodatkową niespodziankę. Zobowiązali się przekazać na konto Stowarzyszenia KRS Formoza 1000 złotych, jeśli ktoś wyprzedzi komandosa. Ten wyczyn udał się Piotrowi Dembickiemu, który wpadł na metę po 41 minutach i 39 sekundach.
Tego samego dnia odbyły się także biegi najmłodszych. „Mali komandosi” startowali w kilku konkurencjach, w zależności od wieku. Niektórzy dopiero co skończyli trzy lata.
Romantyczny akcent
Mimo że trasa pełna była niespodzianek przygotowanych przez komandosów, największą sprawił jeden z zawodników. Poprosił bowiem organizatorów o pomoc w zorganizowaniu… zaręczyn. Odbyły się one chwilę po tym, jak przyszły pan młody przekroczył linię mety. – Ten bieg jest dla mnie wyjątkowy, dlatego właśnie tu chciałem się oświadczyć – mówił Mateusz. Justyna, przyszła panna młoda, która kibicowała swojemu chłopakowi, nie kryła zaskoczenia, jednak łamiącym się głosem powiedziała „tak”, wywołując owacje publiczności.
Pierwszy Bieg Morskiego Komandosa odbył się w 2010 roku, na starcie stanęło wówczas 22 śmiałków. Rok później pobiegło 85 osób, a dwa lata później – 311. Liczba tych, którzy podejmują wyzwanie rzucone przez żołnierzy Formozy, rośnie z każdą kolejną edycją imprezy, której organizatorem są Adventure Park Kolibki (park rozrywki), Jednostka Wojskowa Formoza oraz miasto Gdynia.
Jak mówią komandosi, głównym celem biegu jest upamiętnienie generała broni Włodzimierza Potasińskiego, który zginął w katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem w 2010 roku. Przy okazji żołnierze liczą także na to, że spośród osób startujących w ekstremalnym biegu uda się wyłonić przyszłych specjalsów. Kilkoro uczestników zawodów przystąpiło już do selekcji, ale to, czy ją ukończyli i zostali żołnierzami Formozy, owiane jest tajemnicą.
Szczegółowe wyniki znajdują się tutaj.
autor zdjęć: Magdalena Miernicka
komentarze